niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 14 - "Zignorowałam to."

-Mia.. wstawaj..
Poczułam szturchnięcie i potrząsnęłam lekko głową. Poczułam okropny ból głowy. Przetarłam oczy i zobaczyłam Lauren siedząca na brzegu łóżka. Spojrzałam na nią pytająco.
-Dziś poniedziałek. Za godzinę zaczynasz lekcje.
-Nigdzie nie idę.
Mruknęłam i zakryłam twarz kołdrą.
-Co się stało? - zapytała zmartwionym głosem.
-Nic._
Mój głos nie wyrażał żadnych uczuć.
-Wiesz, że mi możesz powiedzieć.
-Ale nie chcę.
-Ugh..
Poczułam jak wstaje z łóżka, kroki i dźwięk zamykanych drzwi, który przez chwilę pulsował w mojej głowie.
Westchnęłam i sięgnęłam po telefon.
Miałam nadzieję na jakąś wiadomość od Justina, jakieś nieodebrane połączenie. Jednak nic takiego nie ujrzałam. Zobaczyłam jedynie nasze zdjęcie, które było ustawione jako tapeta.
Do moich oczu napłynęły łzy.
Co ja najlepszego zrobiłam? Co sprawiło, że tak postąpiłam? Przecież go kocham. Tak, do Xaviera też coś kiedyś poczułam, ale to był naprawdę krótki okres czasu. To z pewnością nie była też miłość. Co we mnie wstąpiło? Potrząsnęłam głową i podniosłam się do pozycji siedzącej. Nadal byłam w szlafroku. Westchnęłam spoglądając na lewe przedramię. Całe pokryte było krwawymi jeszcze bliznami. Zacisnęłam mocniej zęby czując nieodpartą ochotę, by zrobić to znów. Oddech mi przyśpieszył i stał się nierówny. Ręce zaczęły drżeć i już wiedziałam co chcę zrobić. Mała część mnie mówiła “nie rób tego“, ale większa część tłumiła tę prośbę. Na chwiejnych nogach weszłam do łazienki i osunęłam się po ścianie na podłogę. Z szafki znajdującej się koło mnie wyciągnęłam opakowanie żyletek. Obróciłam je kilkukrotnie w dłoniach. Wysypałam wszystkie na kafelki koło mnie i chwyciłam jedną z nich. Ostrzem przeciągnęłam po lewym przedramieniu. Nie było na nim miejsca. Na zbielałych już starych bliznach były wczorajsze, a ja jeszcze robiłam kolejne. Zamknęłam oczy robiąc 3 szybkie cięcia przebiegające w połowie długości przedramienia. Otworzyłam oczy spoglądając na rany, które przed chwilą sobie zadałam. Głębokość ran przeszła moje oczekiwania. Rozeszły się na dobre 1,5 centymetra, a ich głębokość też była podobna. Po kilku sekundach zaczęła lać się z nich krew. Chwyciłam za ręcznik chcąc zatamować krwawienie. To nic nie dawało. Krew dalej lała się z ran. Serce podeszło mi do gardła. Nie chciałam się przecież zabić. W sumie jakaś część mnie tego chciała, ale większa kochała Justina i pragnęła go odzyskać. Po policzkach spływały mi łzy. Docisnęłam mocniej ręcznik do ran lecz to nic nie dawało. Na nogach jak z waty podniosłam się z podłogi i wyszłam z łazienki, przechodząc przez swój pokój cały czas opierałam się o ścianę wyszłam na przedpokój i nadal opierając się o ścianę zeszłam na dół. W kuchni siedział Ryan. Gdy mnie zobaczył od razu do mnie podbiegł.
-Nie chciałam tego..
Wyszeptałam i przed oczami pojawiły mi się mroczki. Poczułam jak jego ramiona zaciskają się na mojej talii i w tym momencie nogi się pode mną ugięły.


~ ~ Justin ~ ~


Wszedłem do szkoły i od razu pokierowałem się do swojej szafki. Nie wiedziałem co chcę zrobić. Nie wiedziałem jak wytrzymam ten dzień. Mam z nią wszystkie lekcje, dzielę z nią jedną ławkę, a w tym momencie nie mam najmniejszej ochoty na nią patrzeć. Po prostu tego nie zniosę. Mam do niej ogromny żal. Zdrada to coś najgorszego co może się przytrafić w związku. Nie spodziewałem się tego po niej. Po wszystkich, ale nie po niej. Nie po tym co przeszła. Nie mogę w to uwierzyć. To tak cholernie boli.
Podszedł do mnie Chris.
-Jak tam wyjazd z Mią?
Wypowiadając jej imię poruszał zabawnie brwiami. Normalnie bym się zaśmiał, ale kompletnie nie było mi do śmiechu. Zatrzasnąłem z hukiem swoją szafkę i nawet nie spoglądając na przyjaciela odszedłem. Skierowałem się w stronę wyjścia ze szkoły. W drzwiach minąłem Kate, Jeydona i Lauren. Odwróciłem głowę w przeciwną stronę i wyszedłem ze szkoły. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem przed siebie. Jechałem nie wiedząc dokąd chcę dotrzeć. Po 20 minutach zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Mia. Odrzuciłem połączenie i wyłączyłem telefon. Po godzinie wylądowałem na obrzeżach miasta. Zatrzymałem się przy jakimś barze. Wyszedłem z auta kierując się do wejścia baru.
Przy stolikach siedziało kilka osób popijając drinki i paląc papierosy. Podszedłem do baru.
-Whisky z lodem.
Barman kiwnął głową.
-Macie papierosy?
-Tak.
-Marlboro czerwone, poproszę.
Takie paliła Mia. Westchnąłem.
Barman podał mi moje zamówienie. Zapłaciłem i podszedłem do jednego z wolnych stolików w rogu pomieszczenia.
Upiłem kilka łyków alkoholu po czym wyciągnąłem papierosa z paczki. Na środku stolika leżała popielniczka i zapalniczka. Włożyłem papierosa w usta odpaliłem go. Zaciągnąłem się co spowodowało, że zakaszlałem. Paliłem tylko kilka razy. Przy kolejnych zaciągnięciach było znacznie lepiej. Aż w końcu mogłem palić bez obawy duszenia się.
Na siłę starałem się wyrzucić Mię z mojej głowy, ale nie dawałem rady.
Tylko ją obdarzyłem takim uczuciem. Tylko ją tak pokochałem. Od zawsze mi się podobała. Ciągnęło mnie do niej to, że nie była taka jak wszystkie dziewczyny. Nie chodziła na co dzień w spódniczkach ledwie przykrywających jej tyłek z tapetą na twarzy. Ubierała się inaczej niż inni, wyróżniała się z tłumu i przede wszystkim nie leciała na mnie. To ostatnie mnie wręcz irytowało jak i sprawiało, że mnie do siebie przyciągała. Pewnego razu ktoś przylepił nam łatkę “wrogów“ i tak utrzymywało się to przez dobre dwa lata. I nagle coś zaiskrzyło.
Na policzku poczułem pojedynczą łzę. Szybko ją starłem i duszkiem dokończyłem trunek. Zamówiłem kolejny.
Potem kolejny i kolejny.
Podeszła do mnie jakaś dziewczyna.
-Chyba nie wrócisz w tym stanie do domu.
Powiedziała nachylając się nade mną.
Patrzyła na mnie jak na ciastko.
-Na górze są pokoje, możesz się tam zatrzymać.
Odwróciła się zarzucając przy tym włosami. Podążyłem za nią wzrokiem. Na drugim końcu pomieszczenia znajdowały się schody.
Chwyciłem ze stolika paczkę papierosów i schowałem ją do tylnej kieszeni spodni. Skierowałem się ku miejscu w którym zniknęła dziewczyna. Wszedłem po schodach. Moim oczom ukazało się mini lobby.
-Witam
Dobiegł mnie głos dziewczyny stojącej na “recepcji“.
-W czym pomóc? Życzy sobie Pan pokój czy może Pan do kogoś.
-Pokój poproszę.
Odpowiedziałem lekko zdezorientowany.
-Bardzo proszę.
Blondynka z uśmiechem na twarzy podała mi klucz z breloczkiem na którym widniał numer 16.
-Na prawo, ostatni pokój.
Uśmiechnąłem się przelotnie do dziewczyny i udałem się w wyznaczonym kierunku. Po korytarzu plątało się kilka dziewczyn w dość skąpych strojach. Przy drzwiach do mojego tymczasowego pokoju stała ta sama dziewczyna, która podeszła do mnie na dole.
Dopiero teraz mnie oświeciło. To jest burdel. Niezauważalnie wzruszyłem ramionami. Gdy przekluczałem zamek w drzwiach owa dziewczyna oparła się o nie i przyłożyła dłoń do mojej twarzy. Przesunęła kciukiem po mojej dolnej wardze. Podeszła do mnie.bliżej, a ja otworzyłem drzwi. Niewiele myśląc pchnąłem dziewczynę tak by znalazła się w pokoju. Zamknąłem za nami drzwi.
Będę tego żałował, ale jeśli pomoże mi to zapomnieć o Mii chociaż na chwilę to zrobię to.


~ ~ Narracja trzecioosobowa ~ ~


Po tamtym wieczorze Justin wyjechał.  Wynajął mieszkanie poza miastem. Nie dawał znaku życia. Poznał tam Alex, która pozwalała mu zapomnieć o jego miłości. Lecz ból i miłość nie zniknęła. Z dnia na dzień oba uczucia rosły jednak nie dawał tego po sobie poznać.
Pewnego dnia gdy nie dawał już rady zrobił to co Mia robiła gdy ból przerastał wszystko. Sięgnął po żyletkę. Jego uda były pokryte przez miesiąc ranami, które nie chciały się goić. Za każdym razem gdy patrzył na blizny czół ból, który jeszcze bardziej przypominał mu o jego jedynej prawdziwej miłości.
Tak minęły trzy miesiące. Trzy miesiące cholernego poczucia winy nie wiadomo skąd. Przecież to nie on powinien je mieć. Nie wiedział co u Mii, cholernie chciał wiedzieć, ale ignorował tą potrzebę.
Po trzech miesiącach zdecydował się wrócić. Razem z Alex.


Lekarze zszyli rany Mii i poddali ją opiece psychiatry i psychologa. Pierwszy miesiąc był najgorszy. Zniknięcie Justina dodatkowo wszystko skumulowało. Mia zamknęła się w sobie. Przestała się odzywać do znajomych, jedyna osoba przed którą potrafiła jako tako się otworzyć to Maya, którą poznała przez internet. Tak, internet i ludzie po drugiej stronie monitora pomogli jej bardziej niż cały szereg psychologów, który postawili na jej drodze rodzice. Przyjmowała leki psychotropowe dla polepszenia samopoczucia, by odciągnąć ją od chęci krzywdzenia siebie.
Miłość jaką obdarzyła Justina nie wygasła. Wręcz przeciwnie.
Mia przysięgła sobie, że nigdy już nie zniszczy swojego ciała przez faceta, więc chcąc odreagować inaczej niż cięcie się zaczęła stopniowo przyozdabiać swoje ciało. Przekuła sobie wargę, pępek i kilkakrotnie uszy. Zrobiła także kilka tatuaży. Do jej tatuażu wykonanego rok wcześniej tudzież “Swag“ na wewnętrznej stronie dolnej wargi dołączyły: nad kostkami u stóp zawadniały dwa słowa “Stay Strong“. Jeden wyraz nad jedną kostką, drugi nad drugą. Na prawym nadgarstku inicjały Michaela Jacksona. Na łopatce fragment tekstu piosenki Suicide Silence - You only live one.
"You only live once so just go fucking nuts.
Live life hard.
You only get one shot.
So shed every breath you take, you’re dying.
With every step we take we’re falling apart.
We only had one chance.
We'd breathe.
Let’s take this chance right now, and scream.
You only live one life.
For a very short time.
So make every second divine."


Mówią, że pierwsza prawdziwa miłość trwa wiecznie, przetrwa każda rozterkę i wybaczy nawet zdradę, ale czy będzie tak i w tym przypadku? Czy miłość Justina i Mii jest zdolna wybaczyć zdradę? Czy jest na tyle silna, by zapomnieć o krzywdzie wyrządzonej sobie nawzajem?


~ ~ Mia ~ ~


-Może w końcu wyjdziesz z domu?
Zapytała mama przy śniadaniu.
-Przecież wychodzę. - odparłam odgryzając kawałek tosta.
-Tylko do szkoły.
-To wystarczy.
-Ale tak nie można.
-Mogę robić co mi się podoba.
-To, że masz 18 lat nie świadczy, że możesz izolować się od otoczenia.
-Wcale się nie izoluje! - krzyknęłam
-Wystarczy, że znoszę twoje dziwactwa odnośnie kolczyków i tatuaży.
-To moje ciało! Będę robiła z nim co mi się żywnie podoba!
Wstałam od stołu, chwyciłam torbę i wyszłam z domu. Skierowałam się do parku. Nie miałam najmniejszej ochoty być dzisiaj w szkole.
Usiadłam na jednej z ławek i odpalając papierosa. Rozejrzałam się dookoła. Moim oczom ukazała się mi znajoma postać.
To był Justin. Nie był sam.
Ta suka trzyma go za rękę. CO?! Czy ona właśnie go pocałowała?!
Wściekłość we mnie buzowała. Zerwałam się na równe nogi. Chwyciłam torbę torbę i ruszyłam w ich stronę. Stanęłam przed nimi. Na twarzy Justina dostrzegłam ból wymieszany z żalem. Zignorowałam to. Zaciągnęłam się ostatni raz papierosem i wyrzuciłam niedopałek.
-Cześć skarbie. - powiedziałam przesłodzonym głosem patrząc na Biebera po czym z pogardą w oczach wypuściłam dym z ust wprost na twarz tej dziwki.
Wszystkie mięśnie mi się napięły. Zacisnęłam dłonie w pięści i nie kontrolując swoich emocji sprzedałam soczystą bombę tej blond laluni prosto w nos. Rozległo się chrupnięcie.
Zachichotałam odwracając się na pięcie i odchodząc z miejsca zdarzenia.
-Złamała mi nos! - usłyszałam jej wrzask za plecami.
Machnęłam teatralnie ręką i obejrzałam się za siebie “cmokając“ w powietrze.

Wróciłam do domu. Trzasnęłam drzwiami i udałam się od razu do swojego pokoju.
Zaraz za mną weszła Lauren z Ryanem.
-Co się stało? - zapytała zatroskana Lauren
-Ten kretyn wrócił. Jest z jakąś blond lalą, która teraz z pewnością jest w szpitalu.
-Jak to w szpitalu? - Ryan dokładnie mi się przyglądał
-Hmm.. trochę nad niej odreagowałam. - zaśmiałam się kpiąco - złamałam jej no. Wcale tam mocno jej nie uderzyłam.
-Taaaa, mam ci przypomnieć jak dwa lata temu biłaś się z ta dziwką Miriam? Na twoje "tylko trochę ją poszarpałam" okazało się, że ma połamane żebra.
-O jezu, bo wtedy dostała z glana. teraz glanów nie miałam.
Zaśmialiśmy się równo.
-Porozmawiasz z nim? - zapytała Lauren a z mojej twarzy zniknął uśmiech.
-Nie wiem.

Usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Mia! - usłyszałam wrzask mamy.
Zeszłam na dół, a w drzwiach zauważyłam policjanta.
-Mia  Sheckler? - zapytał mierząc mnie wzrokiem
-Tak.
-Musimy jechać na komendę w sprawie pobicia Alex Evans.
-Ohh, to tak się ta dziwka nazywa. -  prychnęłam
-Jakie pobicie?! - wrzasnęła mama
-Ja jej tylko jedną bombę sprzedałam. - wywróciłam oczami.
-Co nie zmienia faktu, że musimy to wyjaśnić. Pojedziesz z nami.
Wyszłam z domu omijając policjanta.
Kurwa mać.


*********************************
Nie skomentuje chujowości tego rozdziału.
Amen.

UWAGA!
Pytanie za 100 punktów.
Chcecie abym kontynuowała dalej to opowiadanie czy je zakończyła i zabrała się za nowe?
Każdy kto czyta niech wyrazi na ten temat swoje zdanie ;)


+ Rozdział dla Oli Kawickiej (OHH TY FEJMIE <3) hahahahahahahhaha