poniedziałek, 24 września 2012

Rozdzia 8 - "Nie chce was znać!"

~ ~ Mia ~ ~
Obudziła mnie piosenka "Suicide Silence - Wake Up". Zaczekałam do refrenu i wyłączyłam budzik.Wstałam jednocześnie przeciągając się i ziewając. Przeczesałam włosy palcami i opornie wstałam z łóżka. Powłócząc nogami udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i stanęłam w garderobie nie wiedząc co na siebie założyć. Zdecydowałam się na coś zwyczajnego. Rurki w kolorze jasnego jeansu, t-shirt z napisem na przodzie "Legalize Gay" i czarne trampki. Pomalowałam się i zeszłam na śniadanie.
-Cześć młoda - rzucił mój brat gdy weszłam do kuchni
-No cześć - otworzyłam lodówkę i wyjęłam mleko.
Zrobiłam sobie płatki i usiadłam naprzeciwko brata.
-Jak tam Bieber? - zapytał spoglądając na mnie zaciekawionym wzrokiem
-Hmm.. chyba dobrze..
-Chyba?
-No tak mi się wydaje..
Uśmiechnęłam się do wspomnień wczorajszego wieczoru. Dokończyłam śniadanie i nalałam sobie szklankę soku. Usłyszałam trąbienie samochodu. Uśmiechnęłam się szeroko, wzięłam torbę i wyszłam z domu. Trochę kręciło mi się w głowie, ale to zignorowałam. Ujrzałam samochód Justina, a wtedy mój uśmiech się powiększył. To było w ogóle możliwe? Wsiadłam do samochodu, a Bieebs nachylił się nade mną i pocałował delikatnie w usta.
-Cześć skarbie - wymruczał w moje usta
-Hej - uczyniłam to samo
Uśmiechnął się do mnie swoim najpiękniejszym uśmiechem i ruszył w stronę szkoły
Gdy wysiadaliśmy z samochodu na szkolnym parkingu wszyscy wlepili w nas swój wzrok.
-Ugh.. Oni nie mają swojego życia? - burknęłam pod nosem
-Widocznie nasze jest według nich bardziej interesujące - odparł Justin obejmując mnie ramieniem
Zaśmiałam się lekko i weszliśmy do szkoły.
Lekcje minęły monotonnie. Nic szczególnego się nie wydarzyło.
Jednak zawroty głowy, które pojawiły się rano nie ustawały. Nikomu o tym nie powiedziałam, bo uważałam to za nieważne.
Siedząc na ostatniej lekcji byłam trochę nieobecna. By usłyszeć głos nauczycielki lub Justina siedzącego obok mnie musiałam się bardzo skupić.  Strasznie szumiało mi w uszach.
Po skończonych lekcjach pojechaliśmy do mnie. Włączyliśmy sobie film. Oparłam głowę o ramię Justina, a on mnie do siebie przytulił. Było mi z nim dobrze. Od dłuższego czasu czułam się w końcu bezpieczna. Jakby miał ochronić mnie swoim ciałem przed strzałem, bądź czymkolwiek. Czułam się naprawdę dobrze w jego towarzystwie.
Czułam jego zapach. Był wyjątkowy. Mogłabym tak trwać wiecznie. Dziwi mnie jednak to, że tak szybko się w nim zakochałam. Jednak nie przeszkadzało mi to. Podoba mi się to uczucie. Uśmiechnęłam się lekko.
Obejrzeliśmy film. Justin poszedł do kuchni po coś do picia, a ja wyszłam na balkon zapalić. Nadal strasznie męczyły mnie zawroty głowy, co zaczęło mnie irytować. Rozpaliłam papierosa, podparłam się ręką o balustradę. Nagle poczułam mrowienie w całym ciele, a potem..
A potem była już tylko ciemność..


~ ~ Justin ~ ~


Wszedłem do pokoju Mii z dwoma szklankami soku, Postawiłem je na stoliku przy łóżku. Gdy wychodziłem mówiła, że idzie na balkon zapalić. Ta, też się udałem.
Zobaczyłem Mię leżącą na podłodze. podbiegłem do niej i od razu wyciągnąłem telefon. Zadzwoniłem na pogotowie. Klęknąłem nad nią i błagałem by się obudziła. Nie miałem pojęcia co mogło się stać. Fakt była dzisiaj dość spokojna, ale to chyba nie powód by mdlała. Pytałem, czy wszystko w porządku , odpowiadała, że jak najbardziej. Odruchowo sprawdziłem jej nadgarstki. Nie było świeżych blizn. Usłyszałem sygnał karetki, więc zbiegłem po schodach i otworzyłem drzwi. Zaprowadziłem sanitariuszy do góry, a oni zabrali Mie na noszach. Wsiadłem do samochodu i pojechałem za karetką. Zadzwoniłem po drodze do Ryana informując go o zaistniałej sytuacji. Dojechałem do szpitala zaraz za karetką.
Pobiegłem do sali do której ją zanieśli. Kazali mi czekać na korytarzu.. Kręciłem się nie wiedząc co ze sobą zrobić.. Po chwili dołączył do mnie Ryan pytając co się stało. Opowiedziałem mu wszystko. Chodziłem dookoła korytarza, a całe ciało mi drżało.
Po chwili wyszedł lekarz, od razu do niego podbiegłem.
-I co z nią ? - zapytałem równo z Ryanem
-Doszło do niedotlenienia mózgu, już jest wszystko w porządku, ale zostanie.kilka dni na obserwacji.
-Możemy do niej wejść ?
-Tak, oczywiście.
Udaliśmy się do sali w której leżała Mia. Leżała skulona na łóżku. Od wejścia widać było, że jest strasznie blada.
Podeszliśmy do niej i usiedliśmy na.krzesłach.
-Jak się czujesz, kochanie? - zapytałem
-Lepiej.. - wyszeptała
Złapałem ja lekko za dłoń
Do sali weszli jej rodzice, a za nimi lekarz.
Rozmawiali chwilę o badaniach i o zostawieniu ich córki na obserwacji. Teraz lekarz zwrócił się do Mii
-Jak się czujesz?
-Jest okej..
-A psychicznie?
-O wiele lepiej niż jakiś czas temu
-A bule podbrzusza się pojawiły? Nie zgłaszałaś się, wiec chyba nie.
Na twarzy jej rodziców jak i Ryana pojawiło się przerażenie.
-Ale.. niby dlaczego miałyby wystąpić? - zapytała Mia zdziwiona
-Po poronieniu to normalny objaw.
-Ale ja przecież nie poroniłam.
Wyraz twarzy lekarza był bardzo dziwny. Zmroził on wzrokiem rodzinę mojej ukochanej.
-Miałem jej nie informować, bo twierdziliście, że wy to zrobicie. Także Mio. Po twojej próbie samobójczej poroniłaś chłopca w 2 miesiącu ciąży.
Mia gwałtownie usiadła.
-Jak mogliście zapomnieć mi o tym powiedzieć ?! - warknęła - Wiedziałeś ?! - spojrzała na brata - Lauren też wiedziała? Tzn, że Jerremy był ojcem. Nie nawiedzę was! Wyjdźcie stąd! Powiedziałam wynocha! Nie chce was znać! - krzyczała - Justin? Mogę się do ciebie wprowadzić na razie?
-Oczywiście, skarbie.
-Zostajesz w domu - odezwała się mama Mii
-Nie odzywaj się do mnie
-Doktorze, kiedy będę mogła wyjść?
-Za dwa, trzy dni.
-Dziękuje, może doktor wyprowadzić moją rodzinę? Proszę.
Lekarz wyprowadził jej rodziców i Ryana.
Mia patrzyła tępo w drzwi przez które wyszli jej rodzice. Po chwili usłyszałem szloch. Uścisnąłem mocniej jej dłoń.
-Straciłam dziecko, a oni to ukryli. Jak mogli? Nie rozumiem tego. Jak mogli mi to zrobić? Nie miałam pojęcia, że jestem w ciąży.
-Będzie dobrze. Masz mnie.
-Dziękuje. Bardzo mi to teraz potrzebne. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
Pocałowałem ją w czoło.
-Prześpij się. Poczujesz się trochę lepiej.
Pokiwała delikatnie głową. Skuliła się w kłębek i zamknęła oczy.
Gdy zasnęła wyszedłem na korytarz.
Siedzieli tam jej rodzice.
-Zasnęła, ale nie chce z wami rozmawiać. W sumie to jej się nie dziwię.
Odwróciłem się na pięcie i wróciłem do Mii.
Po dwóch godzinach przyszła pielęgniarka pytając czy nie potrzeba mi czegoś. Poprosiłem o mocną kawę.
Zadzwonił mój telefon.
-JB, gdzie jesteś? - zapytał Scooter
-W szpitalu z Mią. Przekaż mojej mamie, że wprowadzi się do nas na trochę.
-Co się stało?
-Nie teraz. - rozłączyłem się.
Pielęgniarka przyniosła kawę mówiąc, że mogę iść do domu, że Mia na pewno nie będzie zła, ale chciałem być przy niej. 
Po kolejnej godzinie przebudziła się.
-Justin.. Idź do domu..
-Nie chce..
-Musisz..
-Obiecasz, że nic sobie nie zrobisz?
Ciężko westchnęła.
-Obiecuję.
-Przyjdę jutro. - nachyliłem się nad Mią i lekko pocałowałem ją w czoło.
Przed opuszczeniem sali jeszcze na nią zerknąłem, a ona posłała mi ciepły uśmiech. Odwzajemniłem go i pojechałem do domu.


~ ~ Mia ~ ~




Byłam tak cholernie zła na rodziców. Jak oni mogli mi to zrobić? Tak, czułabym się gorzej gdybym się dowiedziała, że straciłam dziecko, ale bym to jakoś przeżyła. A teraz, gdy zaczęłam układać sobie życie, oni wyskakują mi z czymś takim. No błagam, kto normalny zataił by coś takiego? Nienawidzę ich! Nienawidzę! Miałam ochotę się skrzywdzić, by odreagować, ale obiecałam Justinowi, że tego nie zrobię. Nie chce by się na mnie zawiódł. Bo byłoby jeszcze gorzej. Musze przez to przejść, przeboleć. Zamknęłam mocno oczy i próbowałam zasnąć.


Rano obudził mnie lekarz.
-Twoje wyniki bardzo się poprawiły. Po południu cię wypuścimy.
-Dziękuję.
-Poradzisz sobie?
-Tak.
Posłałam lekarzowi ciepły uśmiech. Po niecałych dwudziestu minutach przyszedł Justin. Bardzo ucieszył się na wieść, że dziś mnie wypisują. Poprosiłam go by pojechał do mnie do domu po moje rzeczy, bo ja nie miałam ochoty widzieć się z moją rodziną. O 14 byliśmy już w drodze do domu Justina.
Zadzwoniłam do Kate. Miałam nadzieję, że ona o niczym nie wiedziała. Nie mogłam stracić wszystkich. Poprosiłam by przyjechała do Justina koło 17. Zgodziła się.
Zjedliśmy z Justinem obiad i poszliśmy do neigo do pokoju. Zrobił mi trochę miejsca w garderobie. Miał więcej ciuchów ode mnie. To było przerażające. Zaśmiałam się pod nosem. Położyłam się na jego łóżku wygodnie.
-Potrzebujesz czegoś? - zapytał
-Ciebie - uśmiechnęłam się szeroko
-Mia, pytam poważnie. Wody może, może byś coś jeszcze zjadła.
-Justin, ale ja mówię całkiem poważnie.
Podszedł do mnie i usiadł na krawędzi łóżka. Podniosłam się i przyciągnęłam go do siebie. Oparłam głowę o jego klatkę. Objął mnie ramieniem.
-Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze?
-Hm?
-Niewiedza. Ta cholerna niewiedza. Pustka, którą teraz czuje. Justin mogłam mieć dziecko. Ale je zabiłam. Chcąc zabić siebie zabiłam i dziecko.
-Nie mów tak. Gdybyś wiedziała, że jesteś w ciąży na pewno byś tego nie zrobiła.
-No nie.
-No właśnie, więc się nie oskarżaj, bo to nic nie da.
Pocałował mnie w głowę. Wtuliłam się bardziej w niego i tak leżeliśmy w ciszy dopóki nie zadzwonił dzwonek do drzwi. Przyszła Kate. Okazało się, że niczego nie wiedziała, płakałyśmy obie przytulając się i wyrzucając z siebie wszystkie żale, które wadziły nam na duszy. Bieebs zostawił nas same, za co byłam mu bardzo wdzięczna. DO końca tygodnie mieliśmy mieć dom dla siebie, po jego mama gdzieś wyjeżdżała.
-Straszne, nie powinni tego zrobić.
-Nienawidzę ich za to. Ból minie, ale w pamięci nadal zostanie to, że to właśnie moja najbliższa rodzina ukryła to przede mną. A zmieniając temat.. Nadal podoba Ci się Jey?
-Nooo.. Taak..
-No to zaproszę go i chłopaków z Justinem i ty też przyjdziesz.. i.. i... i.. i coś jeszcze wymyślę..
-Jesteś cudowna.. - przytuliła mnie
-Wiem.. - zaśmiałam się
Pogadałyśmy dla rozluźnienia jeszcze o jakichś pierdołach. Wydawało mi się jakby to była góra godzina. Okazało się, że gadałyśmy 4.
Do pokoju wparował Justin.
-No ile można? Nudzę się.. - zrobił smutną minę
-Spokojnie już sobie idę..
-No nie, zostań..
-Nie, serio muszę iść..
Pożegnałam się z przyjaciółką i poszłam z Justinem zrobić kolację.
Zdecydowaliśmy się na naleśniki. Justin próbował obrócić naleśnika podrzucając go na patelni.
-Justin.. Nie będę tego sprzątać..
-Spokojnie.. Dam radę.
Tak dał radę, że naleśnik wylądował na podłodze.
-BIEBER! - wrzasnęłam
-Kocham jak mówisz do mnie po nazwisku - wyszczerzył się
Spojrzałam na niego unosząc obie brwi. Westchnęłam kręcąc głową.
-Boże.. żyję wśród idiotów..
Wyszczerzył się jeszcze bardziej. Zaśmiałam się. Reszta kolacji przebiegła bez większych szkód. Justin za wszelką cenę próbował mnie rozśmieszać. Przyznam, że nawet mu to wychodziło.
Podsunęłam mu pomysł o zeswataniu Kate z Jeydonem. Poparł mój pomysł, bo Jey mówił mu kiedyś, że Kate mu się podoba. No to mamy sprawę załatwioną.


Kilka dni później


Nareszcie piątek. Odpuściłam sobie lekcje razem z Justinem w tym tygodniu. Siedzieliśmy cały czas w domu. Okazało się, że w domu też można ciekawie spędzić czas. Zawsze ubolewałam jak miałam spędzić więcej niż dwa dni w domu.


Zaprosiliśmy Kate, Jeya, Chrisa i Ryana na dzisiejszy wieczór. Miał być też Cody, ale niestety miał koncert. Mieliśmy zamiar upić się i zapomnieć o wszystkich otaczających nas problemach. Bardzo podobał mi się ten pomysł. Pamiętam jak po stracie Jerra zapijałam smutki. Trochę pomagało. Tym razem mam Justina. Z nim przechodzenie przez problemy stawało się o wiele łatwiejsze. Mniej bolesne. Świadomość, że masz kogoś koło siebie, kogoś komu na tobie zależy jest bardzo umacniająca..



*************************************************************

Nie pisałam bardzo długo wiem. Nie miałam kompletnie czasu, a w weekend się rozłożyłam.
Dlatego rozdział dodaję dziś, krótki, ale w sobotę pojawi się kolejny.
Co myślicie? Podoba wam się? Możecie głosować w ankiecie u góry.
Jutro nadrobię zaległości z waszymi blogami, bo dziś już nie dam rady.

Standardowe pytanie. Co chcecie by pojawiło się w następnym rozdziale? ;)





Pytania na temat bloga? TU.


sobota, 8 września 2012

Rozdział 7 - "To było coś wyjątkowego."

~ ~ Mia ~ ~

Wróciłam do domu z malującym się na ustach uśmiechem od ucha do ucha. Wywoływał we mnie tyle radości, że nie potrafiłam tego opanować. Nie wiedziałam czy jest to tylko chwilowe, czy zaraz mi przejdzie, ale chciałabym by trwało to wiecznie. Od bardzo dawna nie czułam się lepiej. Weszłam do kuchni, zostawiając w progu torbę. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam mleko. Zrobiłam sobie płatki. Usiadłam przy stole, jadłam uśmiechając się do siebie.
-Mia! - podskoczyłam , a przed sobą ujrzałam mamę.
-Nie strasz mnie tak!
-Ale mówię do Ciebie od 10 minut, a ty się zawiesiłaś.
-No sorry.
-Co Cię tak cieszy?
-Idę na randkę z Justinem. - wyszczerzyłam zęby w szeroki uśmiech
-Z jakim? Bieberem? - kiwnęłam twierdząco głową - przecież nigdy za nim nie przepadałaś.
-No wiem. Tak jakoś mi się odmieniło.
-Czy ja słyszałem coś o randce z Bieberem? - zaśmiał się Ryan wchodząc do kuchni
-Czy ja o czymś nie wiem? - za nim weszła Lauren
-Może dlatego, że was do cholery przez 2 dni nie widziałam?! - warknęłam
-Miałem zawody? No tak zapomniałaś. Miałaś jechać ze mną, ale nie było Cię w domu. - odparł Ryan
-O cholera. To było teraz? Przepraszam. Kompletnie wyleciało mi to z głowy - zrobiłam minę kota ze Shreka.
-No dobra, mała. Wybaczam.
-Dzięki. - posłałam mu buziaka.
Odwzajemnił mój gest uśmiechem. Dokończyłam posiłek i poszłam do siebie. Ledwie zamknęłam za sobą drzwi,a ktoś zapukał. Było to moje rodzeństwo.
-Opowiadaj! - zawołali wesoło
niezmiernie się cieszyłam, że mam tak cudowne rodzeństwo, że mogę zawsze na nich liczyć. Cokolwiek by się nie działo. Zawsze byli i zawsze będą przy mnie. Nie rozumiem osób, które mówią, że nie chcą mieć rodzeństwa. Przecież to jest najpiękniejsza rzecz, jaka mogą ofiarować ci rodzice. Może nie zawsze w młodości jest pięknie, nie zawsze wtedy rodzeństwo się dogaduje, ale później.. w dorosłym życiu rodzeństwo jest naprawdę fajną sprawą.
Usiedliśmy na moim puchatym dywanie i zaczęłam im wszystko odpowiadać. Od imprezy po dzisiejszy dzień.
-Jejku. Może coś z tego będzie? - ucieszyła się Lauren
-Na pewno coś z tego wyjdzie, siostra. - spojrzał na mnie Ryan z uśmiechem na ustach.
-Mam nadzieję. A jak tam zawody?
-Dobrze. Pierwsze miejsce.
-To świetnie! - krzyknęłam i przytuliłam brata - musimy w końcu znów razem pojeździć. Nie robiliśmy tego od wieków!
-No musimy!
Ostatni raz jeździłam z bratem w naszym miejscowym skateparku na początku wakacji. W ogóle chyba wtedy ostatnio jeździłam na desce. Z dnia na dzień robi się coraz cieple, więc muszę wybrać się pojeździć z bratem. Rodzeństwo wyszło, a ja poszłam się wykąpać. Wzięłam długą odprężającą kąpiel. Zrobiłam sobie makijaż. Oczy obrysowałam czarna kredką wyjeżdżając lekko z kącików oczu i pomalowałam rzęsy. Włosy nakręciłam. Nie były już prostymi drutami, a burzą ciemno brązowych loków. Ubrałam granatowe obcisłe rurki, białą bokserkę, granatową marynarkę i do tego również granatowe vansy. 


~ ~Justin ~ ~


Wziąłem długi zimny prysznic by trochę ochłonąć. Nie mogłem doczekać się wieczoru. W samych bokserkach zbiegłem po schodach do kuchni. Z mojej twarzy nie schodził uśmiech. W kuchni zastałem mamę i Scootera. 
-Co jest JB? - zapytał Scooter 
Mama postawiła obiad na stole mówiąc bym zjadł. Usiadłem na przeciwko Scootera.
-Idę dzisiaj na randkę z najpiękniejszą dziewczyną na świecie.
-Brzmi ciekawie. - zaśmiała się lekko mama
-Justin, to coś poważnego? - Scooter patrzył na mnie poważnym wzrokiem
-Mam nadzieję, że tak. Czemu pytasz? 
-Wiesz, że to może skomplikować twoja karierę? Wiesz, że twoje fanki mogą być o to złe?
-Że niby o co złe? Za to, że jestem szczęśliwy? Prawdziwe Beliebers będą mnie wspierać i na pewno nie będą złe. Będą cieszyły się moim szczęściem. 
Odsunąłem nieruszony obiad i wstałem od stołu. Wróciłem do pokoju. Położyłem się na łózko. Wszedłem na Twittera. Od razu rzucił mi się w oczy post Mii z moim zdjęciem w jej glanach. Retweetnąłem to. Napisałem jeszcze "Dzisiejszy wieczór niech się nie kończy." Spojrzałem na zegarek. Zostało mi 40 minut. Ubrałem czarne spodnie, biały t-shirt z napisem "doing real stuff sucks" i białe supry. Przeczesałem palcami włosy i zszedłem na dół. Kierowałem się do drzwi wejściowych. Za plecami usłyszałem Scoota.
-Justin?
-Nie. - odpowiedziałem sucho i zatrzasnąłem za sobą drzwi. 
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem do Mii. Po drodze zajechałem do kwiaciarni i kupiłem bukiet czerwonych róż. Był ogromny. Uśmiechnąłem się do siebie i ruszyłem dalej. Marzyłem o jej ciepłych ustach. O ich z początku delikatnym dotyku z czasem stającym się coraz bardziej natarczywym. Zatrzymałem się pod jej domem i wszedłem na podwórko. Zadzwoniłem do drzwi.


~ ~ Mia ~ ~



Siedziałam w kuchni przy stole popijając wodę, gdy rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Zerwałam się z krzesła i poszłam do drzwi. Tak jak poprzednim razem pierwsze co rzuciło mi się w oczy to róże. Tym razem 5 razy większe. Podał mi róże i szepcząc ciche "cześć piękna" musnął lekko moje wargi. Zakręciło mi się w głowie, ale nie zwróciłam na to uwagi, również lekko musnęłam usta Justina. Wstawiłam kwiaty do wazonu i poszliśmy do jego samochodu. Justin otworzył mi drzwi i obszedł samochód i sam wsiadł do samochodu. Gdy ruszyliśmy uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Ślicznie wyglądasz. - mówił nie odrywając ode mnie wzroku.
-Dziękuję, ale błagam patrz na ulicę. - zaśmiał się cicho wlepiając wzrok w ulice.
-Ale wole na ciebie..
-Ale nie podczas jazdy samochodem - posłałam mu ciepły uśmiech. 
Zajechaliśmy pod kino. Chciałam już otwierać drzwi, ale Justin był szybszy i otworzył je przede mną. Uśmiechnęłam się pod nosem. Jeszcze nigdy nikt mnie tak nie traktował. Splótł nasze dłonie w koszyczek i ruszyliśmy w stronę wejścia do kina.
Kilka dziewczyn podbiegło do Bieebsa prosząc go o autograf. Wszystkie uśmiechały się do mnie przyjaźnie poza jedną, która spojrzała na mnie jakby chciała mnie zabić. Nie przejęłam się tym specjalnie.
-To jaki film wybieramy? - zapytałam JB wchodząc do kina. 
-Jaki sobie tylko zażyczysz.
-Dzwoneczek i sekret magicznych skrzydeł? - spojrzałam na niego błagalnie, a on spojrzał na mnie dziwnie
-Nie no żartuję - zaśmiałam się - hmm.. Mroczne Cienie. Gra tam Johnny Deep. - westchnęłam 
Justin spojrzał na mnie ze śmiesznym wyrazem twarzy.
-On ma z 50 lat.
-49. - poprawiłam nachylając się lekko nad jego uchem - ale i tak wole ciebie. 
Justin podszedł do kasy z promiennym uśmiechem. Kupił bilety i poszliśmy po popcorn i colę. 
Zajęliśmy nasze miejsca. 
Przez pierwsza połowę filmu śmialiśmy się i rzucaliśmy w siebie popcornem. Kilka osób nas uciszało. 
Zaczęłam karmić Justina ziarenkami kukurydzy, a on mnie. Włożyłam jedno ziarenko w usta, a Bieebs wziął je ustami ode mnie. Spojrzał mi w oczy. Nie mogłam przestać patrzeć w te czekoladowe tęczówki. Nasze twarze dzieliły już tylko minimetry. Czułam jego ciepły oddech i intensywny zapach jego perfum. Musnął wargami delikatnie moje wargi, odpowiedziałam mu tym samym. Jego opuszki palców wędrowały po moim udzie sprawiając, że przechodziły mnie dreszcze. Oderwałam lekko swoje usta od jego i przeniosłam je na szyję. Objęłam jego kark ręka i delikatnie muskałam ustami szyję Justina. Gdy się oderwałam i spojrzałam w jego oczy dostrzegłam w nich małe iskierki. Wpił się w moje usta. Z sekundy na sekundę nasz pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny, a zarazem coraz bardziej brutalny. Tym razem on pierwszy oderwał się od moich ust i przeniósł je na szyję. Dotyk jego ust na mojej szyi sprawiał, że ogarnęła mnie fala gorąca. Serce zaczęło bić szybciej i w nierównym tempie. Pocałunkami zszedł na mój dekolt. Czułam jak przyśpiesza nam oddech. Podniósł głowę i przelotnie spoglądając sobie w oczy wpiliśmy się sobie w usta. Druga połowa filmu minęła właśnie w ten sposób. Gdy na sali zaświeciło się światło niechętnie oderwaliśmy się od siebie. Tak bardzo nie chciałam przerywać tej chwili. 
Odwiózł mnie do domu. Zatrzymaliśmy się pod moimi drzwiami. Justin mocniej ścisnął moją rękę i przyciągnął do siebie. Pocałował mnie delikatnie, ale za to bardzo namiętnie. Uśmiechnęłam się przez pocałunek i szepnęłam mu do ucha
-Do jutra - i musnęłam wargami jego policzek
-Do zobaczenia piękna - powiedział odchodząc. 
Weszłam do domu i od razu udałam się do pokoju. Położyłam się na łóżku i wpatrywałam się w sufit. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę
To Lauren z Kate. 
-I jak było? - zapytała Kate
Rozmarzyłam się wracając do wspomnień.
-Zajebiście.. - wymruczałam szeroko się uśmiechając
-Zakochałaś się... - powiedziała Lauren
-Nie. tzn.. chyba tak.. - spojrzałam na nie, a one pokiwały głową.
-Wyjeżdżam na tydzień do Miami. - powiedziała Lauren
-Przywieź mi coś ładnego - zaśmiałam się lekko
-No pewnie, że wam coś przywiozę.
-Ej.. Wiecie co? - odezwała się Kate
-Nom? - spojrzałyśmy na nią pytająco
-Chyba mi się podoba Jeydon.
-Oooooooooo - wyszczerzyłam zęby w uśmiechu razem z Lauren
-Pogadam z Justinem i się czegoś dowie.. 
-Dzięki - przytuliła mnie Kate. 
Lauren poszła się pakować, a Kate wróciła do domu. 
Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Weszłam na twittera. Zobaczyłam post Justina "Dzisiejszy wieczór niech się nie kończy" . Po chwili pojawił się kolejny "Niestety się skończył ;( Ale było cudownie. Dziękuję" Uśmiechnęłam się do telefonu. Napisałam "Dziękuję za dzisiaj. Więcej takich poproszę" Wylogowałam się i nastawiłam budzik. Włożyłam telefon pod poduszkę i po chwili zasnęłam. 


~ ~ Justin ~ ~


Obudziłem się rano chwilę przed budzikiem. Nie mogłem się już doczekać kolejnego spotkanie z Mia. Wziąłem szybki prysznic i ubrałem się tak jak zwykle. Zbiegłem po schodach do kuchni i zrobiłem sobie kanapki. Zjadłem, wziąłem torbę i poszedłem po samochód. Podjechałem pod szkołę, a ona już tam była. Wysiadłem z samochodu i ruszyłem w jej stronę. Miała krótkie jasno jeansowe spodenki, czarne podziurawione rajstopy, bokserkę w panterkę i czarne creepersy z panterką. Włosy miała lekko w nieładzie, ale dodawało jej to uroku. Były proste jak druty i sięgały do połowy pleców. Rozejrzała się dookoła, a gdy ujrzała mnie lekko się uśmiechnęła. Stanąłem naprzeciwko niej tak, że nasz twarze dzieliło kilka centymetrów.
-Hej - powiedziała nie odrywając wzroku od moich oczu. 
-Cześć piękna - powiedziałem również patrząc w jej oczy. Nachyliłem się nad nią i lekko musnąłem jej wargi. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Splotłem nasze dłonie w niedbały koszyczek i poszliśmy do klasy. Lekcje mijały strasznie nudno. Na każdej lekcji moja ręka z ręką Mii była spleciona pod ławką. Głaskałem kciukiem wierz jej dłoni, a ona odpowiadała tym samym. 
Czułem coś czego jeszcze nigdy nie doświadczyłem przy żadnej dziewczynie. To było coś wyjątkowego. Coś co sprawiało, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Coś co aż bolało. Bolała myśl, że to uczucie może się skończyć, że zniknie tak samo szybko jak się pojawiło. Nie chce tego. Chce by to uczucie trwało wiecznie.
-Wpadniesz do mnie po lekcjach? - zapytałem na przedostatniej lekcji.
-Pewnie - odpowiedziała uśmiechając się do mnie i lekko ściskając moją dłoń.
Na parkingu zaczekaliśmy na brata Mii. Dała mu kluczyki, by wrócił sam do domu. Otworzyłem brunetce drzwi i obszedłem samochód by usiąść za kierownica. 
Dojechaliśmy do mnie. Chciałem otworzyć drzwi, a w tym samym czasie otworzyła je moja mama.
-Cześć Justin, jadę do twoich dziadków ze Scooterem, będziemy w nocy. 
-Okej. Mamo, to Mia. Mio to moja mama Pattie.
-Toż to ta piękność o której mówiłeś wczoraj? - powiedziała wesoło mama - Miło mi. Mów mi Pattie. 
-Dzień dobry. Mi również bardzo miło. - Mia posłała mojej mamie przeuroczy uśmiech. 
Po chwili dołączył do nas Scooter. Przedstawiłem go Mii, a gdy ona odwróciła na chwilę wzrok Scoot bezgłośnie szepnął "ładna" unosząc kciuki do góry. 
Zrobiłem nam na obiad Spaghetti. Mia siedziała przy stole i obserwowała moje poczynania. 
Po 30 minutach postawiłem przed nią talerz z makaronem. 
-Justin oszalałeś? Ja tyle nie zjem. - spojrzała na mnie przerażona. 
-To zjesz tyle ile możesz. - powiedziałem siadając naprzeciwko. 
Zjadłem swoją porcję, która była prawie jeszcze raz taka jak Mii, a ona w tym czasie nie zjadła nawet połowy.
-Jak można tyle jeść ? - zapytała Mia śmiejąc się. 
-Normalnie. 
Sprzątnąłem po obiedzie i poszliśmy do mojego pokoju. Wstępnie mieliśmy oglądać film,a le skończyło się tak, że film tylko leciał. 
Leżałem na plecach, a Mia siedziała na mnie okrakiem. Jedną ręką wędrowała po moim torsie, a drugą podpierała się na łóżku. Moja jedna ręka spoczywała na jej biodrze, a drugą wplotłem w jej włosy, by móc przyciągnąć ją mocniej do siebie. Po chwili to ona leżała na łóżku oplatając moje biodra nogami i kark rękoma. Gładziłem kciukiem jej policzek, a druga ręka gładziła jej udo. Nasze pocałunki były wręcz brutalne. Oderwałem się od niej na chwile i podniosłem głowę tak by móc spojrzeć jej w oczy.
-Kocham Cię, Mia. - powiedziałem zdyszanym głosem. 
Na moje słowa w jej oczach rozbłysły iskierki. Uśmiechnęła się najpiękniejszym uśmiechem jaki widziałem do tej pory. 
-Ja Ciebie też kocham, Justin. - szepnęła drżącym głosem
Przyciągnęła mnie do siebie i delikatnie musnęła moje usta. Tak bardzo się cieszyłem. Moje szczęście wykraczało poza wszelkie normy. Mogłem z czystym sumieniem powiedzieć, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Koło 23 odwiozłem moją ukochaną do domu. Miałem przyjechać po nią jutro o 9 do szkoły. 
Wróciłem do domu i nie wiedziałem za co mam się zabrać. Nie mogłem pozbyć się z głowy słów Mii "Ja Ciebie też kocham, Justin" Najpiękniejsze co można usłyszeć od dziewczyny. Położyłem się do łóżka i starałem się zasnąć jak najszybciej, by było już jutro i bym mógł znów zobaczyć Mie.





********************************************************************
Z powodu szkoły, rozdziały nie będą jakieś powalające, ponieważ już po tygodniu jestem wymęczona. 
Będą pojawiać się raz w tygodniu również z tego powodu.
Mam nadzieję, że się podoba. 
Napiszcie w komentarzach co chcielibyście by wydarzyło się w opowiadaniu. Na pewno wezmę to pod uwagę. Dziękuję za komentarze pod ostatnimi postami i za przeszło 1000 wyświetleń! Jesteście cudowni! 

tutaj możecie pytać. klik.
macie instagramy? to możecie mnie follować - shempi_x3

sobota, 1 września 2012

Rozdział 6 - "Wparował do mojego pokoju nawet nie pukając. "

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy po otwarciu drzwi to bukiet składający się z 5 średnich, krwisto czerwonych róż. Otworzyłam buzię chcąc coś powiedzieć, ale zaraz ją zamknęłam. Podał mi kwiaty mówiąc:
-Za to, że chcesz uczyć takiego głąba jak ja. - wyszczerzył zęby w śnieżnobiałym uśmiechu.
-Dziękuję - ledwie wykrztusiłam. byłam tak zdziwiona zachowaniem chłopaka, że aż odebrało mi mowę.  - wejdź. - powiedziałam przepuszczając go w drzwiach.
Udałam się do kuchni by wstawić kwiaty do wazonu.
-Właśnie usmażyłam naleśniki. Masz może ochotę? - zapytałam zerkając w stronę Justina
-Na naleśniki? Zawsze. - zaśmiał się delikatnie
Śmiech bruneta trochę mnie rozluźnił. Postawiłam talerz z naleśnikami na środku stołu. Na przeciwko siebie położyłam dwa mniejsze talerzyki, dwie szklanki i sok pomarańczowy. Justin usiadł naprzeciwko mnie.
-Smacznego. - uśmiechnęłam się delikatnie
-Wzajemnie. - odwzajemnił mój uśmiech. Spojrzał w dół. Podążyłam za jego wzrokiem. Patrzył na moja lewa rękę.
Cholera. Serce mi mocniej zabiło, a ja jak najszybciej schowałam rękę pod blat stołu. Kompletnie o tym zapomniałam. Skrzywiłam się. Jedliśmy w ciszy. Głowę miałam spuszczoną w dół, ale co chwilę zerkałam na Biebera. Kilka razy nasz wzrok się spotkał . Za każdym razem wtedy przeszywał mnie zimny dreszcz. Nie rozumiałam tych uczuć, nie kontrolowałam ich, ale były przyjemne.
-Pyszne. - wymruczał Bieber klepiąc się po brzuchu.
Cicho się zaśmiałam i brudne naczynia schowałam do zmywarki.
-No to matma czeka. - powiedziałam kierując się w stronę schodów.
-O nie.- mruknął i poszedł w moje ślady.
Usiedliśmy na puchatym czarnym dywanie w moim pokoju i zaczęłam mu od początku tłumaczyć funkcję kwadratową.
-Najlepiej liczyć wszystko deltą.
-Jak wszystko?
-No normalnie. Wszystko co się da liczysz deltą. Za to będzie najwięcej punktów.
Rozpisałam mu wszystkie wzory na osobnej kartce. Trochę ich było.Patrzył na nie przerażony.
-Jak będziesz to znał - wskazałam na kartkę ze wzorami - to dasz sobie radę.
Podsunęłam mu kartkę z nowym zadaniem. On na to pokręcił głową i położył się na plecach.
-Zróbmy sobie przerwę. - podniósł się i spojrzał na mnie błagalnie.
W sumie spędziliśmy nad zadaniami 1,5 godziny, więc mała przerwa nam się należy.
-No dobrze.
Bieber wstał i podszedł do moich glanów stojących przy drzwiach do garderoby. Podniósł jednego.
-Jak ty w tym chodzisz? Są cholernie ciężkie. - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
Zsunął swoje buty supra i założył moje glany. Przeszedł w nich kawałek lekko się chwiejąc.
Wybuchłam śmiechem. Wyglądał komicznie.
-Hahahahahah, poczekaj. Zrobię Ci zdjęcie.
Wzięłam telefon i zrobiłam mu zdjęcie.
-Nie śmieszne. - ściągnął moje buty i wrócił do swoich - o wiele lepiej.
-Hahahahhaha, nie martw się biegać w nich do dzisiaj za bardzo nie umiem.
-Ty w tym biegasz? To waży jakieś 100 kg.
-Nie 100 kg, tylko 0,5 kg jeden.
Potrząsnął głową.
-Tym da się zabić.
-Co ciekawe - zaczęłam, a Justin wlepił we mnie te śliczne brązowe oczka. Co? Śliczne? No trzeba przyznać, są cudowne. Mogłabym w nie patrzeć całymi dniami.. O boże.. Mia. przestań. Skarciłam się w myślach - glanami można wyważyć drzwi, złamać piszczel, ale są za lekkie by uznać je za broń. 
-To chyba nie chcę ci podpaść.
Zaśmiałam się.
-Uwierz. Nie chcesz tego.
Przez chwilę panowała cisza, a my połączeni węzłem spojrzeń, świdrowaliśmy się wzrokiem nawzajem. W brzuchu jakby zalęgło mi się stado motyli, które teraz próbowały z niego wylecieć. Już nie chciałam panować nad tymi emocjami, zaczęły mi się podobać, zaczęły być przyjemne. Pierwsza spuściłam wzrok, a moje policzki lekko się zarumieniły.
Podszedł do mnie i usiadł z lewej strony. Serce podeszło mi do gardła gdy ujął moją rękę i delikatnie opuszkami palców przejechał po bliznach. Lekko się skrzywiłam. Choć lekki jego dotyk sprawił, że rany zaczęły szczypać. A ogólny jego dotyk wywołał u mnie dreszcz.
-Boli? - zapytał oglądając już zbielałe, stare blizny.
-Trochę. - powiedziałam ledwie słyszalnie.
Nachylił się i najdelikatniej jak tylko potrafił musnął wargami moje przedramię. Dotyk jego warg na mojej skórze był bardzo przyjemny, wręcz kojący. Serce zaczęło mi wariować w klatce gdy podniósł głowę, a nasze twarze dzieliły tylko minimetry. Czułam jego ciepły oddech owiewający moją twarz. Widziałam dokładnie jego pełne usta i brązowe oczy. Chciałam poczuć jego usta na swoich, zasmakować ich. Zacisnęłam powieki i lekko odwróciłam głowę.
-Nie będę na razie pytał dlaczego to robisz, - przesunął palcem po wypukłej, zagojonej już bliźnie  - bo i tak mi tego nie powiesz. Jak będziesz gotowa sama to zrobisz.
Cieszyłam się, że nie męczył mnie w tej sprawie. Byłam mu naprawdę za to bardzo wdzięczna.
-Dziękuję. - szepnęłam
Zapanowała chwila ciszy po czym Justin przerwał nasze milczenie.
-Mówiłaś, że grasz na gitarze.
-No tak. - odparłam już pewniejszym siebie głosem
-Zagrasz mi coś? - spojrzałam na niego, a on wyszczerzył zęby w wielki uśmiech.
-Muszę? - zapytałam
-Hmm, no chciałbym, ale skoro tak bardzo nie chcesz..- zrobił smutną minę
Westchnęłam i wstałam. Chwyciłam za gitarę i usiadłam na łóżku. Justin po sekundzie pojawił się obok mnie. Zdecydowałam się na zagranie piosenki Terrible Thing zespołu Mayday Parade.
Grałam nie odrywając wzroku od oczu bruneta. On słuchał również wpatrzony w moje oczy. Z mojego brzucha chciało wylecieć stado motyli. Czułam jakby każdego z osobna, próbującego przedostać się na zewnątrz. Było to jedno z tych uczuć, które odczuwałam przy Jerrym.
Nie wiem dlaczego, ale cicho zaśpiewałam fragment piosenki.

She said, "Boy can I tell you, a wonderful thing? /Powiedziała, "Chłopcze, czy mogę powiedzieć Ci, cudowną rzecz?
I can't help but notice, you're staring at me / Nie mogę pomóc, ale zauważyłam, że wpatrujesz się we mnie
I know I shouldn't say this, but I really believe / Wiem, że nie powinnam tego mówić, ale naprawdę wierzę
I can tell by your eyes, that you're in love with me" / Mogę mówić przez Twoje oczy, że jesteś we mnie zakochany"

Przymknęłam oczy i grałam dalej. Po chwili Bieber zaczął śpiewać dalszą część tej piosenki. Nie miałam pojęcia, że ją zna.

I said, "Girl can I tell you, a wonderful thing? /Powiedziałem, "Dziewczyno, czy mogę powiedzieć Ci, cudowną rzecz?
I made you a present, with paper and string / Zrobiłem Ci prezent z papieru i sznurka
Open with care now, I'm asking you please / Otwórz przejęta, a teraz, proszę o coś Cię spytam
You know that I love you, will you marry me?" / Wiesz, że Cię kocham, wyjdziesz za mnie?"

Skończyłam grać i spojrzałam w stronę Justina.
-Nie wiedziałam, że znasz tą piosenkę.
-Hmm.. Bardzo lubię ten zespół. Chaz mi go kiedyś pokazał - chłopak lekko uśmiechnął się nadal nie  odrywając ode mnie wzroku.
Odłożyłam gitarę. Siedziałam z Justinem ramie w ramię. Czułam bijące od niego ciepło. Miałam ochotę sie na niego rzucić. Podoba mi się? Chyba tak. Chyba raczej na pewno. Poza Jerremym moje uczucia przy nikim tak nie wariowały. Odwróciłam głowę w stronę bruneta, który nadal mi się przyglądał. W jego oczach można było utonąć. Nagle, nie kontrolując swoich czynów przysunęłam się do Justina i lekko musnęłam jego wargi. Od razu się odsunęłam. Jego usta były takie miękkie.. Na jego twarzy pojawił się najpiękniejszy uśmiech jaki widziałam do tej pory. Przyłożył mi dłoń do policzka i przysunął mnie do siebie. Patrząc w jego oczy widziałam jak się uśmiechają. Odwzajemniłam tym samym, a on delikatnie musnął moje wargi. Lekko się odsunął by sprawdzić czy nie mam nic przeciwko. Oczywiście, że nie miałam. Musnął moje wargi jeszcze raz delikatnie po czym wpił się w moje usta. Odwzajemniałam pocałunki jeden za drugim. Przyciągnęłam go mocniej do siebie i zachłannie go pocałowałam. Nie zostawał mi dłużny. Nasz pocałunek z sekundy na sekundę stawał się coraz bardziej namiętny. Objęłam ręką jego kark. Justin przeniósł rękę na moje udo i zwinnie posadził mnie na sobie. Teraz siedziałam na nim okrakiem obejmując rękoma jego szyję. Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie. Spojrzałam mu w oczy, można było dostrzec w nich pożądanie. Z pewnością tak jak i w moich. Przygryzłam lekko dolną wargę. Byłam szczęśliwa. Przez ten krótki moment od tak długiego czasu byłam szczęśliwa. Justin gładził kciukiem mój policzek. Trwaliśmy tak w milczeniu wpatrując się w siebie. Było to przyjemne.
Naszą cisze przerwał telefon bruneta. Chciałam zejść z jego kolan, by spokojnie mógł odebrać lecz mi na to nie pozwolił. Wyciągnął telefon z kieszeni i odebrał.
-Tak? - ktoś mu coś odpowiedział - a jeśli nie mogę? - Bieber się skrzywił - Ugh.. Dobra.
Rozłączył się.
-Dzwonił mój menadżer. Muszę jechać do domu. - Zrobił smutną minę, a ja lekko pokiwałam głową.
Nasze twarze znów dzieliły minimetry. Justin lekko musnął moje wargi. Uśmiechnęłam się lekko i ponownie spróbowałam zejść z kolan chłopaka.  Tym razem mi na to pozwolił.
-Zobaczymy się jutro w szkole? - zapytał
-Pewnie. - odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
Odprowadziłam go do drzwi i jeszcze chwilę patrzyłam jak odjeżdża. wróciłam do pokoju, po drodze zabierając róże od Justina. Nie miałam pojęcia gdzie wywiało moje rodzeństwo. Rodzice wracają jutro wieczorem. Położyłam się na łóżku. Kątem oka dostrzegłam leząca na dywanie bluzę Biebera. Wstałam i podniosłam ją. Chwyciłam za telefon i wybrałam numer Kate.
-Co jest słońce? - zapytała
-Chcesz wpaść do mnie na trochę?
-No spoko, zaraz będę.
Przytknęłam bluzę Justina pod nos i zaciągnęłam się jego zapachem. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. To zdarzyło się tak szybko, ale poprawiło mi to humor.
Rozmarzyłam się przypominając sobie nasz pocałunek.
Z rozmyślania wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi. Przytuliłam sie do kuzynki i poszłyśmy do mojego pokoju. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy. usiadłyśmy na łóżku.
-Wygrałaś w lotka czy jak, że się tak cieszysz? - zapytała przyglądając mi się uważnie.
-Nie.
-Andy Biersack przyjechał i cie wyruchał?
-Nie.
-Mitch Lucker? - zgadywała dalej
-Nie.
-To nie wiem.
-Bieber.
-Bieber Cię wyruchał?! - krzyknęła na cały dom, a raczej na całe osiedle.
-Nie, ale się całowaliśmy i..
-I?!
-I chyba mi się podoba. Chyba na pewno mi się podoba.
-Przecież nigdy go nie lubiłaś.
-No właśnie wiem. To się stało tak nagle. Z dnia na dzień. tak jakby ktoś coś mi dorzucił do drinka, czy czegokolwiek. Z jednej strony podoba mi się to co czuje, a z drugiej boje się. Cholernie się boję, bo nie rozumiem do końca tego uczucia. Przecież znam go od tylu lat i tak z dnia na dzień, by mi się coś w głowie przewróciło?I te jego brązowe oczy. Nie mogę się ich pozbyć z mojej głowy.
-Ale jak to się w ogóle stało, że się z nim całowałaś?
Opowiedziałam jej wszystko od imprezy u Biebera.
-Hmm.. żyj chwilą. Nie przejmuj się tym co może być potem. Zajmij się tym co jest teraz.
To wcale nie był taki głupi pomysł. może faktycznie czas przestać zastanawiać sie nad swoja przyszłością i dać się ponieść emocjom?
-I chyba tak zrobię.
Gadałyśmy jeszcze trochę i Kate poszła do domu. Wykąpałam się i położyłam się do łóżka.
Weszłam z telefonu na Twittera. Zobaczyłam post Justina "Tak to ja mogę się uczyć matmy. <3"
Uśmiechnęłam się do telefonu. Wstawiłam zdjęcie Justina w moich glanach z dopiskiem "Tak @justinbieber uczy się matmy. xoxo."
Ustawiłam budzik i odłożyłam telefon na szafkę nocną. Jeszcze chwilę rozmyślałam o tym wszystkim, ale po chwili zasnęłam.


~ ~ Justin ~ ~


Wróciłem do domu, a Scooter chciał powiadomić mnie tylko o piątkowym wywiadzie. Myślałem, że go rozszarpie. Tylko po to ściągał mnie do domu? Jakby nie mógł powiedzieć mi tego przez telefon! Udałem się do mojego pokoju i zamknąłem drzwi z hukiem. Zadzwoniłem do Chrisa. Ma tu być za 20 minut. Muszę z kimś pogadać. Byłem zdezorientowany po dzisiejszych zdarzeniach, Choć bardzo  mi się podobały to nie wiem co na ten temat myśleć. Mia podoba mi się jak nikt inny. Jest wyjątkowa.
Chris wparował do mojego pokoju nawet nie pukając.
-Co tam Bieebs? - zapytał rzucając się na moje łóżko. Podparł się na łokciu i spojrzał na mnie wyczekująco.
-Mia.
-No. Tyle wiem, coś więcej?
-Pocałowałem ją. W sumie.. WRÓĆ! To ona pierwsza mnie pocałowała.
-No to co się przejmujesz? Będzie dobrze, stary.
Christian poklepał mnie po ramieniu. Gadaliśmy jeszcze trochę i przyjaciel wrócił do domu. Poszedłem wziąć długą kąpiel. Jej miękkie usta i jej dotyk nie chciały wyjść z mojej głowy. Co będzie jeżeli ona nic do mnie nie czuje? Co wtedy będzie? Chyba się załamie, ale trzeba być dobrej myśli. Uśmiechałem się do wspomnień przez całą kąpiel. Ubrałem bokserki i wskoczyłem do łóżka.  Napisałem na Twitterze "Tak to ja mogę się uczyć matmy. <3" Włożyłem telefon pod poduszkę i odwróciłem się na drugi bok. Prawie od razu zasnąłem. 
Obudziłem się rano z uśmiechem na ustach. Dziś znów ją zobaczę. Nadal się uśmiechając wstałem z łóżka i powędrowałem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i udałem się do garderoby. Ubrałem czarne spodnie, fioletowa koszulkę i fioletowe supry. Spojrzałem na zegarek, była 7:30, więc zbiegłem po schodach z kuchni wziąłem jabłko i poszedłem do samochodu. Gdy zajechałem na miejsce Mia już tam była. Jak co rano stała oparta o maskę swojego samochodu i paliła papierosa. Wyglądała przy tym tak seksownie. Miała na sobie obcisłe rurki, koszulkę z AC/DC i trampki. Bez zastanowienia zamknąłem samochód i wolnym krokiem ruszyłem w stronę dziewczyny. Nie wiedziałem co chce zrobić, jak się z nią przywitać. Miałem ochotę się na nią rzucić. Dziewczyna wyrzuciła papierosa i zauważyła, że idę w jej stronę. Uśmiechnęła się do mnie ciepło. Przywitaliśmy się symbolicznym buziakiem w policzek. 
-Cześć - uśmiechnąłem się szeroko do dziewczyny.
-Hej, zostawiłeś u mnie bluzę wczoraj. 
-Hmm.. to będę miał pretekst, by się znów z tobą zobaczyć. - poruszałem brwiami, a dziewczyna lekko się zaśmiała. Weszliśmy do szkoły ramię w ramię i od razu wszyscy skierowali na nas swoje spojrzenia. Nie zwracaliśmy na to uwagi. Zadzwonił dzwonek i udaliśmy się do klasy. Pierwsza była matma i ten nieszczęsny sprawdzian. Po napisaniu wydawało mi się, że będzie w miarę okej. Kolejne lekcje mijały dość monotonnie. Od czasu do czasu zamieniłem kilka słów z Mią. Na ostatniej lekcji zapytałem.
-Co dziś robisz po szkole?
-Hmm.. w sumie to chyba nic.
-A poszłabyś ze mną do kina?
-Randka? - zapytała cicho się śmiejąc
-Jeżeli tylko nie masz nic przeciwko. - spojrzałem na nią i lekko się uśmiechnąłem
-Nie, nie mam.
-W takim razie super. Będę po ciebie o 19. Pasuje? 
-Pasuje.
Lekcje się skończyły i rozjechaliśmy się do domów. Juz nie mogłem doczekać się kolejnego spotkania z długowłosą pięknością.




 *************************************************

Wiem, wiem strasznie krótki, ale męczyłam się z tym rozdziałem 3 dni.
Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. 
W końcu zaczęło się coś dziać. 
Co o tym sądzicie?
Możecie pisać w komentarzach co chcielibyście zobaczyć w opowiadaniu. Na pewno wezmę to pod uwagę.
W ogóle chciałabym wam podziękować za wszystkie komentarze do poprzednich rozdziałów. Jesteście cudowni ;*

No i dziś rano wchodzę na bloga a tam szatańska liczba. \m/ Dziękuję. Niech szatan będzie z wami <3