czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 12 - "O czym oni mogli rozmawiać?"

Wstałam rano i odruchowo rozejrzałam się dookoła szukając Justina. Dopiero po chwili zorientowałam się, że jestem u siebie w domu. Brakuje mi budzenia się w jego ramionach. Westchnęłam i podeszłam do szafy żeby uszykować ciuchy. Wybrałam czarne krótkie spodenki, koszulkę z Michaelem Jacksonem, czarne kabaretki i creppersy z biało czarną panterką.
Wzięłam szybki prysznic, rozczesałam włosy i umyłam zęby. Założyłam wcześniej  przygotowane ciuchy i zeszłam do kuchni. Przy stole zauważyłam Justina siedzącego przy stole i rozmawiającego z moją mamą. Juju siedział tyłem do mnie, więc mnie nie zauważył. Mama też mnie nie zauważyła. Stanęłam za ścianą i może nie powinnam, ale zaczęłam podsłuchiwać.
-Więc jak? Zgadza się Pani? - zapytał Juju
-Mówiłam żebyś mówił mi Kristen. I na ile to by miało być?
-2 tygodnie.
-Hmm.. No dobrze. Już w piątek, tak?
-Tak w piątek.
-Okej, zgadzam się.
-Dziękuję Kristen.
Weszłam po cichu na szczyt schodów. O czym oni mogli rozmawiać? Co na 2 tygodnie? I co jest w piątek? Czemu Justin rozmawiał z o tym z moja mamą?
Zbiegłam  po schodach dając tym samym znak, że schodzę na dół.
Udawałam oczywiście zdziwioną obecnością Justina.
-Cześć! mamo.. Justin.. Co ty tu robisz?
-Nie przywitasz się ze mną?  - zrobił minę zbitego psa.
Podeszłam do niego i dałam mu buziaka w usta.
Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam mleko i nalałam je do miski. Wsypałam do niej czekoladowe płatki i usiadłam na przeciwko Justina, a moja mam wyszła.
-Smacznego.
-Dzięki. Jak chcesz to zrób coś sobie.
-Nie, jadłem u siebie.
-Ale Ty zawsze jesteś głodny
-Nie prawda! - skłamał i oboje parsknęliśmy śmiechem.
Zjadłam płatki i schowałam miskę do zmywarki.
-Jedziemy? - zapytałam
-Nom
Założyłam na siebie jeszcze czarną, skórzaną, krótką kurtkę. Na podjeździe zobaczyłam motor, który Justin dostał od nas na urodziny. Podał mi czarny kask.
-Wskakuj mała! - zaśmiał się
Zawtórowałam mu i założyłam kask. Justin założył swój i usiadłam za nim. Złapałam się z tyłu za wgłębienia pod siedzeniem i ruszyliśmy.
Zaparkowaliśmy pod szkołą. Zdjęłam kask i spojrzałam na Juju. Byłam nadal cholernie ciekawa o czym rozmawiał z moją mamą.
Splótł nasze ręce w nierówny koszyczek.  Weszliśmy do szkoły i rozeszliśmy się do swoich szafek. Schowałam do niej kask i wyjęłam książki od Angielskiego.
Udałam się pod klasę, gdzie czekał już na mnie Justin. Objął mnie w pasie i pocałował w policzek.
-Zabieram Cię na kolacje dzisiaj - uśmiechnął się
-Okej - odwzajemniłam uśmiech i cmoknęłam go w usta.
Zadzwonił dzwonek i weszliśmy do klasy. Lekcje mijały szybko i nudno. Cały czas myślałam o porannej rozmowie Justina z moją mamą. Wyjęłam kask z szafki. Biebs odwiózł mnie do domu.
-Zatrzymaj kask - uśmiechnęłam się
-Przyjadę o 19.
-Okej, do zobaczenia.
Pocałował mnie w usta. Posłałam mu uśmiech. Założył kask z powrotem i odjechał. Weszłam do domu, zaniosłam kask do pokoju, przebrałam się w dresy i zeszłam na obiad.
Już schodząc po schodach czułam co będzie na obiad. Spaghetti. Mmm... uwielbiam.
-Wieczorem wychodzę z Justinem - oznajmiłam mamie.
-Okej
Zjadłam obiad i poszłam do pokoju.
Powtórzyłam na historię, bo jutro mamy sprawdzian.
Do wyjścia miałam jeszcze 2 godziny. Wzięłam laptopa na kolana i weszłam na facebooka.
Elena była dostępna. Otworzyłam okno rozmowy i napisałam
"tęsknie"
Po chwili dostałam odpowiedź
"Ja też! Bardzo!"
Porozmawiałyśmy chwilę i się wylogowałam. Weszłam na twittera i zobaczyłam tweeta Juju.
"Dziś kolacja z @shempi_x3"
Follownęłam kilka osób i napisałam
"Kolacja z @justinbieber ? Zawsze spoko :3"
Wylogowałam się i podeszłam do szafy by wyjąć ciuchy.
Wybrałam małą czarną i czarne szpilki. Poprawiłam makijaż i pomalowałam usta błyszczykiem. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Wzięłam torebkę i zeszłam otworzyć. W progu stał Justin z bukietem czerwonych róż. Podziękowałam, cmoknęłam w policzek i wstawiłam kwiaty do wazonu.
-Wychodzę - krzyknęłam do mamy i zamknęłam za sobą drzwi.
Podeszłam do Juju i pocałowałam go. Objął mnie w pasie i otworzył mi drzwi od limuzyny.
Co to za okazja, że aż limuzyna? Postanowiłam się tym nie przejmować, po prostu poczekać na obrót wydarzeń.
Limuzyna wysadziła nas przy ekskluzywnej restauracji.
Spletliśmy nasze dłonie i weszliśmy do restauracji. Usiedliśmy przy zarezerwowanym stoliku i zamówiliśmy jedzenie.
-Mia.. - zaczął Juju
-Hmm? - spojrzałam na niego
-Od piątku mam mini trasę koncertową w Europie. To zajmie jakieś dwa tygodnie. Będzie koncert między innymi w Londynie. Pomyślałem, że może chciałabyś jechać ze mną? Miałabyś okazję odwiedzić Xaviera i Elenę.
-Mogłabym?
-Pewnie, myśl, że mam być za oceanem przez dwa tygodnie bez Ciebie to aż mną trzęsie.
Zaśmiałam się cicho, a Justin zaraz po mnie też się zaśmiał.
-Ale czy moja mama się zgodzi..
-Już wszystko załatwione, rozmawiałem z nią dzisiaj..
 To o to chodziło w dzisiejszej rozmowie. No tak. wszystko się zgadza. Dwa tygodnie, od piątku.
-Podstępny.. - poruszałam brwiami do góry i na dół.
Zjedliśmy posiłek i wróciliśmy do naszego dzisiejszego środka transportu.
-Może przejedziemy się wkoło miasta? - zapytał Biebs
-Pewnie.
Poinformował o tym kierowcę i zasłonił "szybę" dzieląca go od nas.
Jus posłał mi łobuzerski uśmiech i wpił się w moje usta.
Mruknęłam i odwzajemniłam pocałunek. Justin objął mnie w pasie, a ja już po chwili siedziałam na nim okrakiem. Wplotłam palce w jego włosy, a on swoje trzymał na moich pośladkach. Całował mnie zachłannie, jakby uczył się mnie na pamięć. Rozpiął zamek znajdujący się na mich plecach i zaczął całować mój dekolt.
Wiedziałam co się święci, ale w żadnym wypadku nie zamierzałam tego przerywać.
Chwyciłam "rogi" koszuli Justina i z całej siły pociągnęłam je w przeciwne strony. Dobiegł nas dźwięk pękających nitek od guzików i drącego się materiału. Zerwałam z Justina koszulę i odrzuciłam ją na bok. Justin spojrzał na mnie, a w jego oczach dojrzałam ogień, ogień podniecenia. Nachyliłam się nad jego ustami, ale nie dotknęłam ich. Justin chciał mnie pocałować, ale odsunęłam się. Znów spróbował, ale obróciłam głowę i pocałował mnie w policzek. Droczyłam się z nim. Po kilku nieudanych próbach w końcu mu się udało. Przygryzł moją dolną wargę. Ściągnął mi sukienkę i położył się na mnie. Rękoma błądził po całym moim ciele. Dopiero teraz zauważyłam, że ma nadal ślady po moich paznokciach po ostatnim razie. Niezauważalnie wzruszyłam ramionami. "Będzie miał kolejne" - pomyślałam. Rozpięłam pasek od jego spodni i zdjęłam je z niego. On zaś ściągnął mój stanik i chwycił w dłonie moje nabrzmiałe piersi. Składał na nich setki pocałunków. Ssał sutki i lizał je. Mój oddech nieco przyspieszył. Stopami zsunęłam jego bokserki. Ściągnął mi koronkowe majtki. Założył prezerwatywę i jednocześnie wpijając się w moje usta wszedł we mnie. Wszedł we mnie dość brutalnie, ale podobało mi się to. Uniósł mnie ku kurze i teraz oboje oplataliśmy się nogami w pasie. Ruchy naszych bioder stawały się coraz żywsze, szybsze i coraz bardziej brutalne. Zacisnęłam palce na włosach Justina i przyciągnęłam go w pocałunku bliżej siebie. Nasze jęki i westchnięcia stawały się coraz głośniejsze.
-Mia - wyszeptał przez jęk do mojego ucha..
Przez moje ciało przeszedł lodowaty dreszcz. Głośno westchnęłam Przeciągnęłam paznokciami przez plecy Justina i na to on równo ze mną wygiął ciało lekko w łuku do tyłu. Nasze ciała rozpadły się na milion kawałków. Uczucie, które doznawałam w tej chwili było najpiękniejszym uczuciem na świecie.
Opadliśmy na siedzenie, a po chwili limuzyna się zatrzymała.
Szybko z Justinem się ubraliśmy.
-Kocham Cię, przyjadę rano.
-Ja Ciebie też, będę czekać.
Pożegnaliśmy się i wysiadłam z auta nadal pachnącego seksem, a moja ciało nadal lekko drżało.
Pobiegłam od razu do mojego pokoju. Po kilku sekundach do mojego pokoju wszedł Ryan.
-Tej siostra, następnym razem jak będziecie się ruchać w limuzynie patrz na którą stronę zakładasz potem sukienkę.
Faktycznie, była na lewej stronie.
-Kurwa. - przewróciłam teatralnie oczami, a Ryan się zaśmiał.
Rzuciłam torbę na łózko i poszłam do łazienki.Wzięłam szybki prysznic i przebrana w piżamę składającą się z dużej czarnej koszulki i koronkowych fig wróciłam do pokoju. Na moim łóżku zastałam siedzącą Lauren.
Usiadłam obok niej jednocześnie wyciągając z torebki leżącej obok niej telefon. Odłożyłam torebkę na podłogę, a telefon rzuciłam na poduszkę.
-Co tam słońce? - zapytałam
-W porządku, ale tęskniłam za tobą.
-Ja za tobą też tęskniłam..
Przytuliłyśmy się.
-Wskakuj pod kołdrę, jak za starych dobrych czasów. - powiedziałam
Weszłyśmy pod kołdrę i położyłyśmy się twarzami do siebie. Zaczęłyśmy rozmowę, o wszystkim i o niczym. Wspominałyśmy, śmiałyśmy się.
Jeszcze jakieś pół roku temu robiłyśmy tak przynajmniej raz , dwa razy w tygodniu. Potrafiłyśmy tak przegadać całą noc i jeszcze mieć tematy do rozmów. To było z pewnością jedno z moich ulubionych zajęć. Mam cudowną siostrę. Kocham ją nad życie i zrobiłabym dla niej wszystko.

Z rozmów, śmiechów i wspomnień wyrwał nas mój budzik nastawiony na 6 rano. Przegadałyśmy całą noc.
-Coś czuje, że odsypiać będę na lekcjach - oznajmiłam
-Haha, no ja też - śmiała się Lauren

Poszłyśmy się ogarnąć. Wyciągnęłam z szafy rurki, koszulkę z logiem Batmana i czarne glany. Poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Zrobiłam lekki makijaż, rozczesałam włosy i zeszłam do kuchni. Moje rodzeństwo jadło już tosty, przygotowane przez mamę. Usiadłam przy stole i zjadłam dwa tosty po czym usłyszałam dźwięk klaksonu samochodu Jusa. Zarzuciłam na siebie czarną ramoneskę i wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu Justina.
-Co ty taka zmarnowana? - zapytał muskając swoimi malinowymi ustami moje wargi.
-Całą noc przegadałam z Lauren.
-No ja tez za długo dziś nie spałem. Może zrobimy sobie dziś wolne? 
-Chętnie. 
Pojechaliśmy do domu Justina. Położyliśmy się pod kołdrą wtuleni w siebie i po dość krótkiej rozmowie oboje zasnęliśmy. 

Kolejne dwa dni minęły bez większych rewelacji. 
Jutro wyjeżdżam z Justinem na dwa tygodnie, dlatego też dzisiaj wybieramy się na zakupy.
Będziemy mieli okazję zwiedzić Anglię, Francję, Hiszpanię, Niemcy i Polskę.
Najbardziej czekam na Londyn, spotkanie z Eleną i Xavierem. W Polsce są podobno najpiękniejsze dziewczyny! Justin chciał bym to ja wybierała OLLG, będę miała ciężki wybór.



********************************************************
Straszne, straszne, straszne, wiem!
Krótkie, krótkie, krótkie, wiem!
Tyle czasu sie męczyłam z tym rozdziałem, że musiałam go skrócić i skończyć jak najszybciej, bo patrzeć na niego już nie mogłam. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
W ogóle jest godzina 5:41, a ja dodaje rozdział xD

Followujcie proszę https://twitter.com/Cala_Jaa ;)
A i zapraszam na opowiadanie BoyBeliebera  http://storywithjustinbieber.blogspot.com/ ;)

pytania? http://ask.fm/Shempix3

+ Dziekuję wam za ponad 8000 wyświetleń! 
i za te 30 komentarzy pod ostatnim rozdziałem! <3
Jesteście cudowni! Kocham was <3

środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 11 - “ Happy Birthday Kidrauhl“

Dziś 19 urodziny Justina.
Plan jest taki. Wszyscy udajemy, że o nich zapomnieliśmy. Stary dobry sposób na niespodziankę.
Przebudziłam się  przed Biebsem i zeszłam do kuchni. Była tam jego mama.
-Dzień Dobry - uśmiechnęłam sie do Pattie.
-Cześć kochanie - odwzajemniła uśmiech stawiając przede mną talerz kanapek.
Pattie jest taka cudowna. Traktuje mnie jak córkę. Jest na prawdę przemiła osobą.
-Dziękuję. - podziękowałam, po czym ugryzłam kawałek kanapki. - Pattie?
-Tak?
-Pamiętasz, że udajemy przed Justinem, że zapomnieliśmy o urodzinach? - każe mi do siebie mówić po imieniu, dziwnie się z tym czuję, ale nie dawała mi spokoju jak mówiłam Per Pani.
-Pamiętam, pamiętam.
Zjadłam śniadanie i wróciłam do pokoju. Justin już nie spał. Bawił się telefonem.
-Cześć misiu - powiedziałam przelotnie zabierając ubrania z szafy i kierując się do łazienki.
-Czekaj! - zawołał Justin
Odwróciłam się na pięcie spoglądając na niego.
-Hm?
-Buzi! - ułożył usta w dziubek, a ja się zasmiałam
Podeszłam do niego i cmoknęłam go szybko w usta.
-Co dziś robimy? - spojrzał na mnie znacząco, a ja udałam, że nie zwróciłam na to uwagi.
-Nie wiem, ja jestem umówiona z Kate. Na rozmowę z Anglią.
Patrzył na mnie pytająco.
-No Xavier i  Elena. Nie rozmawiałam z nimi od ich wyjazdu przez te wszystkie zawirowania.
-Aa.. no tak. - mina trochę mu zrzedła.
Posłałam mu uśmiech i udałam się do łazienki. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie plecami. Westchnęłam.
Trudno mi tak przed nim udawać, ale ma być niespodzianka.
Wiem jak się teraz czuje. Na pewno jest smutny. Mi Ryan z Lauren i resztą w zeszłym roku też taką akcję zrobili. Przez cały dzień mnie unikali, odmawiali mi wszystkiego i rzekomo zapomnieli o urodzinach. A wieczorem BUM impreza. Czułam się wtedy źle przez cały dzień, ale mój smutek i złość momentalnie odeszły gdy okazało się, że  robili to specjalnie.
Wzięłam szybki prysznic. Wysuszyłam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Ubrałam jasne, podarte rurki, t-shirt z zespołem Bring Me The Horizon i czarne creppersy. Wyszłam z łazienki, a Justina nie było już w pokoju. Zeszłam do kuchni zrobić sobie kawę. Prze stole siedział Jus smutno jedząc kanapki. Można smutno jeść kanapki? No najwidoczniej można.
-Gdzie Pattie? - rzuciłam wstawiając wodę na kawę. - też Ci zrobić?
-Wyszła. Powiedziała, że jedzie na zakupy. - urwał - nie nie chce, chyba wrócę do łóżka.
-Czemu? Źle się czujesz? - podeszłam do niego i przyłożyłam mu do czoła dłoń. - Nie, gorączki nie masz.
-Wszystko okej, ale jakoś tak nie chce mi się dzisiaj wstawać.
-Leniuch. - zaśmiałam się i cmoknęłam go w policzek.
 Zalałam kawę i usiadłam na przeciwko niego.
-A wieczorem może gdzieś wyjdziemy? - zapytał ponuro
-W sumie czemu nie. Zobaczę o której wyjdę od Kate. W końcu jest już 13. Musze jeszcze wstąpić do domu, Ryan i Lauren chcieli ze mną porozmawiać.
-Dobra, to ja wracam do łóżka. - mruknął pod nosem i przelotnie tylko musnął moje usta i poszedł w kierunku schodów.
Westchnęłam głośno. Nie lubię jak jest smutny, ale musi przeboleć jeszcze kilka godzin. Weszłam na TT z telefonu. Po chwili zobaczyłam jego tweeta
"Pięknie. Nikt o mnie nie pamięta. te urodziny spędzam w domu. ;( "
W trendsach było "Happy Birthday Kidrauhl". Uśmiechnęłam się i dopiłam szybko kawę.
Zajrzałam jeszcze tylko do Juju.
-Mogę samochód?
-Pewnie, kluczyki są przy drzwiach.
-Dzięki.
Wzięlam kluczyki i pojechałam do Kate.
Z rozmową na skype z Eleną i Xavierem akurat nie kłamałam.
Stęskniłam się za nimi bardzo. Gadałyśmy z nimi chyba z 2 godziny po czym pojechałyśmy na wielkie zakupy. Kupiłyśmy tony jedzenia, słodyczy,  masę balonów, serpentyn i oczywiście hektolitry alkoholu.
Zawieźliśmy to wszystko do klubu w którym wyprawialiśmy urodziny Biebsowi.
Zaczęłyśmy dekorować wnętrze. Z pomocą przybyli Jeydon, Christian, Cody, Chaz, Ryan i Lauren. Z ich pomocą skończyliśmy wszystko około 19. Pojechałam szybko do domu się wykąpać i przebrać. Do mojego domu, nie do Justina. Miałam zamiar wrócić do siebie po weekendzie, bo ile mogę siedzieć na głowie Pattie. Będę tęskniła za zasypianiem i budzeniem się w objęciach Justina, ale mam swój dom. Założyłam czarno fioletową krótką sukienkę i do tego czarne wysokie szpilki. Włosy pokręciłam, co sprawiło, że na głowie miałam burzę ciemno brązowych loków. Pomalowałam się mocniej niż zwykle, usta podkreślając czerwoną szminką. Wróciłam do klubu. Chaz już pojechał po JB.
Miał mu wmówić, że idą się napić, bo dziewczyna go rzuciła. Wszyscy goście już byli. Klub był wypełniony po brzegi. Przyszła chyba połowa szkoła, a druga  połowa to sami sławni ludzie. W tłumie dostrzegłam Taylor Swift, Miley Cyrus, Selene Gomez, Seana Kingstona, Rihannę, Nicki Minaj chłopaków z 1D i wiele innych.
-Mia! - usłyszałam wołającego mnie Jeya
Moim oczom ukazał się ogromny tort. No tak. Zapomniałam, że się na to zgodziłam. Przewróciłam teatralnie oczami i gdy usłyszałam krzyk Chrisa
-Już są. Podbiegłam do owego tortu i weszłam do środka. Był tak wielki , że nie musiałam się garbić, by w nim stać.
-Po prawej masz taki guziczek - faktycznie, jest - jak go nadusisz na mój sygnał, to po prostu wyjedziesz z tego tortu.
Wybuchłam śmiechem, bo jakoś sobie tego wyobrazić nie mogłam.
~ ~ Justin ~ ~
Było chwilę po 20 gdy podjeżdżaliśmy z Chazem pod jakiś klub. Westchnąłem, nawet on o mnie nie pamiętał. No cóż. Moje Beliebers za to są świetne, one zawsze o mnie pamiętają. Gdy weszliśmy do klubu zastała nas ciemność.  Chciałem spojrzeć pytająco na Chaza, ale już go przy mnie nie było. Nagle usłyszałem głośno wyśpiewywane "Sto Lat". Stałem i rozglądałem się dookoła. Po chwili pojawiła się smuga światła padająca na wielki tort. Na którym widniał napis "Wszystkiego Najlepszego Biebs", a piętro niżej zaczerpnięty tekst od moich Beliebrs z twittera "#StillKidrauhl" Uśmiechnąłem się szeroko. Śpiew nie ustawał. Nagle z tortu wyskoczyła Mia. Zaśmiałem się podchodząc bliżej. Wyszła po podstawionej koło tortu drabince. Wyglądała cudownie. W pierwszej chwili myślałem, że to jakaś striptizerka. Ale Mia oczywiście była lepszym rozwiązaniem. Podeszła do mnie i objęła mnie za szyję. Nachyliła się nad moim uchem i szepnęła
-Wszystkiego najlepszego kochanie.
-Dziękuję
Spojrzałem na nią i chciałem powiedzieć, że wygląda cudownie, ale nie zdążyłem, zatkała mi usta pocałunkiem.
Rozbrzmiały się głośne brawa. Zaśmialiśmy się równo i ponownie się pocałowaliśmy. Po chwili pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Brawa zaś stawały się coraz głośniejsze. Oderwaliśmy się od siebie i mocno się przytuliliśmy. Zaczęli podchodzić znajomi, mama ze Scooterem i składać mi życzenia. Kelnerki w skąpych strojach pokroiły tort. Były całkiem niezłe, ale nie lepsze od Mii. Podeszliśmy z Mia po talerz z ciastem.
Gdy zjedliśmy Mia chwyciła mnie za rękę i ciągnęła w nieznaną mi stronę.
-Gdzie idziemy? - zapytałem, spoglądając na nią
-Dowiesz się w swoim czasie - pokazała mi język i szybkim ruchem zakryła mi oczy dłońmi gdy doszliśmy do drzwi.
Ktoś otworzył drzwi i wyszliśmy na zewnątrz.
-A to prezent od nas - szepnęła mi do ucha i odsłoniła mi oczy.
Przede mną stał piękny czarny Ducati 848 z czerwonymi felgami. Był niesamowity. Na kierownicy wisiał czarny lśniący kask.
-Wspominałeś ostatnio, że przyda Ci się nowy - zaśmiał się Chaz widząc moją minę.
Podszedłem do niego bliżej. Na prawym boku motoru były srebrne podpisy moich przyjaciół. Chaza, Ryana, Kate, Lauren, Chrisa, Jeya, Codyego i oczywiście od mojej ukochanej Mii.
-Jest cudowny! Dziękuję! - Krzyknąłem i podbiegłem do przyjaciół i ich przytuliłem - Wy jesteście cudowni! - dodałem i zaśmialiśmy się równo.
Podszedłem do Mii i pocałowałem ją w usta. Odwzajemniła mój pocałunek.
-Kocham Cię! Nie wyobrażasz sobie jak bardzo! - powiedziałem, a nasze usta przy tym cały czas się stykały.
-Ja Ciebie też bardzo kocham! - poczułem jak się uśmiecha i znów ją pocałowałem.
Wróciliśmy do klubu i poszliśmy po drinka. Usiedliśmy przy barze i zamówiliśmy drinka o specyficznej nazwie - Sex on the Beach.
Wypiliśmy dwa i poszliśmy na parkiet potańczyć.
Położyłem dłonie na jej biodrach, a ona zarzuciła ręce na moją szyję i przyciągnęła mnie do siebie. Wtuliłem twarz w jej burze loków i muskałem wargami jej szyję. Wiem, że to lubiła, mogłem przysiąc, że w tej chwili się uśmiecha. Pocałunkami zszedłem trochę niżej i złożyłem kilka pocałunków na jej dekolcie. Podniosłem lekko głowę, a ona od razu wpiła się w moje usta. całowaliśmy się tak przez jakieś 3 piosenki. Nasze oddechy były przyśpieszane, lekko oderwaliśmy się od siebie. Stykaliśmy się czołami.
-Chodźmy stąd - wymruczałem, a ona na to pokiwała głowa.
Zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy do domu.
Dojechaliśmy pod dom. Wysiadłem pierwszy i otworzyłem drzwi od strony Mii, podałem jej rękę, a ona zwinnie splotła nasze palce w nierówny koszyczek. Wyciągnąłem klucze z kieszeni podczas otwierania drzwi poczułem na szyi oddech Mii. Otworzyłem drzwi i pociągnąłem Mię do środka. Zamknęła za nami drzwi lekkim kopnięciem i przyciągnęła mnie do siebie. Wpiła się w moje usta i namiętnie pocałowała. Nie byłem jej dłużny, odwzajemniałem jej pocałunki. Upuściła torebkę i wplotła palce w moje włosy. Mruknąłem nie odrywając on niej ust. Złapałem ją za biodra i przyciągnąłem ją do siebie bliżej. Jeżeli to było w ogóle możliwe. Odgarnąłem jej włosy i zacząłem całować jej szyję. Cicho mruknęła, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Poczułem jak jej ręce zwinnie wsuwają się pod moją koszulę. Zerknąłem na nią i dostrzegłem uśmiech na jej twarzy. Szybkim ruchem złapałem ją i podniosłem, a ona nogami oplotła mnie w pasie. Usłyszałem dźwięk uderzenia o podłogę zrzuconych przez Mię szpilek.  Udałem się w kierunku schodów. Nie przestając się całować niosłem dziewczynę do sypialni, a ona rozpięła moją koszulę. Gdy przekroczyliśmy próg mojego pokoju Mia zeskoczyła ze mnie i do końca zdjęła moją koszulę. Rozpiąłem zamek jej sukienki znajdujący się na plecach i ponownie ją pocałowałem ściągając jej sukienkę. Powoli zaczęliśmy przesuwać się w stronę łóżka. Poczułem jej ręce przesuwające się po moim torsie, zatrzymujące się przy pasu. Szybkim ruchem go odpięła. Gdy znaleźliśmy się przy łóżku pchnąłem Mię pościel uśmiechając się łobuzersko. Odpowiedziała mi tym samym i łapiąc mnie za rozpięty już pasek przyciągnęła do siebie. Podparłem się na łokciach i złożyłem pocałunek między jej piersiami. Oplotła nogi wokół moich bioder. Zsunęła stopami moje spodnie. Zostałem w samych bokserkach. Popatrzyłem w jej oczy,a w nich dostrzegłem iskierki pożądania i podniecenia. W moich mogła dojrzeć dokładnie to samo. Przygryzając lekko wargę pocałowałem ją z początku delikatnie, a le już po chwili pocałunek stał się wręcz brutalny. Przygryzła moją wargę, a ja mruknąłem i oblizałem jej wargi. Wsunąłem rękę pod nią chcąc dosięgnąć zapięcia jej stanika. Poradziłem sobie z nim od razu i po chwili czarny koronkowy biustonosz leżał na podłodze. Ująłem jej nabrzmiałe piersi w dłonie i zacząłem ssać jej sutki. Cicho mruknęła. Spojrzałem na nią z podnieceniem w oczach i pocałunkami zacząłem "schodzić" niżej. Zatrzymałem się przy jej majtkach i wręcz je z niej zerwałem. Przesunąłem językiem od jej pępka po biust. Ponownie zacząłem "schodzić" pocałunkami niżej. Po chwili dotarłem do upragnionego miejsca. Mia głośno westchnęła. Jej westchnienia stawały się coraz głośniejsze. Zacisnęła palce na moich włosach i pociągnęła mnie wyżej. Oplotła mnie nogami w pasie i znów stopami zsunęła tym razem moje bokserki. Założyłem prezerwatywę, a ona ponownie oplotła mnie nogami. Patrząc jej w oczy powoli w nią wszedłem. Moja ukochana cicho jęknęła, a ja wpiłem się w jej usta. Wraz z pocałunkiem, który z sekundy na sekundę stawał się coraz bardziej namiętny, ruchy moich bioder stawały się szybsze. Poczułem jak brunetka wbija paznokcie w moje plecy i przesuwa nimi w dół. Cicho jęknąłem, a ona wygięła się lekko w łuk do tyłu. Na chwilę oderwała się od.moich ust i zwinnym trochę wręcz brutalnym ruchem zrzuciła mnie z siebie i usiadła na mnie okrakiem. Ponownie w nią wszedłem, a ona jęknęła. Nachyliła się i pocałowała mnie. Ruchy naszych bioder się uzupełniały, byliśmy jednością. Sprawiała mi taką przyjemność jakiej jeszcze nigdy nie zaznałem. Nasze jęki stawały się coraz głośniejsze. Widząc, że Mia jest bliska szczytowaniu lekko przyspieszyłem. Po chwili Mia wygięła się w tył z głośnym jęknięciem. Poczułem paznokcie na moim torsie, które zostawiły jak mniemam czerwone ślady tak jak wcześniej na plecach. Jak na zawołanie przez moje ciało przeszedł dreszcz i poczułem tak piękne i nie do opisania uczucie, podczas którego również wygiąłem się w łuku.
Normalni ludzie w tym momencie by skończyli i opadli zmęczeni na pościel, ale najwidoczniej my nie jesteśmy normalni. Uprawialiśmy sex jeszcze trzy razy. Dwa razy w łóżku i raz pod.prysznicem. Każdy stosunek był coraz lepszy. Przed Mią spałem z innymi dziewczynami, cóż ładnie ujmując “korzystałem“ z tego, że się im podobałem, ale tylko z nią czuję coś tak niesamowitego. Ona jest niesamowita.
Gdy w końcu zaspokoiliśmy swoje potrzeby wróciliśmy do mojego pokoju. Mia ubrana w skąpe majtki i moją koszulkę, a ja w bokserki. Położyliśmy się do łóżka. Brunetka wtuliła się w moją klatkę. Pocałowałem ją w czubek głowy.
-Kocham Cię , jesteś cudowna - wyszeptałem
-Ja Ciebie też, jesteś niesamowity - również wyszeptała, lekko się uśmiechnąłem. Około 4 rano zasnęli śmy.
~ ~ Mia ~ ~
Obudziłam się rano wtulona w Justina. Spojrzałam na zegarek 13. Uśmiechnęłam się do wspomnień minionej nocy. Poczułam na sobie wzrok Justina. Podniosłam lekko głowę i spojrzałam na niego. Uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech. Cmoknął mnie w usta.
-Dzień Dobry słońce -powiedział nadal się uśmiechając
-Dzień Dobry kochanie - odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech.
-Głodna? - zapytał spoglądając na mnie pytająco
-Trochę.
-A co moja księżniczka by zjadła ?
-Hmm.. może tosty?
-Szef kuchni zaraz ją przygotuje - powiedział i powoli wstał z łóżka.
Zaśmiałam się . Założył na siebie spodnie dresowe i wyszedł z pokoju.
-Za 15 minut będzie śniadanie - krzyknął schodząc już po schodach.
Znów się zaśmiałam. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam czarne rurki i białą bokserkę. Poszłam z ciuchami do łazienki. Umyłam zęby i przemyłam twarz zimną wodą. Ubrałam wcześniej przygotowane ubrania i rozczesałam włosy.
Zeszłam na dół. Na stała herbata i talerze tostów.
-Szef kuchni się postarał. Chyba go zatrudnię na pełen etat - powiedziałam i parsknęłam śmiechem. Justin mi zawtórował. Usiedliśmy naprzeciwko siebie i zaczęliśmy jeść śniadanie.
Usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi i po chwili do kuchni weszła Pattie i Scooter.
-Jaj tam zakochańcy? - zapytał Scoot - Ale pamiętaliście o zabezpieczeniu? Jestem za młody by być wujkiem zaśmiał się
- A ja babcią - dodała Pattie
-Też byś czasem chciał Scoot co? -zapytał Justin i oboje parsknęliśmy śmiechem.
Scooter zmroził nas wzrokiem i wyszedł z kuchni.
Pattie cicho się zaśmaiła i również opuściła kuchnię.
Wróciliśmy do jedzenia śniadania. Justin podszedł się ubrać , a ja posprzątałam po śniadaniu. Wróciłam do pokoju, a Justin wychodził właśnie z łazienki.
Podszedł do mnie i pocałował.
-Mmm.. -mruknęłam. Lekko oderwałam siedzę od ust Juju i spojrzałam na niego.
-Wracam dzisiaj do domu - powiedziałam, a Justin posmutniał - wiesz, że muszę..
-Wiem.. ale będzie mi smutno..
-Mi też będzie smutno.
Justin pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się i lekko odsunęłam się od Justina.
-Pomożesz mi się spakować ?
-Pewnie
Pozbierałam moje ciuchy, które były rozrzucone po podłodze po wczorajszej nocy i zabraliśmy się za pakowanie. Około 18 pojechaliśmy do mnie.
-O zguba wróciła - zaśmiał się Ryan
-Kiedyś trzeba
Zanieśliśmy moje torby do pokoju. Do późnego wieczoru siedzieliśmy z Justinem u mnie w pokoju i oglądaliśmy film.
Gdy chłopak wrócił do siebie do domu poszłam pod prysznic. Rozpakowałam się i położyłam się do łóżka. Dostałam esemesa od Justina.
“Przyjadę po Ciebie rano. Kocham Cie. :*“
“Dobrze. Kocham Cie. :* <3“
Nastawiłam budzik na 7 i po krótkim czasie zasnęłam.
*************************
Po dlugim czasie, ale dodaję.
Podoba się ?
Mam nadzieję , że następny pojawi się szybciej.
Dziękuje za ponad 6000 wyswietleń.
Mam mała prośbę. Każdy kto czyta to opowiadanie niech skomentuje. Chce wiedzieć ile was czyta te wypociny.

wtorek, 13 listopada 2012

Rozdział 10 "Jeden z moich idoli."

Obudziłam się przytulona do Justina. Uśmiechnęłam się pod nosem. Sama jego obecność sprawiała, że się czuje lepiej. Poczułam pocałunek na włosach. Odwróciłam się tak, by spojrzeć na Bieebsa.
-Dzień dobry skarbie - powiedział uśmiechając się szeroko
-Cześć Justin - odwzajemniłam uśmiech
-Wiesz.. tak się zastanawiam.. - przerwał
-tak? - zapytałam
-Mówiłaś coś o tatuażu jak byliśmy u Chrisa..
-No tak.
-No ty moje wszystkie widziałaś. To może pora żebym ja zobaczył twój? - poruszał śmiesznie brwiami
-W swoim czasie - pokazałam mu język
-No proszę - patrzył na mnie jak kot ze Shreka
-Nie namówisz mnie..
-To chociaż powiedz gdzie go masz
-Nie. - zaśmiałam się i znów pokazałam mu język
Justin udał, że się obraża. Ponownie się zaśmiałam.
-Oj przestań.. - mruknęłam lekko muskając jego usta
Jus uśmiechnął się łobuzersko po czym przyciągnął mnie mocniej do siebie Wpił się w moje usta tak zachłannie jakby chciał nauczyć się ich na pamięć. Objęłam jego kark rękoma. Po chwili siedziałam na nim okrakiem. Nie przerywając pocałunku Justin wsunął rękę pod moją koszulkę. Mruknął przy tym jak kociak. Ja natomiast szybkim zwinnym ruchem ściągnęłam z niego t-shirt. Złożyłam kilka pocałunków na jego szyi. Bieebs miał ściągnąć mi koszulkę, ale w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
-No nie! - warknął Justin
Zaśmiałam się cicho. Justin założył koszulkę i zbiegł otworzyć drzwi. Zeszłam zaraz za Justinem.
W drzwiach zauważyłam moich rodziców.
-Mio, błagam.. porozmawiaj z nami - prosiła mam
-Nie.. - szepnęłam
-Proszę.. Bardzo Cię przepraszamy i żałujemy swojej decyzji - mama mówiła przez łzy
-Porozmawiaj z nami tylko o to na razie prosimy.
-No dobrze.. - szepnęłam wchodząc do salonu. Usiadłam na fotelu po turecku.
Rodzice usiedli na przeciwko mnie na kanapie.
-To ja zostawię was samych - powiedział Jus
-Nie, chodź skarbie - powiedziałam
Justin usiadł na oparciu fotela. Złapałam go za rękę.
-Słucham.. - powiedziałam
-To był szok. Nie wiedzieliśmy co zrobić. Ze stresu i z przerażenia nie potrafiliśmy ci tego powiedzieć. Mieliśmy nadzieję, że tak będzie lepiej. Ale nie było to lepsze. Przepraszamy Cię bardzo. Nie masz pojęcia jak żałujemy tej decyzji. Jeżeli moglibyśmy to zmienić na pewno byśmy ci to powiedzieli - mówił tata
Mama patrzyła na mnie ze łzami w oczach.
-Dobrze, przeprosiny przyjęte, ale nie chce wracać do domu. Nie mam na to ochoty.
-Mia oczywiście jest u mnie w domu traktowana jak rodzina, nie ma najmniejszego problemu by się tu zatrzymała. - powiedział Justin ściskając moją dłoń.
-Dobrze, zostań. Jak będziesz gotowa znów spojrzeć nam normalnie w oczy to wróć. Jeszcze raz bardzo Cię przepraszamy.
Rodzice wyszli,a Justin poszedł zrobić śniadanie. Wróciłam do jego pokoju i wzięłam laptopa. Weszłam na facebooka, twittera i tumblera. Zreblogowałam kilka zdjęć na tumblerze, a na TT napisałam

"Czekam na śniadanie, które robi @justinbieber"

Weszłam na stronę mojego ulubionego zespołu by sprawdzić, kiedy znów mają koncert w naszym mieście. Byli u nas 3 miesiące temu, ale nie mogłam się doczekać kolejnego koncertu.
Post, który zobaczyłam na stronie głównej przyprawił mnie o dreszcz na całym ciele.
Gdy czytałam słowa

“Nie ma łatwego sposobu, by to powiedzieć. Mitch zmarł wcześniej tego ranka od ran doznanych w wypadku motocyklowym. To dla nas wszystkich kompletnie niepowetowane i kierujemy najgłębsze kondolencje do jego rodziny. Na zawsze będzie w naszych sercach. R.I.P. Mitchell Adam Lucker – Kochamy Cię Bracie.”

Po policzkach spływały mi łzy. Jeden z moich idoli. Był taki młody! Miał dopiero 28 lat. Nie wierzyłam w to co czytałam. Powtórzyłam tą czynność kilkakrotnie mając nadzieję, że tekst się zmieni i Mitch wcale nie zginął.
Justin wszedł do pokoju.
-Co jest skarbie? - zapytał odkładając na szafkę tacę z kanapkami.
-Mitch nie żyje. Zginął w wypadku.
-To jest ten o którym mi tyle mówiłaś?  Chciałem załatwić Ci bilety na ich koncert w NY .
-Tak on.. - po policzkach spływały mi mimowolnie łzy.
Justin mnie przytulił.
-Nie potrafię sobie wyobrazić co czujesz. Śmierć idola jest również bolesna co śmierć kogoś z rodziny.
-Dokładnie. Jutro ma być zapalanie zniczy w miejscu wypadku. Chciałabym tam być, ale do Kalifornii jest daleko.
Justin otarł mi łzy z policzków cały czas mnie przytulając.
-Dlaczego ty tak cierpisz? Chciałbym zrobić wszystko byś nigdy więcej nie płakała.
-Dziękuję Justin, jesteś kochany.
Po kilkunastu minutach się uspokoiłam i zjedliśmy śniadanie.
Cały dzień chodziłam przygnębiona. Czułam wielką dziurę w sercu której nie potrafiłam niczym zastąpić.
Mam 4 takie dziury.
Pierwsza po śmierci mojego pierwszego idola. Michaela Jacksona. Druga po śmierci Jerremyego. Trzecia po poronieniu. I teraz czwarta.
Muszę być silna. Mitch zawsze powiadał "Idź przez życie twardo" i "żyje się tylko raz, więc idź na pieprzoną całość". Od tej pory miałam zamiar tak właśnie żyć. Trzymać się twardo pomimo wszystkiego i robić to na co mam ochotę, bo potem może być za późno.
W jakimś sensie śmierć Mitcha uświadomiła mi jaka głupia byłam chcąc odebrać sobie życie. Jak cholernie głupio postępowałam okaleczając się. Niszczyłam tym siebie. Sama jestem winna. Dlatego też muszę to zmienić. Dla Mitcha, dla Justina, dla rodziców i rodzeństwa i dla przyjaciół.
Pora na prawdę zrobić coś ze swoim życiem. Muszę coś osiągnąć. A siedząc w kącie i płacząc na pewno tego nie zmienię.
Siedziałam na balkonie i paliłam papierosa. Wyjęłam telefon i napisałam na TT

"RIP Mitch Lucker. Kocham Cię bardzo mocno. Legenda nie umiera." oraz "@MitchLuckerSS uświadomiłeś mi wiele rzeczy. Dziękuję. Na zawsze będziesz dla mnie kimś wielkim"


Następnego dnia Justin obudził mnie mówiąc bym ubrała się i poszła z nim do samochodu. Myślałam, że ciągnie mnie do szkoły, ale okazało się inaczej. Jechaliśmy na czuwanie do Kalifornii. Nie wiedziałam jak mam mu za to dziękować.

Czuwanie było cudowne. Przyszły tłumy fanów Suicide Silence. Widziałam tam nawet żonę i małą pięcioletnią córeczkę Mitcha.

Po powrocie do domu zrobiło mi się lżej na sercu. Niby mały gest zapalenie świeczki, ale pomaga.

~ ~ 3 dni później ~ ~


Razem z Chrisem, Chazem i Jeydonem i Codym siedzieliśmy w kuchni jedząc tosty i omawialiśmy urodzinową imprezę dla Biebsa. Justin był na wywiadzie, więc mogliśmy swobodnie rozmawiać.
-Wynajmiemy klub, tancerki, wódka będzie się lała drzwiami i oknami. - powiedział Chaz
-No to na pewno. Ale musi być coś takiego wiecie..
-Może.. z tortu wyskocz.. - powiedział Jedon
Zaczęłam się śmiać.
-Ej, to nie głupie.. Biebs będzie się co najwyżej jakiejś tancerki spodziewał, a nie ciebie wyskakującej z ogromnego tortu. - dodał Chris
-Co za głupki! - śmiałam się
-No serio! - Popierał ich Cody
-No taaaak - Chaz również popierał ich zdanie.
-Dobra. Wygraliście. Wyskoczę z tego tortu!


Za dwa dni urodziny Justina. Czuję, że będzie super.
Tymczasem humor mi sie poprawia. To tylko i wyłącznie zasługa mojego cudownego chłopaka.
Nie mam pojęcia jak mam mu za to dziękować.


******************
Chciałam napisać dłuższy, ale długo już nie pisałam, więc dodaje taki.
Jest beznadziejny. -,-
Pisałam go również pod mocną dawką emocji. Tudzież śmierci Mitcha, która jest również poruszona w rozdziale.
Także wybaczcie mi to i jakoś wam to wynagrodzę.
Mam nadzieje, że następny pojawi się szybciej i będzie dłuższy.
Może wy mnie jakoś zmotywujecie? ;>

sobota, 10 listopada 2012

Liebster Blog !

Nie ogarniam, ale zostałam nominowana przez http://my-love-is-your-lovee.blogspot.com
Za co bardzo dziękuję.
A więc...



NA POCZĄTEK REGUŁY ZABAWY: "NOMINACJA DO LIEBSTEN AWARD JEST OTRZYMYWANA OD INNEGO BLOGERA W RAMACH UZNANIA ZA 'DOBRZE WYKONANĄ ROBOTĘ'. JEST PRZYZNAWANA DLA BLOGERÓW O MNIEJSZEJ LICZBIE OBSERWATORÓW,WIĘC DAJE MOŻLIWOŚĆ ICH ROZPOWSZECHNIENIA. PO ODEBRANIU NAGRODY NALEŻY ODPOWIEDZIEĆ NA 11 PYTAŃ OTRZYMANYCH OD OSOBY,KTÓRA CIĘ NOMINOWAŁA. NASTĘPNIE TY NOMINUJESZ 11 OSÓB (INFORMUJESZ ICH O TYM) ORAZ ZADAJESZ 11 PYTAŃ. NIE WOLNO NOMINOWAĆ BLOGA, KTÓRY CIEBIE NOMINOWAŁ...

 

Nominuję:



Pytania zadane mi:

  1. Ile masz lat?
  2. Gdzie chciałabyś/chciałbyś mieszkać w przyszłości?
  3. Podoba Ci się ktoś?
  4. Jak najczęściej spędzasz weekendy?
  5. Jaka jest Twoja najgorsza cecha?
  6. Jakich języków uczysz się w szkole?
  7. Jakiego rodzaju muzyki słuchasz?
  8. Twój ulubiony wykonawca?
  9. Czy lubisz czytać książki? ( jeśli tak, to jakiego gatunku? )
  10. Z czym wiążesz Swoją przyszłość?
  11. Masz chłopaka/dziewczynę?

ODPOWIEDZI:

1. 17 :3
2. Arizona :3
3. Tak.
4. Bardzo różnie, raz siedzę w domu, raz jadę do znajomych na drugi koniec Polski.
5. Za dużo przeklinam xD
6. Angielski, Niemiecki
7. Rock, Metal, Deathcore, Deathmetal, Dubstep, czasem trochę rapu i reggae, odchyłem od tego wszystkiego jest Justin Bieber i Michael Jackson :3
8. Mam 4. Nie umiem wybrać jednego z nich. Michael Jackson, Piotr Rogucki, Mitch Lucker i Justin Bieber :3
9. Uwielbiam czytać. Czytam to co mnie wciągnie czy przekłuje moją uwagę.
10. Chciałabym być Patologiem lub Psychiatrą :3
11. Mentaly dating Justin Bieber :3



PYTANIA DO WAS:

1. Ile masz lat?
2. Co się stało, że zacząłeś/aś pisać opowiadanie?
3. W twoim opowiadaniu są wątki z twojego życia prywatnego?
4. Co lubisz robić?
5. Jakieś hobby?
6. Ulubiona piosenka?
7. Poleć jakieś fajne książki (jeżeli czytasz)
8. Najpiękniejsze miejsce w jakim byłeś/aś?
9. Czego nie zrobisz nawet za milion złotych?
10. Ulubiona potrawa?
11. Sposób na nudę?



Odpowiedzi możecie umieścić w komentarzach.



niedziela, 21 października 2012

Rozdział 9 - "To łzy szczęścia."

Siedziałam na tarasie z kubkiem kakao. Przed oczami miałam wizję siebie razem z Jerrem i naszym dzieckiem. Zastanawiałam się co by było gdyby Jerremy nadal żył.. Mielibyśmy dziecko. Ale co by było z Justinem? Po policzkach spłynęły mi łzy. Nie mogłam ich opanować. Poszłam do łazienki wziąć kąpiel. Justin nadal spał, była w końcu dopiero 8 rano.
Nalałam ciepłą wodę do wanny i weszłam do niej. W całym ciele poczułam uderzające ciepło. Zamknęłam oczy i pogrążyłam się w rozmyślaniach. Wyobraziłam sobie siebie jako matkę. Wydaje mi się, że nie dałabym rady zajmować się dzieckiem. Nie poznałabym prawdziwego wnętrza Justina.
przemyłam twarz wodą. Otworzyłam oczy szybko łapiąc powietrze. Mój wzrok przykuła maszynka jednorazowa. Mój wewnętrzny głos mówił "zrób to! ulżysz sobie!" rozum odpowiadał "podziała tylko na chwilę! nie rób tego!"
Trzęsącymi rękoma sięgnęłam po maszynkę. Rozłożyłam ją na części i wyjęłam z niej ostrza.Złapałam za jedno. Obróciłam ją kilkakrotnie w palcach. Głosy kłócące się ze sobą w mojej głowie nie dawały mi spokoju. Rękę w której trzymałam żyletkę zanurzyłam pod wodę i zatrzymałam ją przy udzie. Ręce miałam już dość zniszczone. Znajdowała się na nich blizna na bliźnie. Odetchnęłam i szybkim ruchem przeciągnęłam ostrzem po udzie. Świeża rana w połączeniu z gorącą wodą niemiłosiernie zapiekła. Woda lekko zabarwiła się na czerwono. Czynność powtórzyłam kilkanaście razy. Efektem czego było całe udo w szramach. Z ran nadal leciała krew. Nie mogłam jej zatamować. Już nie raz tak miałam. Lubiłam głębokie nacięcia, dawały większą przyjemność. Szybkie cięcie jest o wiele głębsze niż powolne przesuwanie ostrza po skórze. Po chwili krew powoli przestawała lecieć. Umyłam włosy i wyszłam z wanny. Spojrzałam na udo. Całe pokryte było krwawymi bliznami. Pomogło.. Ból na chwilę ustał. Założyłam długie spodnie, czarny t-shirt i trampki.  Makijażu nie robiłam, nie miałam na to ochoty. Mokre włosy tylko rozczesałam i zostawiłam by wyschły same.
Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Justina leżącego na łóżku.
-Cześć słońce - powiedział uśmiechając się szeroko.
-Hej - odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech - trzeba jechać do sklepu, ubieraj się - puściłam mu oczko
-Ano tak, robimy imprezę. Mówiłaś wszystkim?
-Tak, Kate, Chris, Jey i Chaz będą.  Codyego nie będzie, bo ma koncert.
-Okej. To idę się wykąpać i pojedziemy.
Jus poszedł do łazienki, a ja zeszłam do kuchni. Zaczęłam robić naleśniki. Położyłam stos naleśników na stole. Na przeciwko siebie postawiłam dwa talerze i do szklanek nalałam soku pomarańczowego. Do kuchni wszedł Justin w samych spodniach opuszczonych do połowy tyłka i z mokrymi włosami w nieładzie. przez twarz przemknął mi uśmiech.
-Głodny? - zapytałam
- Baaaardzo ! - odpowiedział siadając przy stole
Usiadłam na przeciwko niego. Justin jadł aż mu się uszy trzęsły. Zaśmiałam się pod nosem.
-Jejku, ile można jeść..
Ja zjadłam dwa i byłam pełna, a Justin jadł chyba już 10.
-Dużo.. - zaśmiał się
-Właśnie widzę.. Jaki alkohol kupujemy? zapytałam
-Może zrobimy kolorowe kamikadze?
-Ooo! Bardzo dobry pomysł..
Justin poszedł ubrać się do końca, a ja w tym czasie posprzątałam po śniadaniu.
ukucnęłam by zawiązać trampki i poczułam przeszywający ból w udzie. Gdy wstawałam poczułam, że świeże jeszcze rany przykleiły się do spodni. Syknęłam z bólu.
Zmusiłam się do lekkiego uśmiechu gdy do kuchni wszedł Justin.
-To co? Jedziemy? - zapytał podchodząc do mnie i obejmując mnie ramieniem
-Nom..
Wsiedliśmy do samochodu. Ruszyliśmy do sklepu. Nakupowaliśmy dużo słodyczy, jedzenia i alkoholu.
Wróciliśmy do domu obładowani zakupami.
Poszłam po telefon. Postanowiłam w końcu go włączyć. Po włączeniu zobaczyłam 178 nieodebranych połączeń od rodziców, Ryana i Lauren oraz 126 esemesów. Prosiłam Kate, by udawała, że nie ma ze mną kontaktu. Spojrzałam na datę.
- O kurwa.. - mruknęłam pod nosem.
Za tydzień Justin ma urodziny. Muszę wymyślić coś fajnego. Ponownie wyłączyłam telefon. Siedziałam po turecku na środku łóżka Justina. Odłożyłam telefon, położyłam się i wlepiłam tępo wzrok w sufit. Próbowałam wymyślić jakąś niespodziankę dla Bieebsa, ale nie miałam pomysłu. Po chwili mój ukochany wszedł do pokoju i usiadł na krawędzi łóżka. Chwyciłam go za koszulkę i przyciągnęłam do siebie. Położył się obok mnie, a ja oparłam głowę na jego ramieniu. Objął mnie ręką i przytulił do siebie. Pocałował mnie w głowę. 
-Kocham Cię, Mia.
Wtuliłam się mocniej w Justina.
-Ja Ciebie też, Justin.
Jego bliskość sprawiała, że się odprężam. Nie umiem wyobrazić sobie co zrobiłabym gdyby go nie było. Z pewnością byłoby ze mną o wiele gorzej. 
-Cieszę się, że Cię mam. - wyszeptałam 
-Ja też się bardzo cieszę. - pocałował mnie znów w głowę.
Odwrócił się i spojrzał mi w oczy. Lekko musnął moje usta. Objęłam go za szyję i odwzajemniłam pocałunek. Przyłożył rękę do mojego uda, a ja syknęłam z bólu. 
-Co się stało? - spojrzał na mnie pytająco.
-Nie, nic - odwróciłam wzrok. 
Patrzył na mnie podejrzliwie. Cały czas starałam się unikać jego wzroku. Nachylił się nade mną i szybkim ruchem zdjął mi spodnie. Zakryłam twarz dłońmi. Nie chciałam widzieć jego twarzy. Czekałam, aż zacznie na mnie krzyczeć, ale nic takiego się nie stało. Odkryłam twarz i zobaczyłam Justina siedzącego ze spuszczoną głową. Usiadłam na przeciwko niego i chwyciłam go pod brodę. Uniosłam jego twarz by spojrzeć mu w oczy. Po policzku spływała łza. 
-Justin, przepraszam. 
-Ale to siebie powinnaś przeprosić.
-Wiem.. - szepnęłam.
-Prosiłem.. - wyszeptał
-Wiem.. To jest silniejsze ode mnie - również szeptałam
-Może pójdziemy do lekarza?
-Dobrze..
Przytulił mnie mocno i pocałował w policzek.
Spojrzałam na jego twarz. Tak jak i po mojej leciały łzy.
Otarłam je opuszkami palców.
-Chcę byś była najszczęśliwsza osobą na świecie, nie chcę byś cierpiała, chcę byś się zawsze uśmiechała. Chcę sprawić by twoje życie było najlepszym, na takie właśnie zasługujesz. Zgadzasz się na to?
Gdy to mówił po moich policzkach spływały mimowolnie łzy. Nie mogłam ich opanować.
-Nie płacz.
-To łzy szczęścia. Jesteś niesamowity Justin.
Pocałowałam go delikatnie w usta. Odwzajemnił pocałunek.
Przerwał nam dzwonek do drzwi. Bieebs pocałował mnie przelotnie w czoło i poszedł na dół.
Ubrałam spodnie i poszłam za nim. W drzwiach zobaczyłam Jeydona.
-Stwierdziłem, że trzeba wam pomóc - wyszczerzył się pokazując siatkę wypełnioną piwami. 
Zaśmiałam się widząc minę Justina. 
-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. 
-Nie, nie przeszkadzasz. - powiedziałam 
Jey zaniósł swoje zakupy do kuchni. 
-To wy uszykujcie salon, a ja zrobię coś do jedzenia. 
Chłopacy poszli do salonu, a ja zrobiłam dip serowy do nachosów. 
-Może babeczki? - zapytałam sama siebie 
-Tak zrób babeczki - zaśmiał się Jeydon stojąc za mną
Też się zaśmiałam. 
-Będzie dziś Kate? - zapytał szczerząc się 
-Będzie - odpowiedziałam poruszając brwiami 
-To fajnie.. Jejku.. Ona jest taka zajebista. 
-Wiem, weź się dzisiaj z nią.. noo.. wiesz o co mi chodzi..
-Nie? 
-Ja i tak wiem, że wiesz.. 
Wyszczerzył się. 
Zrobiłam babeczki i do alkoholu dodałam barwników, by był różnokolorowy.
Na stole ustawiłam przy każdym miejscu po 6 kieliszków. Alkohol miał 6 kolorów. Niebieski, zielony, czerwony, żółty, pomarańczowy i fioletowy. Postawiłam też na nim babeczki, chipsy, nachosy i dip serowy. 
Rozległ się dzwonek do drzwi. Przyszła Kate. Wpuściłam ją. Spojrzałam na zegarek. Było po 19. Poszłam więc na górę żeby się przebrać. Zastałam tam Justina w samych bokserkach.
-Mrrr - Mruknęłam podchodząc do niego i muskając lekko jego wargi. 
On odpowiedział mi tym samym. Przyciągnął mnie mocniej do siebie. Całował mnie delikatnie a zarazem łapczywie. Podobało mi się to, i to bardzo.
Po chwili oderwałam się od Justina.
-Muszę się przebrać. 
Bieebs zrobił smutną minę.
-Tobie też bym radziła się ubrać.
Założyłam czerwone rurki i czarną bokserkę. Justin założył luźne spodnie i t-shirt. 
Zeszliśmy z Justinem na dół, a tam byli już wszyscy. Jeydon, Kate, Christian i Chaz.
Usiedliśmy przy stole i Justin nalał kolorowe kamikadze do kieliszków.
-Za zajebistą zabawę - powiedział Chris podnosząc kieliszek z wódką w kolorze niebieskim. Wypiliśmy.
-Za miłość - powiedział Justin wznosząc w górę kieliszek z zielonym trunkiem.
-Za cycki! - zaśmiał się Chaz podnosząc czerwony alkohol
-Za piękne dziewczyny - powiedział Jeydon unosząc do góry napój szczęścia w kolorze żółtym
-Za sex! - zaśmiała się Kate podnosząc napój w kolorze pomarańczowym
-Za pięknych chłopaków! - zaśmiałam się pijąc fioletowe kamikadze
Włączyliśmy głośno muzykę. Tańczyliśmy, bawiliśmy się i piliśmy do białego rana. Padnięci poszliśmy spać. 
Rano wstaliśmy z ogromnym bólem głowy. Co oznaczało, że zabawa byłą udana. Justin zrobił śniadanie i po południu wszyscy rozeszli się do domów. Poszłam wziąć ciepły prysznic i ubrałam się w piżamę składającą się z leginsów i dużej koszulki Justina. On też poszedł się wykąpać. Położyłyśmy się do łóżka i włączyliśmy sobie film. Cały dzień oglądaliśmy filmy śmiejąc się, albo ja w wypadku smutniejszych filmów płakałam, a Justin mnie przytulał. Bardzo miło spędzony dzień. Mogłabym tak codziennie. 
Nadal nie wiedziałam co chcę zrobić na urodziny Justina. Muszę wymyślić coś twórczego. Może gdzieś pojedziemy? To nie byłby głupi pomysł. 
Po obejrzeniu Piły, z której cały czas się śmiałam zasnęliśmy. 



**************************************************
Wiem, wiem.. 
Długa przerwa, ale w ogóle nie miałam czasu by napisać.
Jest krótki i do dupy, ale chyba ważne, że w ogóle się pojawił, nie?
Napiszcie co chcielibyście zobaczyć w następnym rozdziale?
Jakieś propozycje co do urodzin Justina?  
Może chcecie dedykacje do następnych rozdziałów? 
Jak chcecie to piszcie komu mam zadedykować, a na pewno ta dedykacja się pojawi. 
Przebiło 3000 wyświetleń. Dziękuje wam bardzo <3 
Jesteście cudowni <3 

poniedziałek, 24 września 2012

Rozdzia 8 - "Nie chce was znać!"

~ ~ Mia ~ ~
Obudziła mnie piosenka "Suicide Silence - Wake Up". Zaczekałam do refrenu i wyłączyłam budzik.Wstałam jednocześnie przeciągając się i ziewając. Przeczesałam włosy palcami i opornie wstałam z łóżka. Powłócząc nogami udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i stanęłam w garderobie nie wiedząc co na siebie założyć. Zdecydowałam się na coś zwyczajnego. Rurki w kolorze jasnego jeansu, t-shirt z napisem na przodzie "Legalize Gay" i czarne trampki. Pomalowałam się i zeszłam na śniadanie.
-Cześć młoda - rzucił mój brat gdy weszłam do kuchni
-No cześć - otworzyłam lodówkę i wyjęłam mleko.
Zrobiłam sobie płatki i usiadłam naprzeciwko brata.
-Jak tam Bieber? - zapytał spoglądając na mnie zaciekawionym wzrokiem
-Hmm.. chyba dobrze..
-Chyba?
-No tak mi się wydaje..
Uśmiechnęłam się do wspomnień wczorajszego wieczoru. Dokończyłam śniadanie i nalałam sobie szklankę soku. Usłyszałam trąbienie samochodu. Uśmiechnęłam się szeroko, wzięłam torbę i wyszłam z domu. Trochę kręciło mi się w głowie, ale to zignorowałam. Ujrzałam samochód Justina, a wtedy mój uśmiech się powiększył. To było w ogóle możliwe? Wsiadłam do samochodu, a Bieebs nachylił się nade mną i pocałował delikatnie w usta.
-Cześć skarbie - wymruczał w moje usta
-Hej - uczyniłam to samo
Uśmiechnął się do mnie swoim najpiękniejszym uśmiechem i ruszył w stronę szkoły
Gdy wysiadaliśmy z samochodu na szkolnym parkingu wszyscy wlepili w nas swój wzrok.
-Ugh.. Oni nie mają swojego życia? - burknęłam pod nosem
-Widocznie nasze jest według nich bardziej interesujące - odparł Justin obejmując mnie ramieniem
Zaśmiałam się lekko i weszliśmy do szkoły.
Lekcje minęły monotonnie. Nic szczególnego się nie wydarzyło.
Jednak zawroty głowy, które pojawiły się rano nie ustawały. Nikomu o tym nie powiedziałam, bo uważałam to za nieważne.
Siedząc na ostatniej lekcji byłam trochę nieobecna. By usłyszeć głos nauczycielki lub Justina siedzącego obok mnie musiałam się bardzo skupić.  Strasznie szumiało mi w uszach.
Po skończonych lekcjach pojechaliśmy do mnie. Włączyliśmy sobie film. Oparłam głowę o ramię Justina, a on mnie do siebie przytulił. Było mi z nim dobrze. Od dłuższego czasu czułam się w końcu bezpieczna. Jakby miał ochronić mnie swoim ciałem przed strzałem, bądź czymkolwiek. Czułam się naprawdę dobrze w jego towarzystwie.
Czułam jego zapach. Był wyjątkowy. Mogłabym tak trwać wiecznie. Dziwi mnie jednak to, że tak szybko się w nim zakochałam. Jednak nie przeszkadzało mi to. Podoba mi się to uczucie. Uśmiechnęłam się lekko.
Obejrzeliśmy film. Justin poszedł do kuchni po coś do picia, a ja wyszłam na balkon zapalić. Nadal strasznie męczyły mnie zawroty głowy, co zaczęło mnie irytować. Rozpaliłam papierosa, podparłam się ręką o balustradę. Nagle poczułam mrowienie w całym ciele, a potem..
A potem była już tylko ciemność..


~ ~ Justin ~ ~


Wszedłem do pokoju Mii z dwoma szklankami soku, Postawiłem je na stoliku przy łóżku. Gdy wychodziłem mówiła, że idzie na balkon zapalić. Ta, też się udałem.
Zobaczyłem Mię leżącą na podłodze. podbiegłem do niej i od razu wyciągnąłem telefon. Zadzwoniłem na pogotowie. Klęknąłem nad nią i błagałem by się obudziła. Nie miałem pojęcia co mogło się stać. Fakt była dzisiaj dość spokojna, ale to chyba nie powód by mdlała. Pytałem, czy wszystko w porządku , odpowiadała, że jak najbardziej. Odruchowo sprawdziłem jej nadgarstki. Nie było świeżych blizn. Usłyszałem sygnał karetki, więc zbiegłem po schodach i otworzyłem drzwi. Zaprowadziłem sanitariuszy do góry, a oni zabrali Mie na noszach. Wsiadłem do samochodu i pojechałem za karetką. Zadzwoniłem po drodze do Ryana informując go o zaistniałej sytuacji. Dojechałem do szpitala zaraz za karetką.
Pobiegłem do sali do której ją zanieśli. Kazali mi czekać na korytarzu.. Kręciłem się nie wiedząc co ze sobą zrobić.. Po chwili dołączył do mnie Ryan pytając co się stało. Opowiedziałem mu wszystko. Chodziłem dookoła korytarza, a całe ciało mi drżało.
Po chwili wyszedł lekarz, od razu do niego podbiegłem.
-I co z nią ? - zapytałem równo z Ryanem
-Doszło do niedotlenienia mózgu, już jest wszystko w porządku, ale zostanie.kilka dni na obserwacji.
-Możemy do niej wejść ?
-Tak, oczywiście.
Udaliśmy się do sali w której leżała Mia. Leżała skulona na łóżku. Od wejścia widać było, że jest strasznie blada.
Podeszliśmy do niej i usiedliśmy na.krzesłach.
-Jak się czujesz, kochanie? - zapytałem
-Lepiej.. - wyszeptała
Złapałem ja lekko za dłoń
Do sali weszli jej rodzice, a za nimi lekarz.
Rozmawiali chwilę o badaniach i o zostawieniu ich córki na obserwacji. Teraz lekarz zwrócił się do Mii
-Jak się czujesz?
-Jest okej..
-A psychicznie?
-O wiele lepiej niż jakiś czas temu
-A bule podbrzusza się pojawiły? Nie zgłaszałaś się, wiec chyba nie.
Na twarzy jej rodziców jak i Ryana pojawiło się przerażenie.
-Ale.. niby dlaczego miałyby wystąpić? - zapytała Mia zdziwiona
-Po poronieniu to normalny objaw.
-Ale ja przecież nie poroniłam.
Wyraz twarzy lekarza był bardzo dziwny. Zmroził on wzrokiem rodzinę mojej ukochanej.
-Miałem jej nie informować, bo twierdziliście, że wy to zrobicie. Także Mio. Po twojej próbie samobójczej poroniłaś chłopca w 2 miesiącu ciąży.
Mia gwałtownie usiadła.
-Jak mogliście zapomnieć mi o tym powiedzieć ?! - warknęła - Wiedziałeś ?! - spojrzała na brata - Lauren też wiedziała? Tzn, że Jerremy był ojcem. Nie nawiedzę was! Wyjdźcie stąd! Powiedziałam wynocha! Nie chce was znać! - krzyczała - Justin? Mogę się do ciebie wprowadzić na razie?
-Oczywiście, skarbie.
-Zostajesz w domu - odezwała się mama Mii
-Nie odzywaj się do mnie
-Doktorze, kiedy będę mogła wyjść?
-Za dwa, trzy dni.
-Dziękuje, może doktor wyprowadzić moją rodzinę? Proszę.
Lekarz wyprowadził jej rodziców i Ryana.
Mia patrzyła tępo w drzwi przez które wyszli jej rodzice. Po chwili usłyszałem szloch. Uścisnąłem mocniej jej dłoń.
-Straciłam dziecko, a oni to ukryli. Jak mogli? Nie rozumiem tego. Jak mogli mi to zrobić? Nie miałam pojęcia, że jestem w ciąży.
-Będzie dobrze. Masz mnie.
-Dziękuje. Bardzo mi to teraz potrzebne. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
Pocałowałem ją w czoło.
-Prześpij się. Poczujesz się trochę lepiej.
Pokiwała delikatnie głową. Skuliła się w kłębek i zamknęła oczy.
Gdy zasnęła wyszedłem na korytarz.
Siedzieli tam jej rodzice.
-Zasnęła, ale nie chce z wami rozmawiać. W sumie to jej się nie dziwię.
Odwróciłem się na pięcie i wróciłem do Mii.
Po dwóch godzinach przyszła pielęgniarka pytając czy nie potrzeba mi czegoś. Poprosiłem o mocną kawę.
Zadzwonił mój telefon.
-JB, gdzie jesteś? - zapytał Scooter
-W szpitalu z Mią. Przekaż mojej mamie, że wprowadzi się do nas na trochę.
-Co się stało?
-Nie teraz. - rozłączyłem się.
Pielęgniarka przyniosła kawę mówiąc, że mogę iść do domu, że Mia na pewno nie będzie zła, ale chciałem być przy niej. 
Po kolejnej godzinie przebudziła się.
-Justin.. Idź do domu..
-Nie chce..
-Musisz..
-Obiecasz, że nic sobie nie zrobisz?
Ciężko westchnęła.
-Obiecuję.
-Przyjdę jutro. - nachyliłem się nad Mią i lekko pocałowałem ją w czoło.
Przed opuszczeniem sali jeszcze na nią zerknąłem, a ona posłała mi ciepły uśmiech. Odwzajemniłem go i pojechałem do domu.


~ ~ Mia ~ ~




Byłam tak cholernie zła na rodziców. Jak oni mogli mi to zrobić? Tak, czułabym się gorzej gdybym się dowiedziała, że straciłam dziecko, ale bym to jakoś przeżyła. A teraz, gdy zaczęłam układać sobie życie, oni wyskakują mi z czymś takim. No błagam, kto normalny zataił by coś takiego? Nienawidzę ich! Nienawidzę! Miałam ochotę się skrzywdzić, by odreagować, ale obiecałam Justinowi, że tego nie zrobię. Nie chce by się na mnie zawiódł. Bo byłoby jeszcze gorzej. Musze przez to przejść, przeboleć. Zamknęłam mocno oczy i próbowałam zasnąć.


Rano obudził mnie lekarz.
-Twoje wyniki bardzo się poprawiły. Po południu cię wypuścimy.
-Dziękuję.
-Poradzisz sobie?
-Tak.
Posłałam lekarzowi ciepły uśmiech. Po niecałych dwudziestu minutach przyszedł Justin. Bardzo ucieszył się na wieść, że dziś mnie wypisują. Poprosiłam go by pojechał do mnie do domu po moje rzeczy, bo ja nie miałam ochoty widzieć się z moją rodziną. O 14 byliśmy już w drodze do domu Justina.
Zadzwoniłam do Kate. Miałam nadzieję, że ona o niczym nie wiedziała. Nie mogłam stracić wszystkich. Poprosiłam by przyjechała do Justina koło 17. Zgodziła się.
Zjedliśmy z Justinem obiad i poszliśmy do neigo do pokoju. Zrobił mi trochę miejsca w garderobie. Miał więcej ciuchów ode mnie. To było przerażające. Zaśmiałam się pod nosem. Położyłam się na jego łóżku wygodnie.
-Potrzebujesz czegoś? - zapytał
-Ciebie - uśmiechnęłam się szeroko
-Mia, pytam poważnie. Wody może, może byś coś jeszcze zjadła.
-Justin, ale ja mówię całkiem poważnie.
Podszedł do mnie i usiadł na krawędzi łóżka. Podniosłam się i przyciągnęłam go do siebie. Oparłam głowę o jego klatkę. Objął mnie ramieniem.
-Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze?
-Hm?
-Niewiedza. Ta cholerna niewiedza. Pustka, którą teraz czuje. Justin mogłam mieć dziecko. Ale je zabiłam. Chcąc zabić siebie zabiłam i dziecko.
-Nie mów tak. Gdybyś wiedziała, że jesteś w ciąży na pewno byś tego nie zrobiła.
-No nie.
-No właśnie, więc się nie oskarżaj, bo to nic nie da.
Pocałował mnie w głowę. Wtuliłam się bardziej w niego i tak leżeliśmy w ciszy dopóki nie zadzwonił dzwonek do drzwi. Przyszła Kate. Okazało się, że niczego nie wiedziała, płakałyśmy obie przytulając się i wyrzucając z siebie wszystkie żale, które wadziły nam na duszy. Bieebs zostawił nas same, za co byłam mu bardzo wdzięczna. DO końca tygodnie mieliśmy mieć dom dla siebie, po jego mama gdzieś wyjeżdżała.
-Straszne, nie powinni tego zrobić.
-Nienawidzę ich za to. Ból minie, ale w pamięci nadal zostanie to, że to właśnie moja najbliższa rodzina ukryła to przede mną. A zmieniając temat.. Nadal podoba Ci się Jey?
-Nooo.. Taak..
-No to zaproszę go i chłopaków z Justinem i ty też przyjdziesz.. i.. i... i.. i coś jeszcze wymyślę..
-Jesteś cudowna.. - przytuliła mnie
-Wiem.. - zaśmiałam się
Pogadałyśmy dla rozluźnienia jeszcze o jakichś pierdołach. Wydawało mi się jakby to była góra godzina. Okazało się, że gadałyśmy 4.
Do pokoju wparował Justin.
-No ile można? Nudzę się.. - zrobił smutną minę
-Spokojnie już sobie idę..
-No nie, zostań..
-Nie, serio muszę iść..
Pożegnałam się z przyjaciółką i poszłam z Justinem zrobić kolację.
Zdecydowaliśmy się na naleśniki. Justin próbował obrócić naleśnika podrzucając go na patelni.
-Justin.. Nie będę tego sprzątać..
-Spokojnie.. Dam radę.
Tak dał radę, że naleśnik wylądował na podłodze.
-BIEBER! - wrzasnęłam
-Kocham jak mówisz do mnie po nazwisku - wyszczerzył się
Spojrzałam na niego unosząc obie brwi. Westchnęłam kręcąc głową.
-Boże.. żyję wśród idiotów..
Wyszczerzył się jeszcze bardziej. Zaśmiałam się. Reszta kolacji przebiegła bez większych szkód. Justin za wszelką cenę próbował mnie rozśmieszać. Przyznam, że nawet mu to wychodziło.
Podsunęłam mu pomysł o zeswataniu Kate z Jeydonem. Poparł mój pomysł, bo Jey mówił mu kiedyś, że Kate mu się podoba. No to mamy sprawę załatwioną.


Kilka dni później


Nareszcie piątek. Odpuściłam sobie lekcje razem z Justinem w tym tygodniu. Siedzieliśmy cały czas w domu. Okazało się, że w domu też można ciekawie spędzić czas. Zawsze ubolewałam jak miałam spędzić więcej niż dwa dni w domu.


Zaprosiliśmy Kate, Jeya, Chrisa i Ryana na dzisiejszy wieczór. Miał być też Cody, ale niestety miał koncert. Mieliśmy zamiar upić się i zapomnieć o wszystkich otaczających nas problemach. Bardzo podobał mi się ten pomysł. Pamiętam jak po stracie Jerra zapijałam smutki. Trochę pomagało. Tym razem mam Justina. Z nim przechodzenie przez problemy stawało się o wiele łatwiejsze. Mniej bolesne. Świadomość, że masz kogoś koło siebie, kogoś komu na tobie zależy jest bardzo umacniająca..



*************************************************************

Nie pisałam bardzo długo wiem. Nie miałam kompletnie czasu, a w weekend się rozłożyłam.
Dlatego rozdział dodaję dziś, krótki, ale w sobotę pojawi się kolejny.
Co myślicie? Podoba wam się? Możecie głosować w ankiecie u góry.
Jutro nadrobię zaległości z waszymi blogami, bo dziś już nie dam rady.

Standardowe pytanie. Co chcecie by pojawiło się w następnym rozdziale? ;)





Pytania na temat bloga? TU.