sobota, 25 sierpnia 2012

PROLOG

Cały dzień będąc w szkole zastanawiałam się czemu nie ma mojego chłopaka. Jest w ostatniej klasie. Ja jestem w drugiej. Martwiłam się o niego, bo nie odbierał ode mnie telefonów i nie odpisywał na smsy. Martwiłam sie tak bardzo, bo niedawno stracił rodziców, popadł w depresję i miał mysli samobójcze. Po skole szybko udałam się do domu. Gdy weszłam do pokoju, na łozku ujrzałam kopertę, białą zaklejoną z moim imieniem. zdziwiłam sie i otworzyłam kopertę, a nastepnie rozłożyłam kartkę która znajdowała sie w środku.

" Jeżeli to czytasz to znaczy, że mnie już nie ma. Przepraszam, ale nie umiem inaczaj. To wszytko mnie przerasta. Dobrze wiesz jaki jestem, nie potrafię tak dłużej. Przepraszam, możesz mnie znienawidzić, ale tak bedzie lepiej. Dla nas obojga. Ułozysz sobie życie od nowa. Będzie o wiele lepsze. Chcę żebyś była szczęśliwa. Wiem, że ty też dla mnie tego chciałaś. Tak więc teraz jestem szcześliwy. Może tam nie ma Ciebie, ale tak jest lepiej. Kocham Cie i przepraszam. Jerremy. "

Z moich oczu lały się strumienie łez. Rzuciłam list i wybiegłam z domu. Udałam się do domu mojego ukochanego. Wbiegłam do domu i od razu udałam się do jego pokoju. Lecz go tam nie zastałam. Otworzyłam drzwi do łazienki. Nogi się pode mną ugięły i opadłam na ziemię. Na czworaka podeszłam do Jerra. Chwycilam jego zakrwawioną rękę w dłoń i przyłozyłam do twarzy. Była taka zimna.
-Dlaczego? - łkałam.
Zauważyłam leżącą koło jego drugiej reki żyletkę. Była cała od krwi. Chwyciłam ją i przecięłam nadgarstek. Lecz nie tak by sie wykrwawić. Zrobiłam jeszcze kilka ran. Kilka!? Moja całe przedramie pokrywały teraz krwawe blizny. Nie chciałam śmierci, bałam się jej. Więc skończyło się tylko na pocięciu. Musiałam jakos odreagować, miałam ochotę coś rozwalić, lecz moje drzące ręce i nogi jak z waty na to nie pozwalały.
-Kocham Cię.. - szepnęłam i pocałował go w usta.
Może to dziwne, ale musiałam się z nim pożegnac. Po moich policzkach nadal spływały mimowolnie łzy.
Połozyłam głowę na jego klatce i łkałam. 
Po chwili do owej łazienki wbiegła Lauren. Zakryła ręką twarz i stłumiła krzyk. Wyjęła z ręki telefon i zadzwoniła na pogotowie. Ukucnęła nade mną i mnie przytuliła. Wtuliłam się w nią.
-Jak mnie znalazłaś? - wychlipiałam
-Znalazłam list. Przepraszam, że przeczytałam, ale.. zorientowałam się, że to on spowodował twoje zachowanie, chciałam cię znaleźć.
Rozumiałam ją. Trzymałam sie kurczowo jej koszulki. Po chwili przybyli sanitariusze. Połozyli Jerremyego na nosze i przykryli czymś białym. Nie mogłam opanować łez. Mnie również zabrali, Opatrzyli mi ręke. Gdy rodzice mnie odbierali nawet tego nie skomętowali. Jedynie Ryan i Luren byli przy mnie, starali się zrozumieć. Potem wspierali mnie również przyjaciele...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz