Cały dzień będąc w szkole
zastanawiałam się czemu nie ma mojego chłopaka. Jest w ostatniej klasie.
Ja jestem w drugiej. Martwiłam się o niego, bo nie odbierał ode mnie
telefonów i nie odpisywał na smsy. Martwiłam sie tak bardzo, bo niedawno
stracił rodziców, popadł w depresję i miał mysli samobójcze. Po skole
szybko udałam się do domu. Gdy weszłam do pokoju, na łozku ujrzałam
kopertę, białą zaklejoną z moim imieniem. zdziwiłam sie i otworzyłam
kopertę, a nastepnie rozłożyłam kartkę która znajdowała sie w środku.
"
Jeżeli to czytasz to znaczy, że mnie już nie ma. Przepraszam, ale nie
umiem inaczaj. To wszytko mnie przerasta. Dobrze wiesz jaki jestem, nie
potrafię tak dłużej. Przepraszam, możesz mnie znienawidzić, ale tak
bedzie lepiej. Dla nas obojga. Ułozysz sobie życie od nowa. Będzie o
wiele lepsze. Chcę żebyś była szczęśliwa. Wiem, że ty też dla mnie tego
chciałaś. Tak więc teraz jestem szcześliwy. Może tam nie ma Ciebie, ale
tak jest lepiej. Kocham Cie i przepraszam. Jerremy. "
Z
moich oczu lały się strumienie łez. Rzuciłam list i wybiegłam z domu.
Udałam się do domu mojego ukochanego. Wbiegłam do domu i od razu udałam
się do jego pokoju. Lecz go tam nie zastałam. Otworzyłam drzwi do
łazienki. Nogi się pode mną ugięły i opadłam na ziemię. Na czworaka
podeszłam do Jerra. Chwycilam jego zakrwawioną rękę w dłoń i przyłozyłam
do twarzy. Była taka zimna.
-Dlaczego? - łkałam.
Zauważyłam
leżącą koło jego drugiej reki żyletkę. Była cała od krwi. Chwyciłam ją i
przecięłam nadgarstek. Lecz nie tak by sie wykrwawić. Zrobiłam jeszcze
kilka ran. Kilka!? Moja całe przedramie pokrywały teraz krwawe blizny.
Nie chciałam śmierci, bałam się jej. Więc skończyło się tylko na
pocięciu. Musiałam jakos odreagować, miałam ochotę coś rozwalić, lecz
moje drzące ręce i nogi jak z waty na to nie pozwalały.
-Kocham Cię.. - szepnęłam i pocałował go w usta.
Może to dziwne, ale musiałam się z nim pożegnac. Po moich policzkach nadal spływały mimowolnie łzy.
Połozyłam głowę na jego klatce i łkałam.
Po
chwili do owej łazienki wbiegła Lauren. Zakryła ręką twarz i stłumiła
krzyk. Wyjęła z ręki telefon i zadzwoniła na pogotowie. Ukucnęła nade
mną i mnie przytuliła. Wtuliłam się w nią.
-Jak mnie znalazłaś? - wychlipiałam
-Znalazłam
list. Przepraszam, że przeczytałam, ale.. zorientowałam się, że to on
spowodował twoje zachowanie, chciałam cię znaleźć.
Rozumiałam
ją. Trzymałam sie kurczowo jej koszulki. Po chwili przybyli
sanitariusze. Połozyli Jerremyego na nosze i przykryli czymś białym. Nie
mogłam opanować łez. Mnie również zabrali, Opatrzyli mi ręke. Gdy
rodzice mnie odbierali nawet tego nie skomętowali. Jedynie Ryan i Luren
byli przy mnie, starali się zrozumieć. Potem wspierali mnie również
przyjaciele...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz