środa, 29 sierpnia 2012

Rozdział 5 - "Podglądasz ją?!"

~ ~ Justin ~ ~

Mia wyszła z pokoju, a ja stałem jak wryty. Gwiazdorze? Może serio czasem trochę przesadzam. Wzruszyłem ramionami i poszedłem do swojego pokoju. Nie miałem ochoty wracać na imprezę. Co z tego, że to moje impreza? Poradzą sobie beze mnie. Zamknąłem drzwi na klucz i w drodze do łazienki na podłodze lądowała po kolei moja garderoba. Wszedłem pod prysznic. Odkręciłem zimną wodę, zamknąłem oczy i stałem czując lodowate krople wody na ciele od których dostałem gęsią skórkę. Nie ruszyłem się z miejsca przez dobre 20 minut. Wyszedłem dopiero gdy moje usta i opuszki palców posiniały. Założyłem bokserki i położyłem się do łóżka. Wziąłem telefon i napisałem na Twitterze "Nie chce już taki być. Przepraszam tych, których krzywdzę". Po chwili pojawiło się tysiąc odpowiedzi, w których fanki pisały, że to nie prawda, że nikogo nie krzywdzę. Uśmiechnąłem się lekko z myślą, że tylko one we mnie wierzą. Dopisałem jeszcze "Dziękuję wam za słowa wsparcia. Kocham was" Wylogowałem się i poszedłem spać. Prawie od razu zasnąłem.
Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające do mojego pokoju. Spojrzałem na zegarek - 16:00.
Jęknąłem. Przespałem cały dzień? Ogarnąłem się i ubrałem długie spodnie, które od razu opadły na połowę moich pośladków i luźną koszulkę. Zbiegłem po schodach na dół i udałem się do kuchni. Zrobiłem sobie tosty. Wziąłem talerz z jedzeniem i usiadłem na kanapie w salonie. Włączyłem telewizor. Zjadłem uszykowany wcześniej posiłek i się przeciągnąłem.
Ciekawe czy Mii trochę już przeszło? Zastanawiałem się w myślach. Ostatnio cały czas siedzi mi w głowie. Potrząsnąłem głową, chcąc trochę odpocząć w towarzystwie przyjaciół zadzwoniłem do Chrisa.
-Co jest JB? - usłyszałem w słuchawce wesoły głos Christiana, a w tle śmiechy innych osób.
-Co robisz z chłopakami dzisiaj?
-No, teraz siedzimy w naszej kawiarni i jemy obiad, potem idziemy na kręgle.
-To ja zaraz tam będę.
-Od kiedy wyjdziesz z nami tam gdzie są ludzie? NIEPOPULARNI!? IŚĆ MAMY PROŚCI MY LUDZIE Z TOBĄ NA KRĘGLE?! - krzyknął do słuchawki zmieniając szyk w zdaniu na co prychnałem
-Od dzisiaj. - rzuciłem i się rozłączyłem. Włożyłem talerz po bardzo późnym śniadaniu do zmywarki i wyszedłem z domu. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do naszej kawiarni. Była to mała skromna kawiarnia na rogu jednej z mniej ruchliwych ulic w Atlancie. Przychodziliśmy tam z chłopakami prawie codziennie, ale kiedy to było? Tzn. kiedy ja ostatnio z nimi byłem? Gdy sobie to uświadomiłem otworzyłem szeroko usta. Ponad rok temu!? No nie wierzę. Na urodziny Chaza. właśnie Chaz. Czemu go wczoraj nie było? Byłem przerażony tym jak zaniedbałem znajomych. Gdy wszedłem do kawiarni chłopacy patrzyli na mnie z szeroko otwartymi oczyma. był cały skład jak za dawnych dobrych czasów. Christian, Jeydon i Chaz. Podszedłem do nich i usiadłem obok Chrisa naprzeciwko chłopaków.
-Co zrobiłeś z Justinem "jestem gwiazda nie będę chodził po wiejskich kawiarniach"?! - zaśmiał się Jeydon wymachując przy tym rękami jak jakiś gej.
- Albo mi się wydaje albo to przez Mie? - zapytał Chaz po czym cała trójka równocześnie poruszała brwiami.
Zmroziłem ich wzrokiem.
-Tak, nie, tak, nie wiem! - potrząsnąłem głową.
-Wiedziałem! - wrzasnął Chris.
Wszyscy w kawiarni spojrzeli na nas jak na idiotów.
Przeczesałem palcami włosy.
-No przyznaj, że ci się podoba.
-No, chyba tak. - wyszeptałem
Podoba mi się? Tak. Podoba mi się. Znam ja wiele lat, ale za dużo o niej nie wiem. Jest tajemnicza i inna niż inne. Uśmiechnąłem się ledwie widocznie.
-Dobra, chodźmy na te kręgle. - powiedział Jey wstając i kierując się w stronę wyjścia z kawiarni.
Wyszliśmy z kawiarni.
-Oooooo, jak dobrze, że jesteś samochodem, bo tak się obżarłem, że nie doszedłbym tam na pieszo. - powiedział Chaz.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę kręgielni.
-Potem możemy iść do mnie. - rzucił Chris
-Spoko. - odpowiedzieliśmy mu równo
-Justin, a ty pamiętasz jeszcze, że mieszkam ulice od Mii? tzn, że mamy wspólny płot na ogrodzie - zaśmiał się - to Ci chyba nawet na rękę. Jak szczęście będzie ci sprzyjało to zobaczysz jak chodzi nago po swoim pokoju.
-Podglądasz ją?! - powiedziałem groźnie
-Raz przez przypadek zobaczyłem. To przez to jej wielkie okno w pokoju.
Dotarliśmy na miejsce , zapłaciliśmy za tor i zaczęliśmy grę.



~ ~ Mia ~ ~

Cały dzień spędziłam sama w domu. Ryan gdzieś wyszedł, Lauren to samo. Tak mi się cholernie nudziło, że nawet posprzątałam w pokoju. Ten dzień w ogóle jest jakiś dziwny. Humor mi się popsuł, co chwilę chce mi się płakać. Usiadłam na balkonie w swoim pokoju.
Bardzo lubię to miejsce. Widać z niego piękne niebo, cały ogród i jest na szerokość mojego okna w pokoju, czyli na szerokość całej ściany. Od dziecka marzyłam o takim oknie. i się spełniło. Gdzieś kiedyś wyczytałam, że jak się o czymś marzy i się w coś bardzo wierzy to cały kosmos i wszystko dokoła nas sprzyja, by to się spełniło. Warto mieć marzenia, przecież życie bez marzeń byłoby szare i monotonne. Odciągnęłam nogi pod brodę i wyciągnęłam z kieszeni papierosa. Zapaliłam. Nie palę nałogowo, po prostu to lubię. Potrafię odmówić jak nie mam ochoty. Oparłam łokcie na kolanach i wyprostowałam ręce przed sobą. Spojrzałam na moje lewe przedramię, całe było w krwawo czerwonych, szerokich i głębokich bliznach. Westchnęłam i po policzku spłynęła mi łza. Jest to moja forma uzależnienia. Nie umiem tego nie robić. Poczułam kolejną łzę. W jednej z blizn dostrzegłam trochę podkładu pod makijaż. Dlaczego? By an wczorajszej imprezie nikt nie zobaczył. Miałam sukienkę bez rękawów. Miałam już wprawę w zakrywaniu blizn. Cięłam się od 4 lat. Znów poczułam łzy na swoich policzkach, lecz tym razem lały się strumieniami. Dopaliłam papierosa do końca i udałam się do łazienki opłukać twarz i domyć blizny, z niektórych pociekło trochę krwi. Piekły niemiłosiernie, bo były dość głębokie, skrzywiłam się. Wychodząc z pokoju rzuciła mi się w oczy moja gitara. Uśmiechnęłam się lekko i sięgnęłam po gitarę. Usiadłam z powrotem na balkonie. Zawiał lekko wiatr i wprawił moje włosy w nieład, ale się tym nie przejmowałam. Zaczęłam grać pierwszą piosenkę jaką nauczyłam się grać na gitarze (Metallica - Nothing else metters). Uwielbiam tą piosenkę. Chwile zastanawiałam się co zagrać teraz. Stanęło na Sum 41 - so long goodbye. Pod nosem zaśpiewałam tą piosenkę. Potem już grałam z serca. Spodobała mi się owa melodia, ale to przyszło tak łatwo jak i odeszło, czyli po prostu nie zwracałam uwagi by zapamiętać kolejność chwytów. Z gry wyrwały mnie śmiechy dobiegajcie z naprzeciwka. Mieszkał tam Chris.
-Mia?! - wydarł się Chris
-Co jest? - odkrzyknęłam
-Chodź tu do nas! Co tak sama siedzisz?
-Nie mam siły Chris.
-No daaaaawaj!
-No dobra. Zaraz będę.
Miałam jedynie nadzieję, że nie będzie tam Biebera. Ostatnio przecież w ogóle z nimi nie wychodził, więc teraz miał się zdarzyć cud? Bardzo w to wątpiłam. Udałam się szybko do garderoby, bo byłam tylko w samej koszulce i bokserkach. Założyłam czarne leginsy, czerwoną bokserkę, czarny luźny nie zapinany sweterek i czerwone trampki. Szybko zrobiłam wokół oczu delikatne kreski czarna kredką,  pomalowałam rzęsy i musnęłam usta czerwonym błyszczykiem. Przeczesałam włosy szczotką i byłam gotowa do wyjścia. Zamknęłam dom i poszłam na ogród w stronę płotu. Nie. Nie mam zamiaru skakać przez płot. Zanim rodzice Chrisa się rozwiedli i Caitlin (jego siostra) nie wyprowadziła się z matką do Louisiany przyjaźniłyśmy się. Zrobiłyśmy więc dziurę w płocie przez którą przechodziłyśmy na skróty. Przecisnęłam się przez ową dziurę i znalazłam się na podwórku u Christiana. Przeszłam przez ogród udając się od razu do salonu gdzie zastałam Chaza, Jeydona i Chrisa. Siedzieli na kanapie przed telewizorem. Przytuliłam ich na powitanie po czym usiadłam na wolnym miejscu koło Chrisa.
-Może zamówimy pizze? - rzucił Jeydon
-Boże... ten wiecznie nienażarty. - zaśmiałam się cicho a zaraz dołączyli do mnie chłopacy.
-No! I tu się z tobą zgodzę! - odparł Chris.
Wierciłam się chwilę na miejscu, bo było trochę ciasno. Niby 4 osobowa kanapa, ale jak oni się rozwalą to ledwie miejsca na 2 osoby starcza. Przekręciłam więc się szybko kładąc głowę na podłokietniku a nogi kładąc na chłopaków.
-Nie za wygodnie ci? - zaśmiał się Chaz
-Nie. - wystawiłam do niego język.
-Ktoś coś mówił o pizzy? - usłyszałam za sobą znajomy głos
Nie. Błagam. Tylko nie on. Po sekundzie przed nami, zasłaniając telewizor, stał Bieber.
-No zamawiamy, zamawiamy.
-Mia? Jaką chcesz?
Nie chcąc psuć wieczoru postanowiłam zachowywać się jakby nigdy nic się nie stało. Przecież w sumie nic się nie stało. Tylko nawrzeszczałam wczoraj na Justina. Ugh. Będę zachowywać się normalnie. Zobaczymy czy on też zachowa się normalnie.
-Hmm... Kebab! - rzuciłam
-No ok. - Chris wyciągnął z kieszeni telefon i zamówił pizze.
Po 30 minutach przyjechała pizza. Chłopacy jedli, wygłupiali się, a ja razem z nimi. Justin zachowywał się tez normalnie, choć się do siebie nie odzywaliśmy, nie było tak źle. Zauważyłam jednak, że jest trochę spięty.
-Mam genialny pomysł! - rzucił Chris
-Jaki? - zapytaliśmy wspólnie
-Kolejka kamikadze za powrót Justina do normalnych ludzi! - zaśmiał się wstając
Wszyscy byliśmy za, więc zaoferowałam się, że pomogę Christianowi w przygotowaniu trunku.
-Masz wszystkie składniki? - zapytałam
-Do kamikadze zawsze!
Zaśmiałam się. Do sheykera wrzuciłam kilka kostek lodu, wlałam wódki i blue curacao  i wcisnęłam 5 limonek. Wstrząsnęłam. Wzięłam przyrządzony już trunek do salonu w którym wszyscy siedzieli przy dużym stole. Przed sobą mieli po 4 kieliszki.  Czemu 4? Tak właśnie pije się kamikadze. Rozlałam go wszystkim do kieliszków i zajęłam swoje miejsce.
-No to za powrót JB do normalności! - krzyknął Chris, wypiliśmy równo pierwszy kieliszek.
- Za przyjaźń! - uśmiechnął się Justin zaraz po odstawieniu pierwszego kieliszka. Do ręki wzięliśmy następny i wypiliśmy ponownie równo.
-Za piękne dziewczyny! - spojrzał na mnie znacząco Jeydon, za co chwytając 3 kieliszek lekko się zarumieniłam.
-Za zajebistych chłopaków! - odezwałam się chwytając z chłopakami 4 kieliszek i pijąc do dna.
-Ładnie nam to wyszło - zaśmiał się Chaz
-No ładnie, ładnie - powiedziałam
Chłopacy zaczęli sobie przypominać stare dobre czasy. Śmiali się i opowiadali różne historie. Ja siedziałam i słuchałam ich opowieści śmiejąc się razem z nimi.
-A pamiętacie jak Justin pierwszy raz się upił i zasnął w wannie, a my zgoliliśmy mu jedną brew?
-hhahahahahhahaha - wybuchłam śmiechem wyobrażając sobie Biebera bez jednej brwi
Spojrzał na mnie złowieszczo.
-To musiało genialnie wyglądać. - śmiałam się dalej z chłopakami, a Justinowi nie było do śmiechu.
-No nie przesadzaj, przecież ci odrosła - powiedział Chaz powoli się uspokajając.
 Bieber tylko westchnął i pokiwał głową.
-A pamiętacie walki w kisielu?
-To było u mnie! - zaśmiał się Jeydon - cały wylądował na ogrodzie i mama kazała mi posadzić nowa trawę.
Zaśmiałam się wyobrażając sobie całą czwórkę taplającą się w kisielu.
Wspominaliśmy tak i śmialiśmy się jeszcze dobre dwie godziny. Spojrzałam na zegarek 1 w nocy. Jakos nie miałam ochoty wracać do domu. nawet zamieniłam kilka słów z Justinem i chyba już mi przeszła złość na niego. To chyba przez te brązowe oczka spoglądające na mnie co chwilę. Miały przepiękną barwę czekolady, aż chciało się na nie patrzeć całymi dniami. Stop! Co?! Serio to powiedziałam? Wyszłam z salonu i udałam się do kuchni nalać sobie szklankę soku winogronowego. Po chwili dołączył do mnie Chris ze zadziornym uśmiechem.
-Chris? Co ty kombinujesz?
-Nic, nic.. Chciałem się zapytać czy... - urwał
-O co?
-Lubisz Justina? - walnął prosto z mostu uważnie mi się przyglądając
-Nie, tzn no lubię go jak zachowuje się normalnie. Jest nawet do zniesienia.
-Mhm..
Odwrócił się na pięcie i wrócił do salonu.A tam była rozłożona mata do twistera. Zaśmiałam się.
-No jak małe dzieci - powiedziałam podchodząc do maty i zdejmując trampki
-To co gramy? - zapytałam
Chaz nie chciał grać więc usiadł na kanapie ze "strzałką" i mówił mam co mamy robić. Wyginaliśmy się na wszystkie strony.  Chris robił prawie szpagat, Jeydon miał najlepiej bo tylko kucał, Justin miał dwie nogi obok siebie na zielonych kropkach i jedna rękę na drugim końcu planszy na czerwonym polu, wyglądał trochę jak kot z naprężonym grzbietem. Teraz mój ruch. Musiałam położyć rękę na czerwonym polu , było tylko jedno. Obok reki Justina. Schyliłam się wiec i przecisnęłam się pod nim. Podniosłam lekko głowę i ujrzałam jego twarz najwięcej 3 centymetry od mojej. Czułam jego ciepły oddech na twarzy. Patrzył na mnie tymi swoimi czekoladowymi oczami. Skręciło mnie w brzuchu, a na całym ciele pojawiła się gęsia skórka. Miałam ochotę przysunąć swoją twarz jeszcze bliżej do jego i lekko musnąć.. Jezuuu! Nie myśl tak! Krzyknęłam na siebie w myślach. Udałam, że nie mogę już wytrzymać i padłam na matę, co oznaczało przymus odpadnięcia z gry jako pierwsza.
Teraz dopiero zwróciłam uwagę na opartą o bok szafy gitarę.
-Od kiedy ty grasz? - zapytałam Chrisa
-Kupiłem ją rok temu, bo ten zjeb miał mnie uczyć, ale mu szajba odbiła. - wskazał brodą na Justina, który był wygięty w nienaturalny sposób.
Zaśmiałam się cicho.
-Ja cię mogę nauczyć - zaoferowałam się, uśmiechając ciepło.
-Grasz? - zapytał Justin
-Nom
-Na czymś jeszcze?
-Elektryk i perkusja. Chciałabym jeszcze na basie, ale to się okaże w przyszłości.
-Czegoś ciekawego jeszcze o tobie nie wiemy? - zapytał Jeydon odrywając się od gry i siadając przede mną po turecku. Zaraz po nim uczyniła to cała reszta.
Głośno się zaśmiałam widząc tą scenkę.
-Jesteście nienormalni. - Justin patrzył na mnie jak w obrazek. Przeszywał mnie tymi brązowymi oczami. Westchnęłam cicho.
-Hmm.. jeżdżę na desce.
-To wiem - powiedział Chris
-Jak nikogo nie ma w domu to śpiewam - zaśmiałam się cicho - kocham żużel i często latem w nocy wychodzę poszaleć na moim kochanym ścigaczu. - podrapałam się po brodzie nie wiedząc co jeszcze powiedzieć - i ostatnie mam tatuaż.
-Gdzie? - zapytali równo
Wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu.
-Nie powiem.
-No powiedz - męczył Jeydon
-Nie. Skończyliśmy - możecie przestać robić z siebie kretynów i wstać i grać dalej. - wskazałam kiwnięciem głowy na twistera.
-Nie wiem jak wy, ale ja wolę zobaczyć ten tatuaż. - mruknął Jeydon
-My też! - odpowiedzieli równo
Justinowi pojawiły się iskierki w oczach. Potrząsnęłam głową.
-Nie i koniec.
Ziewnęłam. Byłam już strasznie zmęczona. Chris nalegał żebym została u niego, więc się zgodziłam. Spałam w starym pokoju Caitlin.

Przeciągnęłam się i powoli wygrzebałam się z łóżka. Udałam się do łazienki i przemyłam twarz zimną wodą. Spałam w koszulce Chrisa, która zakrywała mi tylko połowę pośladów. Było więc widać moje koronkowe figi. Była dopiero 10, więc z myślą, że chłopacy jeszcze śpią zeszłam na dół w samej koszulce. Faktycznie nikogo nie było. Zrobiłam sobie kawę i oparłam się łokciami o parapet i patrzyłam na ludzi przechodzących pod oknami, od czasu do czasu na przejeżdżający samochód, gdy takowy pojawił się na ulicy. Po chwili usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Odwróciłam się. Był to Justin. Stał jak wryty i świdrował mnie wzrokiem. Dopiero teraz zorientowałam się, że gdy wszedł stałam wypięta do niego tyłkiem.
-Dzień dobry - powiedziałam cicho
-Dzień dobry - niemalże jęknął co sprawiło, że chciałam się zaśmiać. Jednak się powstrzymałam.
Odłożyłam kubek po kawie do zmywarki.
-Ja będę się już zbierać. - powiedziałam cicho
-Tak wcześnie? - mówił przez zaciśnięte gardło
-Musze się jeszcze pouczyć, jutro jest test z matmy.
-Serio?! zapomniałem. Będzie laczek. A ty przecież jesteś dobra z matmy. Pamiętam jak w zeszłym roku pomagałaś Christianowi.
-No tak, ale ostatni zawaliłam i nooo... Jak chcesz to możesz potem wpaść do mnie to ci trochę pomogę.
-Serio? Mogłabyś? To fajnie.
-Przyjdź o 17.
Rzuciłam i go minęłam. Pobiegłam szybko do góry, ubrałam się w swoje ciuchy i wróciłam do domu.
Leżąc w wannie rozmyślałam dlaczego w sumie go zaprosiłam. Doszłam do wniosku, że mam nieodpartą ochotę spędzić z nim trochę czasu sam na sam.
Przypomniało mi się wczorajsze pytanie Chrisa. Czy lubię Biebera. Co to miało znaczyć?Westchnęłam i wyszłam z wanny. Ubrałam czarne rutki i czarną bokserkę. Z rodzeństwem minęłam się w wejściu do domu. Jechali do Kate na seans Harryego Pottera. Położyłam się na łóżku i wzięłam laptopa. Ogarnęłam kilka rzeczy i zeszłam do kuchni. Usmażyłam naleśniki. Gdy chciałam zacząć jeść zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek. 17:00. Otworzyłam oczy ze zdziwienia. Gdzie się podziały te wszystkie godziny?
Poszłam otworzyć drzwi zapewne Justinowi.



********************************************************
Ugh.. Chujowszego rozdziału nie mogłam napisać. 
Treść jest beznadziejna. Długość taka sobie.
Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. 
Obiecuje, że następny będzie lepszy ;)

Chcecie być informowani? Wiecie co robić. ;) 


niedziela, 26 sierpnia 2012

Rozdiał 4 - "Bardzo ładnie dzis wyglądasz."

Wstałam z okropnym bólem głowy. Ubrałam luźną koszulkę, dżinsy, trampki i bluzę, rękawy zaciągnęłam jak zwykle najbardziej jak się dało, by zakryć ręce. Westchnęłam i zeszłam do kuchni na śniadanie. Przy stole siedział Ryan.
-A ty nie powinieneś być w szkole?
-No powinienem, ale zaspałem i czekam na ciebie.
Uśmiechnęłam się tylko i zrobiłam sobie tosta. Zjadłam, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę szkoły. Wysiedliśmy. Oparłam się o maskę mojego ulubionego czarnego Chevroleta Impali z 67 roku i rozpaliłam papierosa. Poczułam na sobie przeszywający wzrok. Podążyłam wzrokiem w kierunku z którego dochodził. To był Justin. Prychnęłam i odwróciłam się w stronę brata.
-Patrzy na ciebie.
-Wiem - odburknęłam.
-Przeszkadza ci to? - zapytał.
-Nie wiem.
Jak to nie wiem?! Krzyknęłam w myślach. Pewnie, że mi przeszkadza.
Spojrzał na mnie pytająco,
-No bo... - urwałam - zawsze miał jakiś problem do mnie. A teraz? O chuj mu chodzi?
Westchnęłam i po chwili podszedł do nas Jeydon i Chris.
-Co tam? - zapytali
-Okej - odparliśmy równo - a u was? - dodałam.
-Niby ok, ale Bieber nas wkurwia.
-Czemu?- zapytałam.
-Bo gwiazdorzy. Nie pójdzie tam, bo wiocha. Tam też nie, bo coś tam. I tak za każdym razem jak mamy wyjść gdzieś gdzie są ludzie. - wyrzucił z siebie Jey.
-Aż się zdziwiłem jak przyszedł wtedy z Codym na to wasze ognisko - dodał Chris.
-I się dziwnie na mnie patrzy - wzdrygnęłam się.
Zadzwonił dzwonek. Poszliśmy do swoich sal. Gdy weszłam do sali Bieber już tam siedział. Zajęłam swoje miejsce pod oknem, a on znów utkwił we mnie swój wzrok.
Wyrwałam kartkę ze środka zeszytu i czarnym piórem napisałam
"masz jakiś problem?"
i podsunęłam kartkę Justinowi. Po chwili dostałam odpowiedź.
"nie"
Ciężko westchnęłam.
"to o co chodzi?"
"o nic"
"jak o nic?!"
-Mia! - warknęła nauczycielka - możesz w końcu zacząć uważać?
-Nie. - odparłam głosem nie wyrażającym żadnych uczuć.
-Podaj mi ta kartkę.
-Nie. - znów to samo.
-Powiedziałam oddaj.
-Nie. - powtórzyłam kolejny raz.
-To moje ostatnie słowo! - podniosła głos
-Nie. - znów wypowiedziałam to słowo po czym kartkę zwinełam w kulkę włożyłam do ust i zaczęłam przeżuwać. Klasa wybuchła śmiechem, a ja wstałam i wyszłam z klasy.
Ledwie zdążyłam przekroczyć próg sali i zadzwonił dzwonek.
Reszta lekcji minęła nudno. 
Wróciłam do domu, zjadłam obiad i wyszłam na spacer. 
Chodziłam po parku bez celu. Zrobiło się chłodno, ale nie miałam ochoty wracać do domu. Usiadłam na ławce i podciągnęłam nogi pod brodę. Oparłam głowę na kolanach i zamknęłam oczy. 
Po jakimś czasie poczułam, że ktoś siada koło mnie. Nie podnosiłam jednak głowy, by sprawdzić kto to. 
-Coś się stało? - zapytał zachrypnięty głos.
Podniosłam lekko głowę, dopiero teraz zorientowałam się, że płacze. Otarłam łzy z policzków, ale to i tak nic nie dało, mój makijaż się rozpłynął. Miałam to jednak gdzieś. Odwróciłam lekko głowę w stronę osoby, która się do mnie dosiadła. CO?! Bieber?! Nie możliwe!
-Czy ty mnie śledzisz do cholery?! - Zerwałam się na równe nogi z ławki, krzycząc. 
-Nie.
-To o co Ci chodzi?!
-Musisz się tak unosić? - zapytał lekko ściszając głos.
-Ja się unoszę?! - warknęłam wywracając teatralnie oczami
-Tak. Uspokój się. Przechodziłem tędy, bo tak się składa, że mieszkam za rogiem. - uśmiechnął się sztucznie - Zauważyłem cię w takim stanie, - podbródkiem wskazał na mnie, powoli wstając z ławki - więc postanowiłem się upewnić czy wszystko gra. A ty od razu na mnie naskoczyłaś. Próbuje być miły, a ty mi na to nie pozwalasz.
-Od kiedy chcesz być miły dla mnie? - prychnęłam - przecież zawsze coś do mnie miałeś Bieber. 
-Jakie zawsze? Powiedziałem coś niemiłego kiedyś w twoją stronę? Nie. To ty zawsze zaczynasz się rzucać, jak już przesadzasz to coś odpowiem głupiego, ale sam nigdy nic na ciebie nie powiedziałem.
Zrzedła mi mina. Może on ma racje? Nieee. To nie możliwe. 
-Przesadzasz Bieber. Idź lepiej do swoich dupeczek.
-Widzisz? Znów zaczynasz. - Westchnął i powolnym krokiem mnie minął.
Otworzyłam usta, by jeszcze coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co.
Potrząsnęłam lekko głową i udałam się do domu.
Udałam się od razu do swojego pokoju. Wzięłam ciepły prysznic i założyłam piżamę. W domu był tylko Ryan. Zapukałam do jego pokoju, gdy usłyszałam 'proszę' weszłam do środka i usiadłam obok niego na łóżku.
-Co jest? - spojrzał na mnie pytająco.
-Nie wiem co mam myśleć.. - urwałam
-Ale o czym?
Opowiedziałam mu o sytuacji z Bieberem.
-Nie mam pojęcia o co mu chodzi. Zachowuje się dziwnie. W klasie i dzisiaj w parku był milutki i wgl, a jak jest więcej ludzi to mu odbija. Ok, rozumiem - "Pan Gwiazda", ale bez przesady.
-No woda sodowa mu chyba trochę do głowy uderzyła. A z drugiej strony może mu sie podobasz?
-Pojebało cie? - skrzywiłam się - Przecież nigdy się nie lubiliśmy. 
-No, ale zobacz. Sam powiedział, że to ty zawsze coś do niego miałaś.
-Ugh. Mózg mi paruje. Idę spać. 
Wstałam i poszłam do siebie. Zakopałam się pod kołdrę i prawie od razu zasnęłam. 



TYDZIEŃ PÓŹNIEJ



Miniony tydzień zleciał bardzo szybko. Bez żadnych rewelacji. Biebera nie było. Co było mi nawet na rękę.
Jeszcze dwa dni i weekend. Jeszcze dwa dni i weekend. Powtarzałam sobie pod nosem jadąc do szkoły. Przed wejściem do budynku spaliłam papierosa i już lekko spóźniona wbiegłam do klasy. Miałam nadzieję, że jego nadal nie ma. Niestety się myliłam. Westchnęłam i usiadałam obok niego w ławce. Tym razem nie patrzył na mnie w ten przenikliwy sposób. Kolejne lekcje minęły tak samo.
Wróciłam do domu i nie miałam ochoty na nic. Zjadłam tylko obiad i poszłam spać. Obudziłam się o 3 w nocy i nie mogłam zmrużyć oka. Westchnęłam i wygrzebałam się spod kołdry. Nalałam wody do wanny i wzięłam długą odprężającą kąpiel. Spojrzałam na zegarek - 5:00. Dwie godziny moczyłam się w wannie? Zdziwiłam się. Wzruszyłam ramionami i weszłam do garderoby. Stałam tak owinięta ręcznikiem patrząc na wieszaki z ciuchami z 20 minut. Czułam potrzebę wyglądania dziś ładnie. Ubrałam czerwone rurki, czarną bluzkę która opada na jedno ramie i czarne koturny. Zrobiłam lżejszy makijaż niż zwykle. Moje proste jak druty włosy do połowy pleców zmieniły się w piękne fale. Co mi odbiło? Nie mam pojęcia.
-Mia! co z tobą?! - Usłyszałam głos Lauren. W piątki zawsze jeździmy razem do szkoły.
Spojrzałam na zegarek - 7:50
Coo?! Tyle czasu się szykowałam?!
-Czekam w samochodzie!
-Już idę! - krzyknęłam schodząc po schodach.
Weszłam szybko do kuchni i wzięłam jabłko.
Weszłam do samochodu. Lauren patrzyła na mnie z otwartą buzią.
-yyy? gorzej ci? - zapytałam unosząc jedna brew
-Ale ślicznie wyglądasz. - westchneła
-Ok, dzięki. A teraz już jedźmy.
Wyjechała z bramy i ruszyła w stronę szkoły.
-Co się stało, że taka zmiana dzisiaj?
-Właśnie nie wiem. Tak mnie wzięło jakoś.
Byłam już spóźniona, więc szybkim krokiem udałam się do sali.
gdy otworzyłam drzwi wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie. Każdy mierzył mnie wzrokiem od stóp do głów. Zajęłam swoje miejsce koło Justina pod oknem. Wlepił we mnie ten swój przenikliwy wzrok.
Było tak na każdej kolejnej lekcji.
Ostatnia lekcja. Nareszcie. Marzyłam o pizzy, gdy nagle Bieber podsunął mi kartkę. Burknęło mi cicho w brzuchu i spojrzałam na zgrabnie zapisane litery na papierze.
"Robię dziś imprezę. Przyjdziesz?"
Odpisałam.
"Zastanowię się"
"No ok, na 20. Wgl to bardzo ładnie dziś wyglądasz."
Drugie zdanie przeczytałam z 5 razy.
"Dzięki"

Wróciłam do domu razem z Ryanem i Lauren. Oboje twierdzili bym poszła. Oni też dostali zaproszenia.
Postanowiliśmy iść. Kate nie mogła iść, bo gdzieś wyjeżdżała. Umówiliśmy się z Jeydonem i Chrisem 20 minut przez impreza i mieliśmy iść razem. Cody nie odbierał telefonu.
Przez cały dzień miałam ochotę  na pizze więc ją zrobiłam. Uwielbiam gotować. To jest jedna z rzeczy przy których zapominam o całym świecie. Inną z takich rzeczy jest jazda na motorze, muzyka i gra na gitarze. W kuchni znalazłam też karteczkę od rodziców, że wyjeżdżają na kilka dni do ciotki. Wrócą jakoś w tygodniu. Znając ich wrócą za tydzień.
Zjedliśmy z rodzeństwem obiad i poszliśmy się szykować.
Nie miałam pojęcia w co mam się ubrać. W końcu stanęło na czarnej obcisłej sukience bez ramiączek z zamkiem przez całą długość na plecach. Poprawiłam lekko makijaż i loki na włosach. Do tego założyłam czarne koturny nabijane ćwiekami. Musnęłam jeszcze usta czerwoną szminka i byłam gotowa do wyjścia. Chris miał nie pić, bo miał jutro jakieś spotkanie, wiec przyjechał po nas samochodem razem z Jeyem. Pod dom Justina zajechaliśmy o 20:15. Słychać było muzykę a pod domem stało pełno drogich samochodów. Weszliśmy na podwórko, gdy podeszliśmy pod drzwi, otworzył nam je jakiś mężczyzna zapraszając do środka. Zaprowadził nas do ogromnego pokoju gdzie się wszyscy znajdowali. Było tam pełno znanych osób. Westchnęłam. No tak. To Bieber. Mogłam się spodziewać elitki. Nigdzie go jednak nie widziałam. Poczęstowaliśmy się drinkiem podanym przez kelnera. Zobaczyłam Biebera wchodzącego do pokoju. Poczułam na sobie jego przenikliwy głos. Mierzył mnie wzrokiem. Ruszyłam powoli w jego stronę. Miał na sobie czarne rurki i koszulę w kratę z podwiniętymi rękawami, do tego Supry. Wyglądał całkiem znośnie. Co ja powiedziałam? Poroztrząsałam głową.  Gdy byłam metr od niego podeszła do niego jakaś laska. Miałam to gdzieś podeszłam również.
-Hej. - rzuciłam cicho - on nawet na mnie nie spojrzał i odszedł z tą blondynką. Warknęłam pod nosem i wróciłam do znajomych.
Miałam ochotę podejść do niego i dać mu "liścia".
Wzięłam od barmana kolejnego drinka i usiadłam na jednym z wysokich krzeseł przy barze. Zaczęłam z nim rozmawiać. Był bardzo miły i do tego bardzo przystojny. Dostałam kolejnego drinka i powoli alkohol zaczął uderzać mi do głowy. Zaczęłam flirtować z owym barmanem. Większość wieczoru spędziłam właśnie z nim. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zobaczyłam Biebera świdrującego mnie wzrokiem kiwnęłam do niego dając mu znak by podszedł do mnie. On na to tylko się odwrócił i poszedł w druga stronę. Staną między jakimiś ludźmi. Wkurzyłam się. Zaprosił mnie i nawet nie zamieni ze mną słowa? Odeszłam od baru i ruszyłam w strone Justina. Po drodze minęłam Jeydona i Chrisa, usłyszałam ciche "o nie będzie przyjemne". Podeszłam do Biebera od tyłu i szarpnęłam do za koszulę. Gwałtownie sie odwrócił.
-Co chcesz?! - Burknął niemiło.
W moich oczach można było dostrzec błyskawice ze złości. Złapałam go za rękaw i pociągnęłam do pokoju obok.
-Biebr cholera jasna! - krzyknęłam - powiedz mi o co ci chodzi?! - nie przestawałam krzyczeć - zachowujesz się jak dzieciak! W szkole, tzn w "ławce" i w parku byleś prawie normalny! A teraz?! Co to ma być do cholery? Jesteś jebanym pozerem! Nie wiem co chcesz zdziałać tym, że tak gwiazdorzysz, ale nie wychodzi ci to. - cały czas krzyczałam.
On tylko spuścił wzrok i nic nie odpowiedział.
-No powiedz coś wreszcie!
-Przepraszam. - niemal szepnął
-Przeprosiny odrzucone.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam, zostawiając go samego. Przemknęłam przez tłum ludzi i zamówiłam taksówkę. Nie informując nikogo, ze wychodzę wróciłam do domu. Opadłam na łóżko i od razu zasnęłam.




***********************************
Zaraz zaczyna się rok szkolny więc rozdziały będą się pojawiać jakoś raz w tygodniu.  został jeszcze tydzień to może jeszcze z dwa rozdziały napiszę.
Jak mam kogoś informować to zostawcie w komentarzu swojego TT albo nr GG ;)

sobota, 25 sierpnia 2012

Rozdział 3 - "One day we'll die"

Przebudziłam się nad ranem. Spojrzałam na zegarek. 7 rano.. Westchnęłam, przekręciłam się na drugi bok i patrzyłam tępo w ścianę. Coraz bardziej mnie to wszystko przerasta. Leżałam tak do 9, aż do mojego pokoju nie wszedł Ryan. 
-Co dziś robimy?
-Idziemy się najebać.. 
Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem..
-No proszę... - usiadłam po turecku na łóżku i wpatrywałam się w brata oczami niczym kot ze shreka.. 
-Skoro tak bardzo chcesz.. 
-Taak..
-To o 13 na dole.. - rzucił i wyszedł z mojego pokoju.
Uśmiechnęłam się blado i poszłam do łazienki. Napuściłam wody do wanny. Moczyłam się w wannie dobre 2 godziny. Wysuszyłam włosy, pomalowałam się, ubrałam czerwone rurki, czarną bokserkę i czarne trampki. Westchnęłam i wyszłam z łazienki. Zeszłam do kuchni i zjadłam płatki z mlekiem. Do 13 jeszcze trochę czasu zostało więc wzięłam laptopa i napisałam do znajomych że o 16 spotykamy się na "melinie" i robimy ognisko.  Melina to nasze miejsce spotkań. Jest ono przy jeziorze na łąkach na obrzeżach miasta. Zawsze  się tam dobrze bawiliśmy. Wszyscy potwierdzili obecność.
Ryan zawołał mnie z dołu. Zarzuciłam na siebie skórzaną kurtkę i zbiegłam na dół.
-Melina time! - zawołałam z uśmiechem.
-Wspominał ktoś, coś o melinie? - zawołała Lauren z kuchni.
-Ano. Robimy ognisko - wyjaśniłam
-okok, to ja wpadnę razem z Kate i Xavierem.
-Ok, my jedziemy na zakupy. Widzimy się na miejscu - rzucił Ryan i wyszliśmy.
Wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do sklepu. Kupiliśmy wszystko co potrzebne i pojechaliśmy na meline.
Przygotowaliśmy ognisko i wszystko inne. Jak się ściemni to je rozpalimy.
Usiadłam na jednej z drewnianych ławek ustawionych dookoła ogniska, gdy przyszedł Xavier, Elena, Kate i Lauren. Po chwili przyszedł Chaz, Chris i Jey.
Chaz usiadł koło mnie podając mi piwo.
-Weź się uśmiechnij - powiedział stanowczo.
Westchnęłam i wysiliłam się na uśmiech. Chłopaki w tym czasie rozpalali ognisko.
-No co jest? - zapytał kładąc rękę na moim ramieniu.
-Nie daje już rady - wyrzuciłam z siebie - Najpierw straciłam Jerra, teraz Elena z Xavierem wyjeżdża. Kogo jeszcze stracę? Na prawdę nie mam już siły na te ciągłe rozstania.
Wypiłam piwo prawie duszkiem i wzięłam następne. Westchnęłam znów i dojrzałam w oddali dwie postacie. Odgadłam, że go chłopacy. Gdy podeszli bliżej ujrzałam uśmiechniętego Codyego i trochę mniej zadowolonego na mój widok Biebera. jakoś nigdy za nim nie przepadałam, a teraz jak stał się tą rozpieszczoną gwiazdką to już w ogóle. Cody podszedł do mnie i się przytulił. Justin spojrzał tylko na mnie uśmiechając się krzywo, ja na to teatralnie wywróciłam oczami i wróciłam do picia piwa. Usiedli na ławce obok nas. Co jakiś czas czułam na sobie wzrok Biebera. Wzdrygnęłam się. Wypiłam jeszcze parę piw i zaczęło kręcić mi się w głowie. Spojrzałam na zegarek dochodziła 3 w nocy. Wstałam i podeszłam do Ryana prosząc by odwiózł mnie do domu. Miał nie pic, ale powiedz mu żeby nie pił.
-Ryan cholera, miałeś nie pic.. obiecałeś.. - jęknęłam - chyba będę musiała wracać pieszo..
-Justin nie pił. Odwieziesz ją prawda? - powiedział Cody.
Spojrzałam na niego wzrokiem zabójcy. Justin zmierzył mnie wzrokiem.
-No, to ja chyba jednak wrócę sama.
Wzięłam z ławki torebkę i ruszyłam przed siebie chwiejnym krokiem. Było bardzo ciemno, co chwile potykałam się o jakiś kamień ledwie łapiąc równowagę. Oparłam się o drzewo czując, że zaraz się przewrócę. Ktoś złapał mnie pod rękę.
-Chodź.. - powiedział lekko zachrypniętym głosem - ostrożnie - dodał.
Po chwili dopiero zorientowałam się, że to Justin. Byłam za bardzo pijana, by opierać się i wrócić w pojedynkę. Zaprowadził mnie do swojego samochodu i zawiózł do domu. Pod domem otworzył mi drzwi i zaprowadził do mojego pokoju. Od razu zasnęłam.
Rano obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Przeciągnęłam się i zeszłam do kuchni. Była 12, w domu nikogo nie było. Wzruszyłam ramionami, wyciągnęłam butelkę wody z lodówki i wróciłam do łóżka. Spóźniłam się na jakieś 3 lekcje, więc dojście na ostatnią było bez sensu.
Po chwili znów zasnęłam.

*
Wtorek. Tak bardzo nie chciałam tego dnia. Znów nie poszłam do szkoły. Za bardzo stresowałam się wyjazdem przyjaciół. Tak bardzo nie chciałam ich stracić.
Gdy nadeszła chwila rozstania nie mogłam powstrzymać łez.
-Obiecajcie, że będziecie pisać jak najczęściej się da - wychlipiałam przez łzy
-Obiecuję - powiedzieli równo przytulając się do mnie. Nawet Xavier uronił kilka łez.
Z głośników dobiegł kobiecy głos mówiący, że pasażerowie lotu 156 udali się już do odprawy. Ostatni raz ich przytuliłam i wróciłam z rodzeństwem do domu. Położyłam się na łóżko, założyłam słuchawki i włączyłam mp4. Zamknęłam oczy..

One day we'll die (Pewnego dnia umrzemy)
Your love will stay (Twoja miłość pozostanie)
As long as mine (Tak długo jak moja)
You were all my life (Byłeś całym moim życiem)
It was fine to love you (Było mi dobrze Cię kochać)
You'll be on my mind (Będziesz w mojej pamięci)
Forever (Na zawsze)



Po moichpoliczkach znów zaczęły spływać łzy. Wtuliłam się w poduszkę. Otworzyłam klapkęod telefonu i wypadła żyletka. Zacisnęłam mocno powieki i znów to zrobiłam.Głębokie rany nie chciały przestać krwawić, drżącymi rękami owinęłam leweprzedramię bandażem i położyłam się. Prawie od razu zasnęłam. Zawsze po tym misię bardzo dobrze spało.
*


Obudził mnie budzik grając piosenkę Sum41 - No reason. Uśmiechnęłam się lekko,bo bardzo lubię tą piosenkę. Byłam wypoczęta. Spojrzałam na bandaż, który w miejscach cięć zrobił się czerwony. Skrzywiłam się. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam czerwone rurki, czarną bokserkę i czarną bluzę. Rękawy zaciągnęłam tak,że zakrywały mi całe dłonie. Nikt nie mógł tego zobaczyć. Znów się skrzywiłam. Wyprostowałam włosy i zrobiłam czarne kreski wokół oczu.Zeszłam na dół. Zjadłam płatki z mlekiem. Spojrzałam za okno świeciło słońce.Uśmiechnęłam się do pogody i założyłam czarne trampki. Wyszłam z domu i wsiadłam w samochód. Ruszyłam do szkoły. Nie lubiłam śród. Zawsze w ten dzień moje rodzeństwo wraz z Kate szli na późniejszą godzinę co doprowadzało do tego, że cały dzień byłam sama. Teraz nie ma już Eleny i Xaviera to w ogóle czuje się dziwnie samotna. Westchnęłam parkując pod szkołą. Oparłam się o maskę samochodu i wyciągnęłam z torby paczkę papierosów. Odpaliłam i zaciągnęłam się mocno. Odetchnęłam trochę bardziej rozluźniona. Zdepnęłam końcówkę papierosa i weszłam do szkoły. Patrząc pod nogi wpadłam na kogoś.
-Jak łazisz do cholery? - warknęłam podnosząc głowę by sprawdzić kto na mnie wpadł. Ujrzałam skrzywioną twarz Biebera. Od razu przed oczami ukazały mi się sceny jak to mnie prowadził do domu. Wzdrygnęłam się i wyminęłam go. Poszłam do klasy. Usiadłam jak zwykle w ostatniej ławce pod oknem i wpatrywałam się w to co dzieje się za oknem. Nadal wpatrując się w okno usłyszałam słowa nauczycielki.
-To nasz nowy uczeń. Usiądź proszę koło Mii, bo to ostatnie wolne miejsce.
Oderwałam wzrok od okna i spojrzałam na owego "nowego ucznia". Aż mną wstrząsnęło. Nie, to są chyba jakieś jaja, pomyślałam gdy ujrzałam podchodzącego do mnie Biebera.  Usiadł koło mnie, odwróciłam głowę i dalej patrzyłam się w okno. On jakby nigdy nic wlepił we mnie ten swój dziwny wzrok, który przeszywał mnie całą. O co mu chodzi? Czemu on tak na mnie patrzy? - pytałam się w myślach. Zrobiło mi się gorąco, odruchowo podwinęłam rękawy bluzy pod łokcie, zapominając o znajdujących się na moich rękach świeżych bliznach.
To było dla mnie tak normalne, że najzwyczajniej w świecie nie zwracałam na to uwagi, lecz inni niestety tak.
-Mia - szepnął mój towarzysz z ławki.
-Co? - odpowiedziałam niechętnie odwracając się do niego.
-To - wskazał podbródkiem moją rękę.
-Ohh.. - z powrotem spuściłam rękawy bluzy. - Nic nie widziałeś, Bieber! - warknęłam.
Na szczęście po chwili zadzwonił dzwonek. Wstałam i wyszłam. Reszta lekcji minęła podobnie. Ja patrzyłam w okno, a Justin przeszywał mnie wzrokiem.
Jak najszybciej chciałam wrócić do domu. I tak zrobiłam. Cały dzień się do nikogo nie odzywałam. Z słuchawkami na uszach zasnęłam...

****************

Jak mam kogoś informować o NN to tam gdzieś jest podany mój nr GG, albo mogę wam to pisać na Twitterze. Nazwy zostawcie w komentarzach, albo napiszcie do mnie po prostu na tt.
@Shempi_x3

Rozdział 2 - "Serce znów mi pęka"

Obudziły mnie promienie słońca wpadające do pokoju. Przetarłam oczy i podparłam się na łokciach. Obok mnie leżał Xavier. Opadłam z powrotem na poduszkę. Starałam sobie przypomnieć coś z wczorajszego wieczoru, ale nie mogłam. Poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i zeszłam na dół. W kuchni siedział tylko Jey, Ryan i Kate. Na stole leżała góra naleśników i kilka butelek z wodą.
-Hejka
Rzuciłam do wszystkich po czym wzięłam jedną butelkę wody i usiadłam przy stole. Napiłam się. Strasznie mnie suszyło. Nie dziwne. Kac.
-Pamiętacie coś z wczoraj? Bo ja nie bardzo.
-Ja wczoraj nie piłam także.. No..
-Ano tak..
-Mam nadziej, że nie zrobiłam nic głupiego.. - skrzywiłam się...
-Eee.. oprócz tego, że tańczyłaś na stole i przelizałaś się z Xavierem to nic..
-Że z kim się przelizałam?
-Noo.. Z Xa..
-Nie kończ.. Ale to nie możliwe...
Wkurzyłam się. Nie powinno tak być. My się tylko przyjaźnimy. Potrząsnęłam głową. Wstałam, chwyciłam kurtkę i wyszłam z domu. Poszłam jak najszybciej do siebie. Weszłam na górę i położyłam się na łóżku.
Nie mogę przyjąć do wiadomości, że to zrobiłam. To zepsuje nasza przyjaźń. Potrząsnęłam głową i wstałam z łóżka. Przebrałam się. Założyłam czarne rurki, koszulkę ze Slipknota, czarną bluzę, glany i skórzaną kurtkę. Wyszłam na spacer.
Pogoda mnie przerażała, ale musiałam się przejść. Poszłam do parku. Usiadłam na ławce. Podkuliłam nogi pod brodę i objęłam je rękoma.
Byłam pijana. Tak to można wytłumaczyć.
Zaczął padać deszcz. Wstałam z ławki i ruszyłam przed siebie. Patrzyłam się w czubki swoich butów. Nagle ktoś na mnie wpadł. Albo ja na niego. Podniosłam głowę do góry i ujrzałam Codyego.
-Czemu chodzisz po deszczu? -zapytał
-A tak wyszło..
-Chodź.. do mnie jest bliżej. Wysuszysz się.
-Dzięki.
Szybko doszliśmy do jego domu.
Zaprowadził mnie do swojego pokoju. U Codyego byłam chyba tylko 2 razy. I to na jakiejś imprezie. Dał mi suchą dużą koszulkę i wskazał na łazienkę.
-Zrobię herbatę. - zaapelował
-Okej..
Weszłam do łazienki. Przebrałam się i ogarnęłam się trochę.
Wyszłam i usiadłam na środku łóżka po turecku. Po chwili przyszedł Cody z dwoma herbatami.
Podał mi jedną.
-Dziękuję.
Posłałam mu ciepły uśmiech.
-Nie ma za co.. - zawiesił się jakby nie był pewny czy o coś zapytać..
-Co robiłaś w taka pogodę na dworze? Byłaś strasznie zdezorientowana..
-Siedziałam w parku i potem zaczęło padać.. Jakoś dziwny nastrój mam dzisiaj..
-Okej.. rozumiem.. mam nie pytać..
Lubię go za to, że wie w którym momencie się zamknąć i nie brnąć w temat dalej..
-Może chcesz jakiś film obejrzeć?
-Chętnie.
Przyniósł popcorn i cole.
Oglądaliśmy "Noc żywych kretynów" świetna komedia. Uwielbiam ja.
Około 20 odwiózł mnie do domu, bo nadal padało. Wzięłam szybki prysznic i od razu poszłam spać.

Przebudziłam się o 13. Zeszłam do kuchni w za dużej na mnie czarnej koszulce służącej mi za piżamę. Zjadłam płatki z mlekiem i wróciłam do siebie. Włączyłam laptopa, jakąś muzykę i ogarnęłam fejsa i te pierdoły. Po chwili dostałam wiadomość od Eleny.
"Musimy pogadać."
"Okej, to wpadnij do mnie"
"Zaraz będę"
Byłam ciekawa, o co może chodzić, no ale dowiem się jak przyjaciółka do mnie przyjdzie.
Czekając na Elena przeglądałam różne strony internetowe. z dołu dobiegł dzwonek do drzwi, pośpiesznie zbiegłam na dół i otworzyłam drzwi. W progu stała Elena ze smutnym wyrazem twarzy.
-Co jest kochanie? - zapytałam zmartwiona
-Zaraz Ci wszystko opowiem..
Poszłyśmy do mojego pokoju, dziwne, bo w domu nikogo nie było. No, ale cóż..
Usiadłyśmy po turecku na przeciwko siebie..
-No mów.. - zachęciłam..
-No bo.. - zawahała się - wyprowadzamy się do Londynu.
-Coooo?! Ale jak to?! - w oczach zebrały mi się łzy..
-No tak.. Ojciec dostał tam dobra pracę i rodzice nie chcą przegapić tej okazji..
W jej oczach widziałam smutek, rozpacz. Przytuliłam się do niej i się rozpłakałam.
-Dlaczego muszę tracić kolejne osoby na których mi tak cholernie zależy?
-Jakbym mogła to bym została, tak bardzo nie chce tam jechać. Ale rodzice postawili mnie i Xaviera przed faktem dokonanym. Powiedzieli, że mamy już tak kupiony dom, a na ten mamy kupców.
-To nie możliwe.. - po policzkach spływały mi łzy - kiedy.. - nie mogłam dokończyć.. kiedy się wyprowadzacie?
-We wtorek..
-Słucham?! Czemu tak szybko?
-To przecież nie ode mnie zależy..
Nie mogłam w to uwierzyć. Najpierw straciłam Jera, teraz mam stracić dwójkę przyjaciół? Elene i Xaviara znam tak długo.. Byli dla mnie jak brat i siostra. Nadal nie mogłam uwierzyć również w to, że pocałowałam Xaviera. Kocham go, ale jak przyjaciela, brata. Teraz gdy już moje życie prawie wróciło do normy, serce znów mi pęka. Dlaczego? Dlaczego to spotyka właśnie mnie i moich przyjaciół? Dlaczego życie jest takie okrutne? Tak, wiem.. Nikt nam nie obiecywał, że będzie łatwo. Alenie powiedział też, że na każdym kroku będziemy tracić osoby, które dla nas znaczą wszystko. Przecież przyjaciele powinni być przy tobie zawsze. Dlaczego więc muszą mnie opuścić? Dlaczego zostawiają mnie samą? No tak, nadal będę miała Ryana, Lauren i Kate.. Ale.. jak tylko pomyśle, że już nigdy ich nie zobaczę..
Potrząsnęłam głowa i ponownie wtuliłam się w Elenę.
-Powinnaś porozmawiać z Xavierem.
Westchnęłam.
-Wiem..
-Nie tylko o wyprowadzce.. Dobrze wiesz o czym..
-Tak.. Ale.. Ja nawet nie wiem jak do tego doszło..
-Widziałam to.. Tańczyliście, przytuleni do siebie.. I tak samo wyszło..
-Aha.. Nic nie pamiętam..
Znów westchnęłam i sięgnęłam po telefon. Napisałam smsa do Xaviera.
"Za godzinę w parku, tam gdzie zawsze."
Po chwili dostałam odpowiedź.
"Okej, będę."
Elena poszła do siebie, bo musiała zacząć się pakować.
Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i się ogarnęłam. Założyłam szare rurki, koszulkę z The Pink Spiders, glany i skórzana kurtkę. Lekko się pomalowałam i wyszłam w umówione miejsce. Pogoda nawet nie była taka zła, co wywołało u mnie lekki uśmiech. Gdy dochodziłam do ustalonego miejsce zobaczyłam, że Xavier już tam jest. Wzięłam głęboki oddech i usiadłam obok niego na ławce.
-Hej - powiedziałam zachrypniętym głosem.
Łzy znów cisnęły mi się do oczu.
-Cześć - odpowiedział i spojrzał na mnie.
W jego oczach widziałam ból. Po policzkach zaczęły spływać mi mimowolnie łzy. Spojrzałam na niego zapłakana i bez słowa wtuliłam się w jego klatkę. Objął mnie jedna ręka w pasie, drugą wplótł w moje włosy. Kurczowo trzymałam się jego kurtki. Tak bardo nie chciałam żeby wyjeżdżał, ani on, ani jego siostra. Dlaczego?!
-Obiecaj, że będziesz do nas przyjeżdżał.. - szeptałam w jego klatkę.
-Obiecuje.
Pocałował mnie w czubek głowy. Uniosłam lekko głowę i spojrzałam mu w oczy.
-Powiedz mi jeszcze.. Dlaczego? Jak to się stało, że.. wtedy na imprezie u Jeya.. No wiesz..
-Posłuchaj.. - Urwał. Wziął głęboki oddech - Bo Cię Kocham. Kochałem już przed tym jak zaczęłaś być z Jeremym.. Ale nie chciałem Ci tego mówić, bo byłaś taka szczęśliwa..
Słysząc jego słowa po moich policzkach spływało coraz więcej łez.
-Boże.. Jak musiałeś się czuć.. Patrząc na nas.. Jeny.. Przepraszam..
-Nie masz za co przepraszać.
Przyłożył mi rękę do policzka i głęboko patrzył mi w oczy. Czułam.. Czułam coś dziwnego.
To co zawsze czułam przy Jeremym tylko w tym wypadku uczucie to jest trochę słabsze.
W tym momencie uświadomiłam sobie, że ja do Xaviera również coś czuje. Coś więcej niż do przyjaciela. Ale i tak teraz to nie ma sensu, bo się wyprowadza. Również przyłożyłam rękę do jego policzka. Westchnęłam i lekko musnęłam jego wargi. Zdziwiony lekko się odsunął. teraz on musnął moje usta. Sprawdzał. Sprawdzał, czy nie będę się opierać. Nie zamierzałam. Wplotłam palce w jego włosy po czym przyciągnęłam go mocniej do siebie. Całował mnie tak delikatnie. Lekko gładził językiem moje podniebienie. Poczułam, że się uśmiecha. Ja również się uśmiechałam. W brzuchu czułam stado motyli.

Gdy wróciłam do domu byłam w totalnym szoku. Doskonale wiedziałam co zrobiłam, ale nie żałowałam. Byłam w szoku dlatego, że przez tak długi czas coś do mnie czuł, że mój związek z Jerem go nie zniechęcił. Potrząsnęłam głową. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać.

Rozdział 1 - "Jestem im za to bardzo wdzięczna."

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

Położyłam się na łóżku mając nadzieję, że szybko uda mi się zasnąć. Łzy jednak mimowolnie spływały po moich policzkach.
-Chcę mieć świadomy sen, chcę mieć świadomy sen, chcę mieć świadomy sen.. - powtarzałam w myślach. Od dnia w którym to sie stało co dzień śniłam świadomie. Przywolywałam Jerremyego. Był jak prawdziwy.
Po chwili zasnęłam.
Stałam w parku i rozglądałam się dookoła. Chcąc sprawdzić czy śnię świadomie lekko podbiłam się w powietrze i zaczęłam lewitować.
-Udało sie..  - powiedziałam do siebie. Stanęłam na ziemi.
Skupiłam sie na ukochanym. Po chwili pojawił się przede mną. Tak jak widziałam go poraz ostatni, przed feralnym dniem. Miał włosy w nieładzie, podpuchnięte oczy pomalowane czarna kredką. Był bez koszulki i w czarnych rurkach. Wtuliłam się w niego. On mnie obją. Spojrzałam na niego i pocałowałam. Tak bardzo mi tego brakuje.
Leżeliśmy na trawie wpatrując się w gwiazdy. Usiadłam i patrzyłam na niego. Chciałam go zapamiętać właśnie takiego. Po chwili on przyłożył rękę do mojego brzucha i sie uśmiechnął. Powoli zaczął znikać. Po policzkach zaczęły spływac mi łzy.
Obudzilam się z załzawionymi oczyma. Spojrzałam na zegarek 7 rano. Za jakieś pół godziny wszyscy wstaną, ale miałam to gdzieś.
-Nie mogę tak dłużej! - krzyczałam w myslach.
Wstałam z lóżka i otworzyłam szufladę szafki nocnej. Były tam lekarstwa na depresje Jerra. Dlaczego ja je miałam? Bo miał zanim się poznalismy próbę samobójczą. Wziął za dużo tabletek, na szczeście go uratowali. Wiedziałam, że byłby do tego zdolny tak więc jego lekarstwa miałam ja. Co dziennie dostarczałam mu przepisaną przez lekarza dawkę. Teraz jednak jestem w takim stanie, że..
Ehh..
Wyjęłam opakowanie 60 tabletek. Kilku tabletek już w nim nie było. Po cichu zeszłam na dół, do kuchni. Wyjęłam z lodówki napoczętą butelkę bolsa. Osunęłam się po ścianie i usiadłam na ziemi. Po policzkach nadal spływały łzy. Nie umiałam ich opanować. Drżącymi rękoma odkręciłam pudełko tabletek. Wysypałam kilka na ręke i odkręciłam butelkę wódki. Połknęłam tabletki i popiłam wódka. Skrzywiłam się. Znów wysypałam kilka tabletek na rękę, połknęłam i popiłam alkoholem. Powtórzyłam czynnosc jeszcze dwa razy. Kręciło mi się w głowie, było mi strasznie niedobrze. Po policzkach spływaly mi coraz mocniej łzy. Przysłaniały mi wszystko. Ledwie co widziałam. Ktoś kiedyś powiedział "połknąc kilkanaście tabletek i zasnac. na zawsze.." To nie jest takie proste. To "zasnąć". Miałam ochotę zwymiotować. Spróbowałam wstać. Miałam nogi jak z waty. Podeszłam do umywalki i wsadziłam dwa palce do gardła. Nic.
-Kuuuuurwaaa.. - wyzywałam w myślach..
Po chwili nogi się pode mną ugięły i upadłam na ziemię. Słyszałam wszystko jakby za szybą. Najpierw ciche kroki, potem stlumiony krzyk. Potem była już tylko ciemność...

Przetarłam oczy. Rozejrzałam się dookoła. Było dość ciemno. Byłam podłączona do różnych dziwnych pikających przedmiotów. Strasznie bolała mnie głowa. Na fotelu w rogu sali siedział mój brat. Patrzył w sufit. Spróbowałam sie podnieść.
-Fuck.. - syknęłam, bo poczułam ból w całym ciele. Opadłam na poduszkę.
Ryan gwałtownie podniósł się z fotela i spojrzał na mnie.
-Mia! Nareszcie.. - podszedl do mnie i pocałował mnie w czoło.
-Ile juz tu jestem? - zapytałam nieco rozkojarzona
-4 dni.. tak sie martwiłem.. Powiedz mi.. Dlaczego?
-Bo.. Ja nie daje rady..
-Dasz radę.. Masz mnie, Lauren, Kate, Xaviera, Elene.. Cody nawet był..
Rozpłakałam się...
-Śpij.. Odpoczywaj.. - mówiąc to złapał mnie za ręke.


TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ

Z dnia na dzień jest chyba coraz lepiej.. Już nie siedzę całymi dniami w domu, zaczęłam już prawie normalnie żyć, śmiać się. Rodzeństwo i przyjaciele bardzo mnie wspierali.
Chaz, Chris i Jey z którymi zawsze miałam słaby kontakt, bo tylko czasem pogadaliśmy w szkole czy na jakiejś imprezie, nawet starali sie jakoś wyciągnąć mnie z domu. Jestem im za to bardzo wdzięczna.

Obudził mnie budzik. No tak. Czas do szkoły. Na szczęście dziś piatek. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Wzięłam orzeźwiajacy prysznic. Ubrałam czarne rurki i czarną bokserkę i glany. Pomalowałam oczy jak zwykle na czarno i usta musnęłam czerwona pomadką. Włożyłam do torby potrzebne rzeczy i zeszłam na dół. W kuchni siedział Ryan.
-Hej - przywitałam się - co ty dzisiaj tak wcześnie?
-Siema, no musze być wcześniej dzisiaj. Podrzucić cie?
-Pewnie.. - Wzdrygnęłam się patrząc na pogodę za oknem.
No tak kończy się zima. Nie lubie tej pory roku. Jest tak.. Mokro.. I zimno.. Chociaż już było cieplej niż miesiąc temu, to i tak nie lubię. Jeszcze tylko miesiąc i zacznie się wiosna.. Uśmiechnęłam się do tej mysli.
Zjadłam płatki z mlekiem, poszłam jeszcze na górę umyć zęby. Załozyłam czarną skórzaną kórtkę i wyszłam razem z bratem do garażu. Do szkoły dojechaliśmy w jakieś pieć minut.
Była jeszcze przerwa. Ruszyłam do swojej szafki, by zostawić w niej kurtkę. Odłożyłam ją.
-Mia! - usłyszałam za plecami. - Odwróciłam się, po drugiej stronie korytarza stala Kate. Zamknęlam szafkę i ruszyłam w strone kuzynki. Przywitałam się z nia buziakiem w policzek.
-Dziś impreza u Jeydona, jesteśmy zaproszone.. - zaśmiała się.
-Jakby moglo byc inaczej.. - lekko się zaśmiałam.
Zadzwonił dzwonek. Poszłam na lekcie.
Dzień w szkole minął dość nudno. Zawsze ktos zrobił coś smeisznego, a dziś? Chyba ta pogoda wprawiła wszystkich w taki nastrój. Wychodząc z ostatniej lekcji udałam się ponownie do szfki. Po drodze wpadłam na Lauren, jakoś cały dzień jej nie widziałam.
-Hej mała - przywitałam się z nia. - przyjechałaś samochodem? - spojrzałam na nia błagalnie, bo nie lubię poruszać się pieszo w taką pogodę.
-Siema, siema. Ano, tak..
-To dobrze.. Kończysz już? - spytam
-Tak, tylko pójdę do szafki jeszcze.
-Okej, widimy się przy głównym?
-Ok
I poszłyśmy do swoich szafek.
Wracając z siostrą do domu, powiedzialam jej o imprezie u Jeya. Marudziła, że nie ma w co sie ubrać tak więc postanowiłyśmy wybrać się na zakupy.
W domu czekało na nas pyszne spaghetti. Zjadłysmy obiad i poszłyśmy do siebie. Zadzwoniłam do Kate i Eleny czy pojadą z nami. Zgodziły się.
Poszłam po siostrę.
-Gotowa?
-Tak.. - oznajmiła
-Jedzie z nami jeszcze Kate i Elena.
-O.. fajnie.
Wsiadłyśmy do mojego kanarkowo żółteko Porsche Carrera 911 Turbo. Kocham ten samochód. Co z tego, że jestem dziewczyną? Uwielbiam samochody i motory. Podjechałyśmy po przyjaciółki i udałyśmy się do największego centrum w Atlancie. Kupiłam sporo ciuchów. Na dzisiejszą imprezę wybrałam czarne leginsy sięgające za kolana, fioletową spódniczkę i do tego czarną bluzkę z głębokim wycięciem na plecach. Byłyśmy bardzo zadowolone z naszych zakupów. Odwiozłyśmy dziewczyny do domów.
Wróciłysmy do domu i poszłysmy do siebie sie przygotować. Była 18. O 20 mieliśmy być u Jeya. Wzięłam prysznic. Wyprostowałam włosy, pomalowałam się jak zwykle na czerno i do tego czerwona pomadka. Ubrałam się w nowo kupione ciuchy, do tego założyłam fioletowe wysokie do kolan trampki. I byłam gotowa do wyjsćia. Była 19:30. Jeydon mieszka całkiem niedaleko tak więc idziemy pieszo, bo na kacu nie będziemy przecież jeździć samochodem. Bo jest zasada "pijesz? nie jedź. nie pijesz? to sie napij." Pomagało mi topienie smutków w alkoholu także tym bardziej..
Już ulicę przed domem Jeya słychać było muzykę. Na drzwiach była kartka z napisem "Wejść, pukania czy dzwonka i tak nie słychać" Zaśmiałam sie i weszliso środka. Było sporo ludzi. Znaleźliśmy swoich znajomych, tańczylismy, pilismy i było calkiem przyjemnie. Ogolnie byłam wesoła, ale gdzies w środku nadal odczuwam ból. Lecz po kilku drinkach iż go nie odczuwałam. Bawiliśmy się do rana. Jey powiedzial, żebyśmy przespali sie u niego. Zgodziliśmy się, bo jakbym znów do domu wróciła nawalona to pewnie już by mnie nigdzie nie puszczali.
Walnęłam się na łóżko i od razu zasnęłam..



PROLOG

Cały dzień będąc w szkole zastanawiałam się czemu nie ma mojego chłopaka. Jest w ostatniej klasie. Ja jestem w drugiej. Martwiłam się o niego, bo nie odbierał ode mnie telefonów i nie odpisywał na smsy. Martwiłam sie tak bardzo, bo niedawno stracił rodziców, popadł w depresję i miał mysli samobójcze. Po skole szybko udałam się do domu. Gdy weszłam do pokoju, na łozku ujrzałam kopertę, białą zaklejoną z moim imieniem. zdziwiłam sie i otworzyłam kopertę, a nastepnie rozłożyłam kartkę która znajdowała sie w środku.

" Jeżeli to czytasz to znaczy, że mnie już nie ma. Przepraszam, ale nie umiem inaczaj. To wszytko mnie przerasta. Dobrze wiesz jaki jestem, nie potrafię tak dłużej. Przepraszam, możesz mnie znienawidzić, ale tak bedzie lepiej. Dla nas obojga. Ułozysz sobie życie od nowa. Będzie o wiele lepsze. Chcę żebyś była szczęśliwa. Wiem, że ty też dla mnie tego chciałaś. Tak więc teraz jestem szcześliwy. Może tam nie ma Ciebie, ale tak jest lepiej. Kocham Cie i przepraszam. Jerremy. "

Z moich oczu lały się strumienie łez. Rzuciłam list i wybiegłam z domu. Udałam się do domu mojego ukochanego. Wbiegłam do domu i od razu udałam się do jego pokoju. Lecz go tam nie zastałam. Otworzyłam drzwi do łazienki. Nogi się pode mną ugięły i opadłam na ziemię. Na czworaka podeszłam do Jerra. Chwycilam jego zakrwawioną rękę w dłoń i przyłozyłam do twarzy. Była taka zimna.
-Dlaczego? - łkałam.
Zauważyłam leżącą koło jego drugiej reki żyletkę. Była cała od krwi. Chwyciłam ją i przecięłam nadgarstek. Lecz nie tak by sie wykrwawić. Zrobiłam jeszcze kilka ran. Kilka!? Moja całe przedramie pokrywały teraz krwawe blizny. Nie chciałam śmierci, bałam się jej. Więc skończyło się tylko na pocięciu. Musiałam jakos odreagować, miałam ochotę coś rozwalić, lecz moje drzące ręce i nogi jak z waty na to nie pozwalały.
-Kocham Cię.. - szepnęłam i pocałował go w usta.
Może to dziwne, ale musiałam się z nim pożegnac. Po moich policzkach nadal spływały mimowolnie łzy.
Połozyłam głowę na jego klatce i łkałam. 
Po chwili do owej łazienki wbiegła Lauren. Zakryła ręką twarz i stłumiła krzyk. Wyjęła z ręki telefon i zadzwoniła na pogotowie. Ukucnęła nade mną i mnie przytuliła. Wtuliłam się w nią.
-Jak mnie znalazłaś? - wychlipiałam
-Znalazłam list. Przepraszam, że przeczytałam, ale.. zorientowałam się, że to on spowodował twoje zachowanie, chciałam cię znaleźć.
Rozumiałam ją. Trzymałam sie kurczowo jej koszulki. Po chwili przybyli sanitariusze. Połozyli Jerremyego na nosze i przykryli czymś białym. Nie mogłam opanować łez. Mnie również zabrali, Opatrzyli mi ręke. Gdy rodzice mnie odbierali nawet tego nie skomętowali. Jedynie Ryan i Luren byli przy mnie, starali się zrozumieć. Potem wspierali mnie również przyjaciele...



Bohaterowie



                  
Mia Sheckler - 18 lat.
Mieszka w Atlancie. Chodzi do liceum razem ze swoim rodzeństwem. Ma bardzo dobry kontakt ze starszym bratem i młodsza siostra. Słucha przeróżnych gatunków muzyki. Jest zwariowana, ale tez i opanowana jak wymaga tego sytuacja. Uwielbia jeździć na koncerty. Gra na gitarze i perkusji. Troche jeździ na desce. Kocha motocross. jest załamana po stracie chlopaka.






Ryan Sheckler - 19 lat.
Brat Mii, kocha jeździć na desce, zajął pierwsze miejsce na światowych zawodach w tej dyscyplinie.  Lubi też jeździć na BMX'ie. Bardzo kocha swoje siostry, wspiera je w problemach i one jego też.




Lauren Sheckler - 16 lat.
Jest szalona, ma zawsze jakieś glupie pomysły. Gra na fortepianie. Jeździ na BMX'ie. Bardzo dobrze rysuje i maluje. Lubi spedzać czas z przyjaciółmi. Dużo imprezuje ze swoim rodzeństwem. Są bardzo dobrymi przyjaciółmi.



Kate Williams - 17 lat.
Kuzynka Mii, Ryana i Lauren. Równnież mieszka w Atlancie i chodzi z kuzynostwem do jednego liceum. Gra w internetowym radiu i na różnych dyskotekach. Chce zostać DJ'ką.



Justin Bieber - 18 lat.
Sławny na cały świat piosenkarz. Ma dość prywatnych nauczycieli, w drugim semestrze przenosi się do liceum do którego chodzą jego przyjaciele - Christian, Chaz i Jeydon. Trochę gwiazdorzy, ale z czasem to się zmienia.



Christian Beadles - 16 lat.
Zwariowany, cały czas się ze wszystkiego smieje. Nagrywa smieszne filmiki i wrzuca je na YT, tak jak jego przyjaciel Jeydon. Próbuje przemówić Justinowi do rozsądku, że uderzyła mu woda sodowa do głowy, ale nic z tego nie wychodzi. Ma siostrę Caitlin.



Jeydon Wale - 18 lat.
Cały czas mu odwala, nie umie byc poważny, ale jest bardzo kochany. Wrzuca swoje smeiszne filmiki na YT, przez co stał się bardzo rozpoznawalny. Razem z przyjaciółmi stara się przemówić do rozsądku Bieberowi, ale nie udaje im sie to, ale do czasu...




Chaz Somers - 17 lat.
Przyjaźni się z Chrisem, Jeyem i Justinem. Znają się praktycznie od dziecka. Jest niesmiały, romantyczny i uczuciowy. Jeździ BMX'ie. Pogrywa na gitarze. Chodzi do liceum razem z przyjaciółmi. Z Mią i jej rodzeństwem znają się i często wychodzą na miasto razem, często towarzyszy im Chris i Jey.




Xavier O'Reilly - 18 lat.
Przyjaciel Codyego, brat Eleny. Pzyjaźni się również z rodzeństwem Shecklerów. Jest modelem. Jest romantyczny i wrażliwy. Podkochuje się w Mii, ale nie chciał psuć jej ostatniego związku, więc siedział cicho. Teraz również się boi, bo jeszcze nie jest gotowa na nowy związek.




Cody Simpson - 17 lat.
Sławny piosenkarz, przyjaźni się z Xavierem. dobrze dogaduje się z jego siostrą i Mią. przeprowadził się z Australii do Alanty, by rozwijac swoją karierę. Nie przepada za Bieberem, bo za bardzo gwiazdorzy. Jemu woda sodowa nie uderzyła do głowy.




Elena O'Reilly - 17 lat.
Przyjaźni sie z Lauren i Mią. Ma bardzo dobre kontakty ze swoim bratem. Bardzo przezyła stratę przyjaciela, a chłopaka Mii. Dla wszystkich jego znajomych i rodziny, jest to ogromna strata. Kocha śpiewać i jeździc na rolkach.




Jeremy Gilbert - 19 lat. [*]
Przez 8 miesięcy chodził z Mią. Miał głęboka depresje po stracie obojga rodziców w wypadku samochodowym. Nie musiał isc do rodziny zastępczej, ponieważ gdy rodzice zginęli byl już pełnoletni. Zmienił swój wygląd przez depresję, rówieśnicy wytykali mu to. Co bardzo go dotkęło, bo był bardzo wrażliwy. Popełnił samobójstwo.



******************************************************
Tak dość dużo postaci, ale nie martwcie się, z czasem będzie ich mniej ;)