sobota, 25 sierpnia 2012

Rozdział 1 - "Jestem im za to bardzo wdzięczna."

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

Położyłam się na łóżku mając nadzieję, że szybko uda mi się zasnąć. Łzy jednak mimowolnie spływały po moich policzkach.
-Chcę mieć świadomy sen, chcę mieć świadomy sen, chcę mieć świadomy sen.. - powtarzałam w myślach. Od dnia w którym to sie stało co dzień śniłam świadomie. Przywolywałam Jerremyego. Był jak prawdziwy.
Po chwili zasnęłam.
Stałam w parku i rozglądałam się dookoła. Chcąc sprawdzić czy śnię świadomie lekko podbiłam się w powietrze i zaczęłam lewitować.
-Udało sie..  - powiedziałam do siebie. Stanęłam na ziemi.
Skupiłam sie na ukochanym. Po chwili pojawił się przede mną. Tak jak widziałam go poraz ostatni, przed feralnym dniem. Miał włosy w nieładzie, podpuchnięte oczy pomalowane czarna kredką. Był bez koszulki i w czarnych rurkach. Wtuliłam się w niego. On mnie obją. Spojrzałam na niego i pocałowałam. Tak bardzo mi tego brakuje.
Leżeliśmy na trawie wpatrując się w gwiazdy. Usiadłam i patrzyłam na niego. Chciałam go zapamiętać właśnie takiego. Po chwili on przyłożył rękę do mojego brzucha i sie uśmiechnął. Powoli zaczął znikać. Po policzkach zaczęły spływac mi łzy.
Obudzilam się z załzawionymi oczyma. Spojrzałam na zegarek 7 rano. Za jakieś pół godziny wszyscy wstaną, ale miałam to gdzieś.
-Nie mogę tak dłużej! - krzyczałam w myslach.
Wstałam z lóżka i otworzyłam szufladę szafki nocnej. Były tam lekarstwa na depresje Jerra. Dlaczego ja je miałam? Bo miał zanim się poznalismy próbę samobójczą. Wziął za dużo tabletek, na szczeście go uratowali. Wiedziałam, że byłby do tego zdolny tak więc jego lekarstwa miałam ja. Co dziennie dostarczałam mu przepisaną przez lekarza dawkę. Teraz jednak jestem w takim stanie, że..
Ehh..
Wyjęłam opakowanie 60 tabletek. Kilku tabletek już w nim nie było. Po cichu zeszłam na dół, do kuchni. Wyjęłam z lodówki napoczętą butelkę bolsa. Osunęłam się po ścianie i usiadłam na ziemi. Po policzkach nadal spływały łzy. Nie umiałam ich opanować. Drżącymi rękoma odkręciłam pudełko tabletek. Wysypałam kilka na ręke i odkręciłam butelkę wódki. Połknęłam tabletki i popiłam wódka. Skrzywiłam się. Znów wysypałam kilka tabletek na rękę, połknęłam i popiłam alkoholem. Powtórzyłam czynnosc jeszcze dwa razy. Kręciło mi się w głowie, było mi strasznie niedobrze. Po policzkach spływaly mi coraz mocniej łzy. Przysłaniały mi wszystko. Ledwie co widziałam. Ktoś kiedyś powiedział "połknąc kilkanaście tabletek i zasnac. na zawsze.." To nie jest takie proste. To "zasnąć". Miałam ochotę zwymiotować. Spróbowałam wstać. Miałam nogi jak z waty. Podeszłam do umywalki i wsadziłam dwa palce do gardła. Nic.
-Kuuuuurwaaa.. - wyzywałam w myślach..
Po chwili nogi się pode mną ugięły i upadłam na ziemię. Słyszałam wszystko jakby za szybą. Najpierw ciche kroki, potem stlumiony krzyk. Potem była już tylko ciemność...

Przetarłam oczy. Rozejrzałam się dookoła. Było dość ciemno. Byłam podłączona do różnych dziwnych pikających przedmiotów. Strasznie bolała mnie głowa. Na fotelu w rogu sali siedział mój brat. Patrzył w sufit. Spróbowałam sie podnieść.
-Fuck.. - syknęłam, bo poczułam ból w całym ciele. Opadłam na poduszkę.
Ryan gwałtownie podniósł się z fotela i spojrzał na mnie.
-Mia! Nareszcie.. - podszedl do mnie i pocałował mnie w czoło.
-Ile juz tu jestem? - zapytałam nieco rozkojarzona
-4 dni.. tak sie martwiłem.. Powiedz mi.. Dlaczego?
-Bo.. Ja nie daje rady..
-Dasz radę.. Masz mnie, Lauren, Kate, Xaviera, Elene.. Cody nawet był..
Rozpłakałam się...
-Śpij.. Odpoczywaj.. - mówiąc to złapał mnie za ręke.


TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ

Z dnia na dzień jest chyba coraz lepiej.. Już nie siedzę całymi dniami w domu, zaczęłam już prawie normalnie żyć, śmiać się. Rodzeństwo i przyjaciele bardzo mnie wspierali.
Chaz, Chris i Jey z którymi zawsze miałam słaby kontakt, bo tylko czasem pogadaliśmy w szkole czy na jakiejś imprezie, nawet starali sie jakoś wyciągnąć mnie z domu. Jestem im za to bardzo wdzięczna.

Obudził mnie budzik. No tak. Czas do szkoły. Na szczęście dziś piatek. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Wzięłam orzeźwiajacy prysznic. Ubrałam czarne rurki i czarną bokserkę i glany. Pomalowałam oczy jak zwykle na czarno i usta musnęłam czerwona pomadką. Włożyłam do torby potrzebne rzeczy i zeszłam na dół. W kuchni siedział Ryan.
-Hej - przywitałam się - co ty dzisiaj tak wcześnie?
-Siema, no musze być wcześniej dzisiaj. Podrzucić cie?
-Pewnie.. - Wzdrygnęłam się patrząc na pogodę za oknem.
No tak kończy się zima. Nie lubie tej pory roku. Jest tak.. Mokro.. I zimno.. Chociaż już było cieplej niż miesiąc temu, to i tak nie lubię. Jeszcze tylko miesiąc i zacznie się wiosna.. Uśmiechnęłam się do tej mysli.
Zjadłam płatki z mlekiem, poszłam jeszcze na górę umyć zęby. Załozyłam czarną skórzaną kórtkę i wyszłam razem z bratem do garażu. Do szkoły dojechaliśmy w jakieś pieć minut.
Była jeszcze przerwa. Ruszyłam do swojej szafki, by zostawić w niej kurtkę. Odłożyłam ją.
-Mia! - usłyszałam za plecami. - Odwróciłam się, po drugiej stronie korytarza stala Kate. Zamknęlam szafkę i ruszyłam w strone kuzynki. Przywitałam się z nia buziakiem w policzek.
-Dziś impreza u Jeydona, jesteśmy zaproszone.. - zaśmiała się.
-Jakby moglo byc inaczej.. - lekko się zaśmiałam.
Zadzwonił dzwonek. Poszłam na lekcie.
Dzień w szkole minął dość nudno. Zawsze ktos zrobił coś smeisznego, a dziś? Chyba ta pogoda wprawiła wszystkich w taki nastrój. Wychodząc z ostatniej lekcji udałam się ponownie do szfki. Po drodze wpadłam na Lauren, jakoś cały dzień jej nie widziałam.
-Hej mała - przywitałam się z nia. - przyjechałaś samochodem? - spojrzałam na nia błagalnie, bo nie lubię poruszać się pieszo w taką pogodę.
-Siema, siema. Ano, tak..
-To dobrze.. Kończysz już? - spytam
-Tak, tylko pójdę do szafki jeszcze.
-Okej, widimy się przy głównym?
-Ok
I poszłyśmy do swoich szafek.
Wracając z siostrą do domu, powiedzialam jej o imprezie u Jeya. Marudziła, że nie ma w co sie ubrać tak więc postanowiłyśmy wybrać się na zakupy.
W domu czekało na nas pyszne spaghetti. Zjadłysmy obiad i poszłyśmy do siebie. Zadzwoniłam do Kate i Eleny czy pojadą z nami. Zgodziły się.
Poszłam po siostrę.
-Gotowa?
-Tak.. - oznajmiła
-Jedzie z nami jeszcze Kate i Elena.
-O.. fajnie.
Wsiadłyśmy do mojego kanarkowo żółteko Porsche Carrera 911 Turbo. Kocham ten samochód. Co z tego, że jestem dziewczyną? Uwielbiam samochody i motory. Podjechałyśmy po przyjaciółki i udałyśmy się do największego centrum w Atlancie. Kupiłam sporo ciuchów. Na dzisiejszą imprezę wybrałam czarne leginsy sięgające za kolana, fioletową spódniczkę i do tego czarną bluzkę z głębokim wycięciem na plecach. Byłyśmy bardzo zadowolone z naszych zakupów. Odwiozłyśmy dziewczyny do domów.
Wróciłysmy do domu i poszłysmy do siebie sie przygotować. Była 18. O 20 mieliśmy być u Jeya. Wzięłam prysznic. Wyprostowałam włosy, pomalowałam się jak zwykle na czerno i do tego czerwona pomadka. Ubrałam się w nowo kupione ciuchy, do tego założyłam fioletowe wysokie do kolan trampki. I byłam gotowa do wyjsćia. Była 19:30. Jeydon mieszka całkiem niedaleko tak więc idziemy pieszo, bo na kacu nie będziemy przecież jeździć samochodem. Bo jest zasada "pijesz? nie jedź. nie pijesz? to sie napij." Pomagało mi topienie smutków w alkoholu także tym bardziej..
Już ulicę przed domem Jeya słychać było muzykę. Na drzwiach była kartka z napisem "Wejść, pukania czy dzwonka i tak nie słychać" Zaśmiałam sie i weszliso środka. Było sporo ludzi. Znaleźliśmy swoich znajomych, tańczylismy, pilismy i było calkiem przyjemnie. Ogolnie byłam wesoła, ale gdzies w środku nadal odczuwam ból. Lecz po kilku drinkach iż go nie odczuwałam. Bawiliśmy się do rana. Jey powiedzial, żebyśmy przespali sie u niego. Zgodziliśmy się, bo jakbym znów do domu wróciła nawalona to pewnie już by mnie nigdzie nie puszczali.
Walnęłam się na łóżko i od razu zasnęłam..



3 komentarze:

  1. troche bezguscie, i piszze sie lekcje a nie lekcie

    OdpowiedzUsuń
  2. narazie ok ale czekam az akcja sie rozkreci

    OdpowiedzUsuń
  3. dużo błędów i powtórzeń.. miałaś fajny pomysł, ale jego realizacja coś ci nie wyszła :)))

    OdpowiedzUsuń