niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 13 - "Przepraszam .."

Obudził mnie cudowny głos Mitcha z Suicide Silence w piosence Wake Up dochodzący z mojego telefonu. Przeciągnęłam się i niechętnie wstałam z łóżka.
Zadzwonił mój telefon. Odebrałam nie patrząc nawet kto dzwoni.
-Hej Swaggy! Wstałaś? - Usłyszałam w słuchawce głos Justina.
-No wstałam, wstałam.
-Będę po Ciebie o 9. O 10:30 mamy samolot.
-Okej. Do zobaczenia.
-Kocham Cie, Shawty.
-Ja Ciebie taż.
Rozłączyłam się i wzięłam wczoraj już uszykowane ciuchy, bo wszystko miałam już spakowane.
Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Ubrałam czerwone rurki, czarną bokserkę i czarne glany. Rozczesałam włosy i je wysuszyłam. Pomalowałam oczy czarną kredką, nałożyłam puder i wytuszowałam rzęsy. Spojrzałam na zegarek. Widniała na nim 8:30. Zeszłam do kuchni gdzie siedziała cała moja rodzina. Dawno nie widziałam jej w całym składzie. Tata od rana do wieczora w pracy, więc widuje go najrzadziej. Mamę najczęściej rano albo po południu. Tylko rodzeństwo widuję codziennie. Na stole leżał talerz wypełniony po brzegi tostami.
-Cześć
-Hej - odpowiedzieli na moje przywitanie i usiadłam przy stole.
-Kup mi coś w Paryżu - powiedziała Lauren
-Ja chcę coś z Londynu - zaśmiał się Ryan.
-Na pewno każdemu coś przywiozę.
Rodzice oczywiście dali mi kazanie o tym, że mam uważać na siebie i o tego typu pierdołach. Pierwszy raz będę w Europie, wiec miałam zamiar wykorzystać to jak najlepiej. Wypiłam herbatę i w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam otworzyć drzwi. W progu zobaczyłam Justina. Uśmiechnęłam się i go przytuliłam, on ujął moją twarz w dłonie i mnie.pocałował.
-Mmm.. Cześć - mruknęłam mu w usta
-Gotowa? - zapytał lekko odsuwając się ode mnie
-Tak. Torby są na górze.
-Okej, pójdę po nie.
Przepuściłam Justina w drzwiach. Udał się na górę, a po chwili schodził po schodach z dwoma wielkimi torbami.
-My jedziemy tylko na 2 tygodnie, a nie na 2 miesiące - jęknął spoglądając na torby.
-Mogę się założyć, że ty masz ich z pięć.
Wywrócił oczami.
-Ale to jest w większości garderoba na koncerty.
-No, no tak się tłumacz.
Zaśmiałam się, a on mi zawtórował. Rodzice wyszli z kuchni.
-Uważaj na siebie. Ty Justin pilnuj ją.
-Dobrze, będę.
Chciałam parsknąć śmiechem, ale się powstrzymałam.
Rodzice mnie przytulili, a zaraz po nich rodzeństwo.
Pożegnaliśmy się i udałam się z Justinem przed dom gdzie ukazał mi się mini busik. Juju schował torby do bagażnika i otworzył przede mną drzwi. Zajęłam wolne miejsce, a po chwili Jus siedział już koło mnie. Ruszyliśmy.
-Masz okazję w końcu poznać BieberTeam. To Ryan - wskazał na młodego, fajnie ubranego mężczyznę - mój stylista jak i dobry przyjaciel. Mama Jan, nauczycielka śpiewu - wskazał na bardzo miło wyglądającą kobietę. - Scota i moją mamę znasz. To jest Kenny, mój ochroniarz - wskazał na ciemnoskórego mężczyznę, który uśmiechał się przyjaźnie. -A to jest Dan, mój gitarzysta. - wskazał na ostatnią osobę - A to jest moja ukochana..
-cudowna, niesamowita, jedyna, najlepsza, najpiękniejsza etc dziewczyna Mia - przerwał mu i dopowiedział Ryan śmiejąc się - wierz mi, nie gada o nikim innym tylko o tobie.
Justin wywrócił oczami na co się zaśmiałam.
Cały BieberTeam był niesamowicie sympatyczny. Po 15 minutach dotarliśmy na lotnisko.
Mężczyźni zabrali nasze torby, a ja z Patti i Mamą Jan poszliśmy przodem. Mieliśmy lecieć prywatnym samolotem.
Zajęłam miejsce koło Justina. Podróż ma trwać jakieś 7 godzin. Pierwszym przystankiem jest Hiszpania. Byłam strasznie podekscytowana.
Wszyscy się wygłupiali i śpiewali.
Nie wiedząc kiedy zasnęłam. Obudził mnie Justin licznymi pocałunkami w usta i policzek na przemian. Otworzyłam oczy z uśmiechem na twarzy. Gdyby tak zawsze mnie budzono byłoby super.
 -Zaraz lądujemy - uśmiechnął się Justin jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.

Hotel mieliśmy cudowny! Cudowny? To mało powiedziane! A widoki z tarasu jeszcze lepsze!
Dziś mieliśmy dzień na odpoczynek, wiec Justin zdecydował się pokazać mi miasto w którym przebywamy. Zabraliśmy ze sobą Kenny‘ego. Przewiózł nas przez całe miasto wzdłuż i wszerz.
-Tu jest przepięknie - mówiłam przytulona do Justina.
-Nie jest piękniejsze od Ciebie.
Moje policzki lekko się zaczerwieniły.
Późnym wieczorem wróciliśmy do.hotelu.
Zjedliśmy kolację w tutejszej restauracji i padnięci wróciliśmy do naszego pokoju. Wzięliśmy kąpiel i zmęczeni zasnęliśmy.

Rano obudziło mnie krzątanie się Justina po pokoju.
-Śpij jeszcze. Jest wcześnie. Ja jadę na próbę. Jak chcesz to dojedziesz później z moją mamą.
-Dobrze - mruknęłam cicho i bardziej zakopałam się w koldrę.
Justin podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy. Ponownie zasnęłam.


~~ Justin ~~


Około 9 dotarliśmy na miejsce gdzie miał odbyć się koncert. Od razu zaczęliśmy próbę. Koncert jest za 2 dni.
Po 2 godzinnej próbie na sali pojawiła się Mia. Usiadła na widowni.
-No to jedziemy z Boyfriend - zawołał Dan.
Puściłem do Mii oczko.
Chciałem zaśpiewać na luzie tak jak poprzednie piosenki, ale widząc moją ukochaną na widowni musiałem dać z siebie wszystko. Tak mojej ego mówiło, że muszę wypaść przed nią jak najlepiej.
I tak też zrobiłem. Patrzyła we mnir jak w obrazek, dokładnie tak samo jak ja gdy patrzę na nią.
Po zakończonej piosence wstała i zaczęła klaskać.
Zszedłem ze sceny i podszedłem do Mii. Pocałowałem ją, a ona cicho mruknęła. Wplotła palce w moje włosy, a ja przyciągnąłem ją bliżej do siebie łapiąc ją za biodra. Przygryzła lekko moją dolną wargę. Uśmiechnąłem się zadziornie lekko się od niej odsuwając. 
Po skończonej próbie pojechaliśmy na obiad. 
 -Za 3 dni jedziemy do Francji. - uśmiechnąłem się Jus wkładając frytkę do ust.
-Super, w końcu zobaczę wieżę eiffla. 
-Może Disneyland? - poruszałem zabawnie brwiami
-Jeszcze pytasz! - zaśmiała się upijając chłodne już cappuccino. - co następne w kolejce?
-Niemcy, Polska i na końcu Anglia, tam zostaniemy najdłużej byś mogła odwiedzić Xaviera i Elenę. 
-Nie masz pojęcia jak się cieszę.
-Dla Ciebie wszystko.
-Dziękuję. Jesteś wspaniały.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.
Mia jest najcudowniejszym prezentem od losu. To, że bóg postawił ja na mojej drodze było najlepszym co mogło się wydarzyć. 
Coś jednak mówi mi, że ją stracę. Nie wierzę w to. Nie mogę w to wierzyć.

Koncert był udany. Pobyt w Francji i Paryżu także. 
Zawiesiliśmy swoja kłódkę na Paryskim moście ze swoimi inicjałami i datą. To znak miłości na wieczność. Zawsze marzyłem by założyć tam kłódkę z osobą, która kocham ponad wszystko i udało się. Nawet szybciej niż planowałem. Wycieczka do disneylandu też udała się genialnie. Poczułem się znów jak dziecko, które dostało zabawkę. 
W Niemczech jak w Niemczech. Nic specjalnego.od
Największe podniecenie sprawiła podróż do Polski. Tyle nasłuchałem się o Polkach, że są najpiękniejsze, ale też nie miałem tam nigdy wcześniej koncertu. Jak zawsze przy pierwszym koncercie w jakimś państwie chcę dać z siebie wszystko. 
Tak też było tym razem. Wszyscy mówili, że było to najlepsze show. A OLLG, którą wybrała Mia. była cudowna. Wszystkie Beliebers cudowne, ale Polski to już chyba przesadziły. Nie mogłem oderwać wzroku od pierwszych rzędów pod sceną. Było mi strasznie żal tego, że nie mogłem spotkać się z każdą z osobna.
Justin, uspokój się. Masz głupie myśli.
Skarciłem się w myślach. To prawda, te piękne dziewczyny mieszają mi w głowie. 
Na szczęście Mia po koncercie przywróciła mnie na ziemię.


~ ~ Mia ~ ~


Tak! Nareszcie Anglia. 
Nie żeby poprzednie kraje mi się nie podobały, bo były cudowne. 
Francja i Polska przypadła mi najbardziej do gustu, ale w Anglii są dwie ważne dla mnie osoby.
Gdy wysiedliśmy na lotnisku w Londynie aż skakałam z radości. Nasze bagaże pojechały do hotelu, a my udaliśmy się od razu do domu Xaviera i Eleny.

Zapukałam do drzwi. Gdy w progu zobaczyłam Elenę od razu rzuciłam jej się na szyję. 
-Tęskniłam strasznie. - wychlipiałam w jej włosy.
-Ja za tobą też, kochanie. - szlochała.
-Nie ryczcie już, nooo..
Usłyszałam głos Xaviera. Oderwałam się delikatnie od Eleny i przytuliłam go. 
-Za tobą też tęskniłam głupku.
-Oj.. ja też tęskniłem, bardzo.. wierz mi.
Od razu przypomniał mi się nasz pocałunek. 
Moje policzki lekko poczerwieniały. Oderwałam się od niego. Wchodząc do salonu chwyciłam Justina za rękę. 
Do wieczora siedzieliśmy przy tonie słodyczy opowiadając sobie co nowego się u nas wydarzyło. 
Elena była bardzo podekscytowana faktem, że jestem z Justinem, zaś Xavierowi podobało się to znacznie mniej. Bolało mnie to, bo jako mój przyjaciel powinien to zaakceptować. Wiem, że czuł kiedyś coś do mnie, ale czy czuje to nadal? Aż tak silne jest jego uczucie do mnie? Westchnęłam opierając głowę na ramieniu Jusa.
Późnym wieczorem wróciliśmy do hotelu. 
Leżeliśmy w hotelowym łóżku przytuleni do siebie.
-Wiesz.. - odezwał się, ale po chwili urwał, nie odezwałam się chcąc by kontynuował - Xavier za mną nie przepada.
-Nigdy Ci tego nie mówiłam, ale przed ich wyjazdem oznajmił, że mnie kocha. I to już od dawna, zanim jeszcze zaczęłam być z Jerremym. Pocałowaliśmy się wtedy. Może miał nadzieję, że coś między nami będzie, ale nie było. 
Skłamałam, że nie poczułam nic wtedy do Xaviera. Czułam się przy nim wtedy dobrze, bezpiecznie, ale nie tak bezpiecznie jak przy Justinie. To Justina kochałam tak prawdziwie. 
-Okej, rozumiem. Będę starał się być dla niego miły.
-Dziękuję.
Pocałował mnie w czoło, a po chwili oboje zasnęliśmy.

Gdy się obudziłam Biebsa koło mnie nie było. na jego miejscu znalazłam karteczkę.

Musiałem jechać na próbę, nie chciałem Cię budzić. Kenny jest w pokoju 593, jak będziesz chciała gdzieś jechać to on Cię zawiezie. Ja skończę dziś późnym wieczorem. 
Kocham Cię, Justin. 
xoxo

Przeciągnęłam się i spojrzałam na staranne pismo mojego chłopaka. Uśmiechnęłam się i odłożyłam liścik na bok. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w czarne szorty, czarną koszulkę z wielkim białym napisem "DUŻY BIAŁY NAPIS" i creppersy. Zrobiłam mocniejszy makijaż niż zwykle i wyszłam z pokoju. Udałam się do Kenny'ego. 
Poprosiłam by zawiózł mnie do domu moich przyjaciół. 

Pokazali mi cały Londyn. Mieliśmy przy tym dożo śmiechu i zabawy.
Elena poszła po coś do picia, a ja z Xavierem zostałam przed sklepem.
-Jesteś szczęśliwa? - zapytał nagle.
Spojrzałam na niego wzrokiem mówiącym by sprecyzował pytanie.
-Z nim. Czy jesteś z nim szczęśliwa.
-Tak, nigdy nie byłam bardziej szczęśliwa.
Oblizał usta i odwrócił wzrok.
Podeszła do nas Elena podając po puszce napoju.
-Co tu taka napięta atmosfera? 
Zapytała spoglądając to na mnie, to na Xaviera.
-Wydaje Ci się.
Zaśmiałam się.
-Zgłodniałam. Idziemy coś zjeść?  - rzuciłam pierwsze co przyszło mi do głowy
-Wyjęłaś mi to z ust, niedaleko jest moja ulubiona restauracja. Co ty na to Xavier?
-Ja już wrócę do domu. - burknął odwracając się na pięcie 
Elena wzruszyła ramionami ciągnąc mnie w kierunku restauracji.
Zamówiłyśmy pizzę.
-Co się stało wtedy przed sklepem? - zapytała gdy czekałyśmy na kelnera z naszym obiadem
-Zapytał mnie czy jestem szczęśliwa z Jusem.
-Co odpowiedziałaś? 
-Że nigdy nie byłam bardziej szczęśliwa.
-On Cię nadal kocha, wiesz?
-Domyślam się i to mnie boli. Boli mnie to, bo go ranię.
-Jako twój przyjaciel powinien to zrozumieć, prawda?
-Tak. 
-Więc nie przejmuj się tym. - poklepała mnie po ramieniu.

Po obiedzie zadzwoniłam do Kenny'ego by po mnie przyjechał. Odwieźliśmy Elenę, a ja wróciłam do hotelu.

-Kenny? 
-Tak?
-Gdybyś kochał swoją najlepszą przyjaciółkę, a ona miałaby faceta i byłaby z nim szczęśliwa, chciałbyś to zepsuć? Dla swojej korzyści? Pomimo wszystko?
Przyjrzał mi się uważnie.
-Nie, bo wiedziałbym, że to ją zaboli, a skoro się przyjaźnimy to nie powinienem jej ranić. A dlaczego pytasz?
-Tak po prostu. 
Posłałam mu ciepły uśmiech.
W pokoju panowała cisza, która mnie doprowadzała do szału. Włączyłam radio.
Wzięłam długą odprężającą kąpiel. 
Położyłam się do łóżka i nie wiedząc kiedy zasnęła. 

Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno. Miejsce koło mnie znów było puste, zdobił je jedynie kolejny liścik.

Nie miałem serca budzić Cię wczoraj. Dziś skończę koło 16, pewnie mam wpaść prosto do Eleny i Xaviera? Jeżeli się mylę to daj znać.
Kocham Cię, Justin.
xoxo

Spojrzałam na zegarek. Było po 13. Ubrałam się w dresy i zjadłam śniadanie. 
Wróciłam do łóżka biorąc telefon do ręki.
Napisałam esemesa do Justina.
"Nigdzie dziś się nie wybieram, także wróć do hotelu. Kocham Cię"
Wyjęłam z torby książkę, zakopałam się pod kołdrę i zaczęłam czytać.
Z świata upadłych aniołów (Szeptem) wyrwał mnie Justin, który położył się obok mnie.
-Nawet nie słyszałam jak wchodziłeś.
Mruknęłam i cmoknęłam go w usta. 
-Zmęczony?
-Trochę. Czemu dziś nigdzie nie pojechałaś? 
-Jakoś nie miałam ochoty. 
-Jutro koncert, wpadniecie w trójkę?
-Pewnie. 
Pocałował mnie w czubek głowy.
Leżeliśmy tak wtuleni w siebie rozmawiając o różnych błahostkach. 

Justin dał genialny koncert, jak zwykle. 
Elena zaprosiła nas na opicie występu. Chętnie przyjęliśmy zaproszenie, bo przecież już jutro wieczorem wylatujemy do domu. Chciałam spędzić z nimi jak najwięcej czasu, bo nie wiadomo kiedy znów się zobaczymy.
Wypiłam dwa drinki, na więcej nie miałam ochoty, Justin podobnie. 
Wyszłam do kuchni zapalić, za mną wyszedł Xavier. Otworzyłam okno i oparłam się o blat stołu na przeciwko.
Rozpaliłam papierosa i zaciągnęłam się dymem, by po chwili wypuścić go z ust z gracją.
Zatrzęsłam się delikatnie z zimna, więc Xavier objął mnie ramieniem.
Staliśmy tak w ciszy dopóki nie spaliłam papierosa. Xavier ujął moją twarz w dłonie i znienacka pocałował. W pierwszej chwili chciałam się oderwać, ale przed oczami ukazał mi się obraz z parku, w którym to czułam się cudownie całując go. W głowie mi szumiało, Xavier delikatnie językiem rozsunął moje wargi, po czym delikatnie pogłębił pocałunek. Już się nie opierałam. Odwzajemniłam jego pocałunek. Przyciągnął mnie on bliżej siebie, a ja cicho jęknęłam zaciskając palce na jego włosach. Podniósł mnie i posadził na blacie, oplotłam go nogami w pasie przyciskając go do siebie. Czułam narastające podniecenie, które przejęło nade mną całkowitą kontrolę. Złapałam za pasek jego spodni przyciągając jego nabrzmiałe już przyrodzenie do swojego krocza. Jęknął cicho, a ja się delikatnie zaśmiałam. 
Ktoś chrząknął. 
Oprzytomniałam. Spojrzałam na Xaviera i go od siebie odepchnęłam. Oddech miałam nierówny.
W progu kuchni stał Justin ze szklankami w oczach. Zeskoczyłam z blatu i ruszyłam w jego kierunku. On odwrócił się na pięcie.
-To nie tak.
-A jak? - warknął
Zerknęłam szybko przez ramie, szepcząc do Xaviera, że ma wyjść. Pociągnęłam Justina za koszulę, odwrócił się i spojrzał na mnie oczami przepełnionymi bólem i żalem.
-No jak?! - krzyknął - Spróbujesz mi teraz wmówić, że wcale Ci się to nie podobało? Że nie chciałaś tego?! krzyczał a po moich policzkach lały się łzy.
Pierwszy raz podniósł na mnie głos. 
-No odpowiedz do cholery! - chwycił mnie za ramiona i potrząsnął mną.
-Przepraszam .. -wyszeptałam przez łzy, nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy.
-Spójrz mi w oczy! Nie miałem pojęcia, że możesz coś takiego zrobić! - znów mną potrząsnął, mocniej wbijając palce w moje ramiona.
-To boli - szepnęłam 
-Mnie też boli! - wrzasnął 
Rozpłakałam się już na dobre. Justin opuścił ręce, a ja oparłam się o ścianę. Nogi się pode mną ugięły i osunęłam się na ziemię. Justin odwrócił się na pięcie i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Po chwili usłyszałam odpalany silnik.
Co on robi do cholery?! Przecież pił! 
Zawyłam kuląc się w kłębek. Podszedł do mnie Xavier.
-Odejdź ode mnie! Odejdź! - krzyknęłam przez łzy 
Wstałam i uginającymi się nogami wyminęłam go. Podbiegła do mnie Elena i przytuliła mnie. 
-Zamówisz mi taksówkę?
-Oczywiście. 
Wzięłam torbę z salonu i gdy podjechała taksówka, pożegnałam się z Eleną, na Xaviera nawet nie patrząc i wyszłam z domu.
Co ja najlepszego zrobiłam? Dlaczego odwzajemniłam ten cholerny pocałunek?
Wsiadłam do taksówki, drżącym głosem podałam adres hotelu. 
Bałam się tam iść, ale muszę z nim porozmawiać. 
Było już po pierwszej w nocy, także  cicho weszłam do hotelu. Gdy otworzyłam drzwi od pokoju nikogo tam nie zastałam. Usłyszałam puszczaną wodę pod prysznicem. Czyli Justin dojechał. Odetchnęłam z ulgą.
Usiadłam na skraju łóżka.
Makijaż miałam rozmazany i podpuchnięte oczy od płaczu. 
Woda ucichła. Po chwili zobaczyłam wychodzącego Justina z łazienki. Spiorunował mnie wzrokiem.
-Nie chce cię widzieć! - warknął 
Wstałam i podeszłam do niego.
-Przepraszam, nie wiem jak to się stało, to on mnie pocałował.
-Mogłaś go odepchnąć od razu, a nie czekać aż ktoś wam przerwie. -wysyczał przez zaciśnięte zęby
Schowałam twarz w dłonie.
-Mogłam, to prawda. Żałuję tego.
Chciałam złapać go za dłoń, ale on mnie odepchnął.
Serce na moment mi stanęło. Czy on właśnie? Zamarłam. W jego oczach dojrzałam pustkę. Ominął mnie i wyszedł. Skuliłam się w kłębek. Zasnęłam.

-Mio, wylatujemy za dwie godziny. - usłyszałam głos Pattie. 
Od razu przypomniały mi się zdarzenia z wczorajszego wieczoru.
Błagam żeby to był sen, żeby to był tylko głupi sen. Otworzę oczy i zobaczę Justina leżącego obok mnie. 
Otworzyłam oczy. Leżałam na ziemi, a obok mnie nikogo nie było.
Drzwi się otworzyły.
-jezu, kochanie co Ci się stało?!
Podbiegła do mnie i pomogła mi wstać.
-Widziałaś Justina? - zapytałam
-Tak chodzi jakiś nieobecny. Co się stało? Pokłóciliście się? 
-Tak, nie chcę o tym rozmawiać. 


Podroż do domu była okropna. Omijał mnie szerokim łukiem. Nawet na mnie nie spojrzał. 
Do domu odwiózł mnie Kenny. Nie witając się z nikim, udałam się do łazienki. Nalałam gorącej wody i weszłam do środka. Po policzkach mimowolnie spływały mi łzy. Otworzyłam szafkę koło wanny i wyjęłam żyletkę. Zrobiłam nią kilka ran na lewym przedramieniu. Zasyczałam z bólu gdy do ran dotarła gorąca woda. Wyszłam z wanny zakładając na siebie szlafrok. Położyłam się do łóżka i ze łzami w oczach zasnęłam.


**************************************************
Wybaczcie, że tak długo, ale nie miałam kompletnie pomysłu.
Podoba się? 
Macie jakieś pomysły na dalszy ciąg?

Dziękuję też za ponad 10k wyświetleń!
Jesteście cudowni! 

Czytasz=komentujesz ;3