niedziela, 21 października 2012

Rozdział 9 - "To łzy szczęścia."

Siedziałam na tarasie z kubkiem kakao. Przed oczami miałam wizję siebie razem z Jerrem i naszym dzieckiem. Zastanawiałam się co by było gdyby Jerremy nadal żył.. Mielibyśmy dziecko. Ale co by było z Justinem? Po policzkach spłynęły mi łzy. Nie mogłam ich opanować. Poszłam do łazienki wziąć kąpiel. Justin nadal spał, była w końcu dopiero 8 rano.
Nalałam ciepłą wodę do wanny i weszłam do niej. W całym ciele poczułam uderzające ciepło. Zamknęłam oczy i pogrążyłam się w rozmyślaniach. Wyobraziłam sobie siebie jako matkę. Wydaje mi się, że nie dałabym rady zajmować się dzieckiem. Nie poznałabym prawdziwego wnętrza Justina.
przemyłam twarz wodą. Otworzyłam oczy szybko łapiąc powietrze. Mój wzrok przykuła maszynka jednorazowa. Mój wewnętrzny głos mówił "zrób to! ulżysz sobie!" rozum odpowiadał "podziała tylko na chwilę! nie rób tego!"
Trzęsącymi rękoma sięgnęłam po maszynkę. Rozłożyłam ją na części i wyjęłam z niej ostrza.Złapałam za jedno. Obróciłam ją kilkakrotnie w palcach. Głosy kłócące się ze sobą w mojej głowie nie dawały mi spokoju. Rękę w której trzymałam żyletkę zanurzyłam pod wodę i zatrzymałam ją przy udzie. Ręce miałam już dość zniszczone. Znajdowała się na nich blizna na bliźnie. Odetchnęłam i szybkim ruchem przeciągnęłam ostrzem po udzie. Świeża rana w połączeniu z gorącą wodą niemiłosiernie zapiekła. Woda lekko zabarwiła się na czerwono. Czynność powtórzyłam kilkanaście razy. Efektem czego było całe udo w szramach. Z ran nadal leciała krew. Nie mogłam jej zatamować. Już nie raz tak miałam. Lubiłam głębokie nacięcia, dawały większą przyjemność. Szybkie cięcie jest o wiele głębsze niż powolne przesuwanie ostrza po skórze. Po chwili krew powoli przestawała lecieć. Umyłam włosy i wyszłam z wanny. Spojrzałam na udo. Całe pokryte było krwawymi bliznami. Pomogło.. Ból na chwilę ustał. Założyłam długie spodnie, czarny t-shirt i trampki.  Makijażu nie robiłam, nie miałam na to ochoty. Mokre włosy tylko rozczesałam i zostawiłam by wyschły same.
Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Justina leżącego na łóżku.
-Cześć słońce - powiedział uśmiechając się szeroko.
-Hej - odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech - trzeba jechać do sklepu, ubieraj się - puściłam mu oczko
-Ano tak, robimy imprezę. Mówiłaś wszystkim?
-Tak, Kate, Chris, Jey i Chaz będą.  Codyego nie będzie, bo ma koncert.
-Okej. To idę się wykąpać i pojedziemy.
Jus poszedł do łazienki, a ja zeszłam do kuchni. Zaczęłam robić naleśniki. Położyłam stos naleśników na stole. Na przeciwko siebie postawiłam dwa talerze i do szklanek nalałam soku pomarańczowego. Do kuchni wszedł Justin w samych spodniach opuszczonych do połowy tyłka i z mokrymi włosami w nieładzie. przez twarz przemknął mi uśmiech.
-Głodny? - zapytałam
- Baaaardzo ! - odpowiedział siadając przy stole
Usiadłam na przeciwko niego. Justin jadł aż mu się uszy trzęsły. Zaśmiałam się pod nosem.
-Jejku, ile można jeść..
Ja zjadłam dwa i byłam pełna, a Justin jadł chyba już 10.
-Dużo.. - zaśmiał się
-Właśnie widzę.. Jaki alkohol kupujemy? zapytałam
-Może zrobimy kolorowe kamikadze?
-Ooo! Bardzo dobry pomysł..
Justin poszedł ubrać się do końca, a ja w tym czasie posprzątałam po śniadaniu.
ukucnęłam by zawiązać trampki i poczułam przeszywający ból w udzie. Gdy wstawałam poczułam, że świeże jeszcze rany przykleiły się do spodni. Syknęłam z bólu.
Zmusiłam się do lekkiego uśmiechu gdy do kuchni wszedł Justin.
-To co? Jedziemy? - zapytał podchodząc do mnie i obejmując mnie ramieniem
-Nom..
Wsiedliśmy do samochodu. Ruszyliśmy do sklepu. Nakupowaliśmy dużo słodyczy, jedzenia i alkoholu.
Wróciliśmy do domu obładowani zakupami.
Poszłam po telefon. Postanowiłam w końcu go włączyć. Po włączeniu zobaczyłam 178 nieodebranych połączeń od rodziców, Ryana i Lauren oraz 126 esemesów. Prosiłam Kate, by udawała, że nie ma ze mną kontaktu. Spojrzałam na datę.
- O kurwa.. - mruknęłam pod nosem.
Za tydzień Justin ma urodziny. Muszę wymyślić coś fajnego. Ponownie wyłączyłam telefon. Siedziałam po turecku na środku łóżka Justina. Odłożyłam telefon, położyłam się i wlepiłam tępo wzrok w sufit. Próbowałam wymyślić jakąś niespodziankę dla Bieebsa, ale nie miałam pomysłu. Po chwili mój ukochany wszedł do pokoju i usiadł na krawędzi łóżka. Chwyciłam go za koszulkę i przyciągnęłam do siebie. Położył się obok mnie, a ja oparłam głowę na jego ramieniu. Objął mnie ręką i przytulił do siebie. Pocałował mnie w głowę. 
-Kocham Cię, Mia.
Wtuliłam się mocniej w Justina.
-Ja Ciebie też, Justin.
Jego bliskość sprawiała, że się odprężam. Nie umiem wyobrazić sobie co zrobiłabym gdyby go nie było. Z pewnością byłoby ze mną o wiele gorzej. 
-Cieszę się, że Cię mam. - wyszeptałam 
-Ja też się bardzo cieszę. - pocałował mnie znów w głowę.
Odwrócił się i spojrzał mi w oczy. Lekko musnął moje usta. Objęłam go za szyję i odwzajemniłam pocałunek. Przyłożył rękę do mojego uda, a ja syknęłam z bólu. 
-Co się stało? - spojrzał na mnie pytająco.
-Nie, nic - odwróciłam wzrok. 
Patrzył na mnie podejrzliwie. Cały czas starałam się unikać jego wzroku. Nachylił się nade mną i szybkim ruchem zdjął mi spodnie. Zakryłam twarz dłońmi. Nie chciałam widzieć jego twarzy. Czekałam, aż zacznie na mnie krzyczeć, ale nic takiego się nie stało. Odkryłam twarz i zobaczyłam Justina siedzącego ze spuszczoną głową. Usiadłam na przeciwko niego i chwyciłam go pod brodę. Uniosłam jego twarz by spojrzeć mu w oczy. Po policzku spływała łza. 
-Justin, przepraszam. 
-Ale to siebie powinnaś przeprosić.
-Wiem.. - szepnęłam.
-Prosiłem.. - wyszeptał
-Wiem.. To jest silniejsze ode mnie - również szeptałam
-Może pójdziemy do lekarza?
-Dobrze..
Przytulił mnie mocno i pocałował w policzek.
Spojrzałam na jego twarz. Tak jak i po mojej leciały łzy.
Otarłam je opuszkami palców.
-Chcę byś była najszczęśliwsza osobą na świecie, nie chcę byś cierpiała, chcę byś się zawsze uśmiechała. Chcę sprawić by twoje życie było najlepszym, na takie właśnie zasługujesz. Zgadzasz się na to?
Gdy to mówił po moich policzkach spływały mimowolnie łzy. Nie mogłam ich opanować.
-Nie płacz.
-To łzy szczęścia. Jesteś niesamowity Justin.
Pocałowałam go delikatnie w usta. Odwzajemnił pocałunek.
Przerwał nam dzwonek do drzwi. Bieebs pocałował mnie przelotnie w czoło i poszedł na dół.
Ubrałam spodnie i poszłam za nim. W drzwiach zobaczyłam Jeydona.
-Stwierdziłem, że trzeba wam pomóc - wyszczerzył się pokazując siatkę wypełnioną piwami. 
Zaśmiałam się widząc minę Justina. 
-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. 
-Nie, nie przeszkadzasz. - powiedziałam 
Jey zaniósł swoje zakupy do kuchni. 
-To wy uszykujcie salon, a ja zrobię coś do jedzenia. 
Chłopacy poszli do salonu, a ja zrobiłam dip serowy do nachosów. 
-Może babeczki? - zapytałam sama siebie 
-Tak zrób babeczki - zaśmiał się Jeydon stojąc za mną
Też się zaśmiałam. 
-Będzie dziś Kate? - zapytał szczerząc się 
-Będzie - odpowiedziałam poruszając brwiami 
-To fajnie.. Jejku.. Ona jest taka zajebista. 
-Wiem, weź się dzisiaj z nią.. noo.. wiesz o co mi chodzi..
-Nie? 
-Ja i tak wiem, że wiesz.. 
Wyszczerzył się. 
Zrobiłam babeczki i do alkoholu dodałam barwników, by był różnokolorowy.
Na stole ustawiłam przy każdym miejscu po 6 kieliszków. Alkohol miał 6 kolorów. Niebieski, zielony, czerwony, żółty, pomarańczowy i fioletowy. Postawiłam też na nim babeczki, chipsy, nachosy i dip serowy. 
Rozległ się dzwonek do drzwi. Przyszła Kate. Wpuściłam ją. Spojrzałam na zegarek. Było po 19. Poszłam więc na górę żeby się przebrać. Zastałam tam Justina w samych bokserkach.
-Mrrr - Mruknęłam podchodząc do niego i muskając lekko jego wargi. 
On odpowiedział mi tym samym. Przyciągnął mnie mocniej do siebie. Całował mnie delikatnie a zarazem łapczywie. Podobało mi się to, i to bardzo.
Po chwili oderwałam się od Justina.
-Muszę się przebrać. 
Bieebs zrobił smutną minę.
-Tobie też bym radziła się ubrać.
Założyłam czerwone rurki i czarną bokserkę. Justin założył luźne spodnie i t-shirt. 
Zeszliśmy z Justinem na dół, a tam byli już wszyscy. Jeydon, Kate, Christian i Chaz.
Usiedliśmy przy stole i Justin nalał kolorowe kamikadze do kieliszków.
-Za zajebistą zabawę - powiedział Chris podnosząc kieliszek z wódką w kolorze niebieskim. Wypiliśmy.
-Za miłość - powiedział Justin wznosząc w górę kieliszek z zielonym trunkiem.
-Za cycki! - zaśmiał się Chaz podnosząc czerwony alkohol
-Za piękne dziewczyny - powiedział Jeydon unosząc do góry napój szczęścia w kolorze żółtym
-Za sex! - zaśmiała się Kate podnosząc napój w kolorze pomarańczowym
-Za pięknych chłopaków! - zaśmiałam się pijąc fioletowe kamikadze
Włączyliśmy głośno muzykę. Tańczyliśmy, bawiliśmy się i piliśmy do białego rana. Padnięci poszliśmy spać. 
Rano wstaliśmy z ogromnym bólem głowy. Co oznaczało, że zabawa byłą udana. Justin zrobił śniadanie i po południu wszyscy rozeszli się do domów. Poszłam wziąć ciepły prysznic i ubrałam się w piżamę składającą się z leginsów i dużej koszulki Justina. On też poszedł się wykąpać. Położyłyśmy się do łóżka i włączyliśmy sobie film. Cały dzień oglądaliśmy filmy śmiejąc się, albo ja w wypadku smutniejszych filmów płakałam, a Justin mnie przytulał. Bardzo miło spędzony dzień. Mogłabym tak codziennie. 
Nadal nie wiedziałam co chcę zrobić na urodziny Justina. Muszę wymyślić coś twórczego. Może gdzieś pojedziemy? To nie byłby głupi pomysł. 
Po obejrzeniu Piły, z której cały czas się śmiałam zasnęliśmy. 



**************************************************
Wiem, wiem.. 
Długa przerwa, ale w ogóle nie miałam czasu by napisać.
Jest krótki i do dupy, ale chyba ważne, że w ogóle się pojawił, nie?
Napiszcie co chcielibyście zobaczyć w następnym rozdziale?
Jakieś propozycje co do urodzin Justina?  
Może chcecie dedykacje do następnych rozdziałów? 
Jak chcecie to piszcie komu mam zadedykować, a na pewno ta dedykacja się pojawi. 
Przebiło 3000 wyświetleń. Dziękuje wam bardzo <3 
Jesteście cudowni <3