niedziela, 28 kwietnia 2013
Rozdział 17 - "Cieszę się bardzo."
środa, 3 kwietnia 2013
Rozdział 16 - “Zrób to co musisz.“
-Kurwa, Mia wstawaj do cholery!
Usłyszałam wrzask Ryana.
Przekręciłam się na drugi bok i zobaczyłam mojego brata stojącego w drzwiach.
-Co chcesz?
-Za dwadzieścia minut zaczynają się lekcje. Nie wiem jak to zrobisz, ale masz zdążyć.
Przeciągnęłam się i dopiero teraz dotarły do mnie wydarzenia z wczorajszego wieczoru.
Rozmowa z Justinem, nasz pocałunek. Uśmiechnęłam się pod nosem i wstałam z łóżka. Związałam włosy w koka i podeszłam do szafy wyjęłam z niej czarne rurki i biały T-shirt “Doing Real Stuff Sucks“. Wybrane ciuchy założyłam na siebie. Przemyłam twarz zimną wodą, umyłam zęby i pomalowałam rzęsy tuszem. Wsunęłam na nogi czarne creppersy z ćwiekami i na głowę czarną czapkę. Zeszłam na dół, a w przedpokoju czekał już Ryan postukując nogą.
-Wreszcie.
Wywróciłam oczami wchodząc do kuchni. Chwyciłam moje ulubione zielone jabłko. Ugryzłam kawałek i oblizałam usta.
Ryan westchnął.
-Możemy jechać?
-Yhym... mruknęłam wkładając ręce w rękawy czarnej skórzanej kurtki.
Wyszliśmy z domu zamykając za sobą drzwi.
-Jedziemy moim, bo po szkole muszę jechać do Kate.
-Okej
Weszliśmy do dużego garażu gdzie stały 4 auta.
Jeden mój, jeden Ryana, jeden Lauren i jeden “wspólny“. Chociaż i tak najczęściej ja nim jeżdżę.
Mój samochód to Chevrolet Impala z 67 roku. To moja miłość. Wspólny samochód to Porsche Carrera 911 Turbo Cabrio. Ryan ma Sabba 95Cabrio, a Lauren Chevroleta Camaro.u
Nasza rodzina na punkcie aut i pojazdów jednośladowych (motorów oczywiście) ma kolejnego bzika.
To, że nasi rodzice mają dużo pieniędzy to nie znaczy, że super rodzicami. Wręcz przeciwnie. Nie ma ich prawie w ogóle w domu, często gdzieś wyjeżdżają, są zapatrzeni w pieniądze. No, ale trudno. Nic na to nie poradzę.
Wsiedliśmy do mojej Impali i ruszyliśmy w stronę szkoły.
-Widziałaś się wczoraj z Justinem, i co?
Zapytał gdzy zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle.
-Gadaliśmy, trochę sobie to wszystko wytłumaczyliśmy. Wydaje mi się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, ale boję się, że już nie będzie tak samo.
-Tak samo to znaczy?
-No wiesz, nie będzie już takiej swobody i zaufania jak kiedyś. Zawsze będzie mnie kontrolował, czy przez przypadek znów czegoś nie odwaliłam. Ja jego też pewnie będę.
-Czemu ty jego?
-Hmm.. po swoim wyjeździe nie był do końca grzecznym chłopcem.
-Ruchał na prawo i lewo? I bawił się w bad boya? - zaśmiał się
-Coś w tym stylu.
Światło zmieniło się na zielone, a ja gwałtownie wcisnęłam gaz do dechy, a Ryana wcisnęło w fotel. Zaśmiałam się pod nosem.
-Ej, ej, mała..
-Mała to jest twoja pała - zaśmiałam się ponownie
-Hohoho.. Mia wróciła! - krzyknął kręcąc głową
-Ja wcale nigdzie nie odchodziłam.
-A kto przez ostatnie trzy miesiące spędził nie wystawiając nosa z pokoju?
-Uhh..
-Co on w sobie takiego ma? - zapytał gdy wjechałam już na szkolny parking.
-Co? - zapytałam nie rozumiejąc pytania.
-No popatrz - zgasiłam silnik i spojrzałam na brata -Po stracie Jeremiego byłaś załamana, pojawił się Justin od razu nabrałaś kolorów i byłaś po prostu wesoła. potem się rozstaliście i znów wróciłaś do punktu wyjścia. Miałaś doła, odłączyłaś się od rzeczywistości. A teraz po jednej rozmowie z nim już masz lepszy humor.
-Huh.. - Ryan miał całkowitą rację. Tylko przy Justinie byłam na prawdę szczęśliwa.
Muszę to zmienić. Muszę to naprawić. Ja to zjebałam, więc ja to naprawię.
-Zrób to co musisz, siorka. - powiedział kiwając głową w nieznanym mi kierunku. Spojrzałam we wskazane miejsce i zobaczyłam Jusa opartego o maskę swojego samochodu i rozpalał papierosa.
Głośno odetchnęłam i wyszliśmy z samochodu.
-Trzymaj się mała - Ryan puścił mi oczko i ruszył w stronę szkoły.
Wyjęłam z torby papierosy i rozpaliłam jednego. Wypuściłam dym przymykając oczy. Ruszyłam w stronę Justina kompletnie nie wiedząc co chcę zrobić. Justin spojrzał na mnie unosząc lewą brew do góry.
-Hej - powiedziałam niepewnie.
Cześć - odpowiedział świdrując mnie wzrokiem. Chwilę jakby się nad czymś zastanawiał po czym zrobił szybki krok w przód i przyłożył swoje ciepłe wargi do mojego policzka, składając na nim delikatny pocałunek.
Uśmiechnął się nieśmiało i wrócił do poprzedniej pozycji. Na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech. Oblizałam usta i równo z Justinem zaciągnęłam się papierosem.
-Seksownie wyglądasz z papierosem.
Powiedziałam niewiele myśląc.
-Dziękuję. Ty też.
Zaśmialiśmy się równo.
-Robię dziś małą imprezę. Bieber Team, wiesz takie przeprosiny za to zniknięcie. No i zapraszam też chłopaków i pomyślałem, że też przyjdziesz z Ryanem, Lauren i Kate.
-Hmm.. okej.. Może Ci pomóc jakoś?
-Jak chcesz to wpadnij do mnie koło 18.
-Będę.
Dopaliliśmy papierosy i poszliśmy na pierwszą lekcję.
Jak za starych czasów usiedliśmy razem w ostatniej ławce.
Angielski. To jedna z bardziej nudnych lekcji w naszej szkole. Pani Rise podyktowała temat, a chwilę po jego zapisaniu Justin podsunął mi kartkę z jego idealnym pismem.
"Tęskniłem za Tobą."
Na moich ustach pojawił się uśmiech. Odpisałam:
"Ja za Tobą też. Nawet nie wiesz jak bardzo."
"Działasz na mnie jak nikt inny. Po naszej wczorajszej rozmowie czuję się o wiele lepiej. Jak ja, a nie jakiś idiota, który spierdolił swoje życie."
"Mam tak samo, Justin. Twoja obecność w moim życiu jest równoznaczna z tym, że jestem na prawdę szczęśliwa."
Gdy już miał odpisać nad naszymi głowami pojawiła się Pani Rise.
-Co to ma być?
-Eee.. nic ważnego - odpowiedziałam.
-W takim razie pokażcie mi to.
Justin spojrzał najpierw na mnie potem na Panią Rise. Zwinął kartkę w kulkę i wsadził sobie do ust. Zaczął ją przeżuwać. Cała klasa wybuchła śmiechem.
Pani rise zmroziła go wzrokiem.
-Jak dzieci. Po prostu jak dzieci.
Reszta lekcji minęła dość nudno.
-Do zobaczenia - powiedział Justin gdy wyszliśmy ze szkoły.
-Będę o 18 - uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę mojego samochodu.
Ruszyłam w stronę domu Kate. Weszłam do jej domu nawet nie pukając.
-Przybyłam! - krzyknęłam zamykając za sobą drzwi.
-Jestem w kuchni - zawołała Kate
Zostawiłam torbę w przedpokoju i udałam się do kuchni.
-Zbieraj się, jedziemy na zakupy - stwierdziłam cicho się śmiejąc.
-Po co?
-Idziemy dzisiaj do justina.
-Oooooo.. czy ja o czymś nie wiem?
-No w sumie to nie wiesz. Odpowiem Ci na kawie.
-No okej.
Dojechałyśmy do centrum handlowego w około 15 minut. Kupiłam sobie czerwoną krótką spódniczkę, czarną koszulkę z dekoltem w serek i czerwoną marynarkę z ćwiekami.
Po zakupach udalyśmy się do kawiarni na kawę.
-No dobra, mów już, bo umieram z ciekawości.
Streściłam jej wczorajszy wieczór i dzisiejszą rozmowę na angielskim.
-Będzie dobrze. Zobaczysz - uśmiechnęła się popijając swoją latte - Nie możecie bez siebie żyć, to widać. On wyjechał, a ty pogrążyłaś się w depresji. Teraz, kiedy wrócił znów promieniejesz. Gdybym miala podać przykład osób, które są sobie przeznaczeni, które same swoją obecnością sprawiają sobie przyjemność z pewnością podałabym waszą dwójkę. Nir zmarnujcie tego.
-Wiesz, że coś podobnego powiedział mi dziś rano Ryan?
-I słusznie, ma na pewno rację.
-To uczucie, którym go darzę jest takie, że nie potrafię go określić. To jest coś czego jeszcze nie doświadczyłam. Nie umiem tego opisać.
-Po prostu go kochasz. Bardziej niż myślisz, że go kochasz.
-Tak, zdecydowanie.
-On też Ciebie kocha. Gdyby tak nie było nie przyszedłby wczoraj do Ciebie, bo to Ty powinnaś wyjść z chęcią naprawienia tego. A to ON pierwszy wyciągnął rękę, chociaż nie powinen, bo..
-Bo to ja to zjebałam..
Dokończyłam za nią myśl.
Wypiłyśmy swoje kawy do końca i odwiozłam Kate do domu.
Wróciłam do siebie i poinformowałam rodzeństwo o imprezie.
Zjadłam zrobiony przez Lauren obiad.
-Już 17.. - powiedziałam do siebie spoglądając na zegarek.
Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, pomalowałam się i ubrałam kupione dziś ciuchy. Na stopy wsunęłam czarne wysokie szpilki.
Wsiadłam w samochód i ruszyłam w stronę domu Justina. W bramie minęłam Pattie.
-Cześć Mia. Miło Cię tu znowu widzieć.
-Mi Ciebie też miło widzieć, Pattie.
-Miłej zabawy dzisiaj.
-Dziękuje.
-Justin się kąpie, wejdź więc bez pukania.
-Dobrze.
Pożegnałam się z Pattie i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych.
Otworzyłam drzwi i weszłam do góry do pokoju Justina.
Z jego łazienki dobiegł mnie odgłos płynącej wody. Usiadłam na jego łóżku.
Z jednej strony czuję się teraz jakbyśmy się nigdy nie pokłócili, a z drugiej czułam się tu nieswojo. Chciałabym, by wszystko wróciło do normy, ale czy tak się da?
Odgłos płynącej wody szumił mi w głowie. W oczach wyobraźni pojawiło mi się idealne ciało Justina po którym spływają strumienie górącej wody.
Z mojego zamyślenia wyrwał mnie odgłos otwieranych drzwi. Otworzyłam oczy. Zmierzyłam wzrokiem Justina stojącego e samych bokserkach.
Gwałtownie wciagnęłam powietrze, bo to co zobaczyłam przyprawiło mnie o dreszcz.
Zamarłam. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa.
-Nie powinnaś tego zobaczyć.
____________________
No to rozdził.
Z góry przepraszam na błędy, bo połowa pisana była na telefonie.
No i jak?
Co zobaczyła Mia? Co ją tak zamurowało?
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
+ Tu mój drugi blog.
www.love-me-swaggy.blogspot.com
niedziela, 31 marca 2013
The Versatile Blogger
Za nominację bardzo dziękuję http://my-heart-belongs-to-your-heart.blogspot.com
Zasady 'The Versatile Blogger' to:
- Podziękować bloggerowi, który cię nominował na jego blogu.
- Pokazać na swoim blogu nagrodę 'The Versatile Blogger'.
- Napisać 7 faktów o sobie.
- Nominować 15 blogów, twoim zdaniem zasługujących na to.
- Poinformować autorów nominowanych przez ciebie bloggerów.
Fakty:
1. Kocham pisać, co możecie przeczytać na tym blogu.
2. Bez muzyki bym nie przeżyła. Sprawia, że jestem inną osobą.
3. Mam trzech idoli: Michaela Jacksona, Justina Biebera i Mitcha Luckera.
4. Mam specyficzny charakter. Na pewien sposób dość irytujący.
5. Mam w sobie strasznie dużo empatii, czasem zbyt dużo, uwielbiam pomagać innym bardziej niż sobie.
6. Mam dużo problemów, ale jak najrzadziej obarczam nimi innych.
7. Słucham metalu i wszystkich jego odmian razem z MJ i JB i wielu ludziom to przeszkadza.
Nominowane blogi:
1. http://your-world-is-my-world-jb.blogspot.com/
2. http://www.evil-story-love.blogspot.com/
3. http://calm-island.blogspot.com/
4. http://my-love-is-like-a-star.blogspot.com/
5. http://id-like-to-be.blogspot.com/
6. http://never-let-you-bieber.blogspot.com/
7. http://when-i-look-into-your-eyese.blogspot.com/
8. http://yousoperfecttome.blogspot.com/
9. http://when-i-look-at-u.blogspot.com/
10. http://julia-and-kin.bloblo.pl/
11. http://how2love.blog.onet.pl/
12. http://you-nothing-but-i-love-you.blogspot.com/
13. http://shadow--of--memories.blogspot.com/
14. http://needtheend.blogspot.com/
15. http://www.badboymeetsdevil.blogspot.com/
Jeszcze raz dziękuję za nominację.
+ Oto mój drugi blog.
Dziś wieczorem lub jutro pojawi się rozdział tutaj ;)
sobota, 23 marca 2013
Rozdział 15 - "Stajesz się bad boyem?"
_____________________________
~ ~ Justin ~ ~
To był zły pomysł. Bardzo zły. Byłem wściekły na Alex za to, że powiedziała lekarzom, że chce wyjaśnić całe zajście na policji.
Mia mnie zabije. Zmieniła się. Ma kolczyk w wardze, rysy twarzy jej się wyostrzyły. Rzuciły mi się też w oczy trzy czerwone, jeszcze nie zbielałe grube blizny na jej ręku. Wcześniej ich nie miała. Dobrze wiem, że są przeze mnie. Odruchowo przyłożyłem dłonie do ud.
Patrzyłem na kręcących się po korytarzu policjantach, a mój ból brzucha nie pozwalał usiedzieć mi w spokoju.
-Może sobie odpuścisz? - zapytałem Alex mając nadzieję, że sobie odpuści.
-Nie. Nie będzie mnie jakaś kretynka okładać.
-Nie mów tak o niej! - warknąłem przez zaciśnięte zęby.
-Ahhh.. no tak. Czemu się nie domyśliłam wcześniej? To jest ta twoja była, która cię zdradziła? Pff.
Zacisnąłem mocniej zęby, zamknąłem oczy i zacząłem liczyć do dziesięciu, by nie wybuchnąć. 1..2..3..4..5..6..7..8..9..10..
Zacząłem chodzić w tę i z powrotem.
Nagle na komisariat weszła Mia. Zmroziła mnie wzrokiem. Głośno westchnąłem i przeciągnąłem dłonią po włosach ciągnąc za końce.
Policjant powiedział coś do Mii wskazując na krzesło. Domyśliłem się, że kazał jej usiąść, a gdy mężczyzna zniknął za rogiem ruszyła w moją stronę.
Stanęła naprzeciwko mnie.
-Co ty sobie do cholery wyobrażasz?! - krzyknęła - myślisz, że kim ty jesteś, że możesz ciągać mnie po komisariatach?!
-Nie krzycz jak do mnie mówisz.
Starałem się być spokojny. Z jednej strony strasznie zirytowało mnie jej zachowanie, a z drugiej miałem ochotę ją przytulić, powiedzieć, że tęskniłem i jak bardzo ją kocham.
Niestety przeważyła irytacja.
-A kim ty do cholery jesteś żeby mi rozkazywać ?!
To zabolało.
-A ty?! Kim jesteś by zwracać się do mnie takim tonem?! - wysyczałem przez zęby - I kim jesteś by uderzyć moją dziewczynę?! Myślisz, że wszystko Ci wolno?! Gówno prawda! To wszystko przez Ciebie. To ty mnie zdradziłaś, więc jakim prawem uderzyłaś Alex?! - warknąłem
Starała się ukryć to, że ją to ruszyło.
Wzięła głęboki oddech, a po chwili poczułem jej dłoń na swoim policzku. Głowa pod wpływem siły uderzenia gwałtownie odwróciła się w przeciwną stronę. Poczułem pieczenie na które syknąłem.
Odwróciła się i usiadła w wcześniej wyznaczone miejsce przez policjanta.
Po chwili ktoś zawołał ją z drzwi naprzeciwko.
Niechętnie podniosła się z krzesła i po chwili zniknęła za drzwiami.
Chodziłem w tę i z powrotem.
Byłem z jednej strony na siebie zły, że tak potraktowałem Mię, ale ona też nie zachowała się w porządku.
Chwilę potem z drugiego pokoju ktoś zawołał Alex, mi natomiast kazali iść do domu. Stanąłem jednak przed komisariatem, bo Alex nie miałaby jak wrócić do domu. Wyciągnąłem z paczki jednego papierosa i rozpaliłem go. Dym który wypełnił moje płuca nieco mnie rozluźnił.
Zaciągając się po raz kolejny usłyszałem trzaśnięcie drzwiami, a po chwili głos Mii. Rozmawiała przez telefon.
-Dostałam 40 godzin prac społecznych i 1000 zł grzywny. Ale jej się kurwa należało, wiec na cholerę mam za to płacić? - warczała do telefonu.
Przystanęła na ostatnim stopniu i przelotnie na mnie spojrzała. Po chwili znów utkwiła we mnie swój wzrok, bardziej na papierosie. No tak, nie wiedziała, że zacząłem palić. Rozłączyła się i schowała telefon do kieszeni. Ruszyła w moją stronę. Przygryzłem wargę, a serce zaczęło walić mi tysiąc razy szybciej.
-Od kiedy ty palisz? - rzuciła niby to od niechcenia
-Odkąd wyjechałem.. - odparłem dokładnie się jej przyglądając. Wyciągnąłem paczkę z kieszeni chcąc ją poczęstować.
-Dzięki, mam swoje.
Wyciągnęła papierosa i odpaliła go.
-Więc stajesz się bad boyem, tak? - zapytała cicho się śmiejąc
-Może zawsze nim byłem? - uniosłem brwi ku górze i też cicho się zaśmiałem.
-Huh... - westchnęła - szkoda, że wcześniej tego nie odkryłam - szepnęła po czym szybko dodała - cóż, muszę lecieć.
Odwróciła się na pięcie i zostawiła mnie samego.
Czy ona właśnie zasugerowała, że żałuje tego wszystkiego? Dlaczego to wszystko musiało się tak potoczyć? Gdybym mógł cofnąć czas.. Postąpiłbym inaczej.. Nie wyjechałbym ..
Moje rozmyślenia przerwała Alex.
-Chce wrócić do domu.
-No pewnie, już jedziemy - odpowiedziałem smutnym głosem
-Ale do swojego domu. Nie chcę być z Tobą z myślą, że zaraz jakaś laska do mnie podbiegnie i mi przywali.. Może jest ich więcej? Wycofałam oskarżenie. Zabieram swoje rzeczy i nigdy więcej mnie nie zobaczysz.
Musiałem dwa razy przetrawić jej słowa, bo za pierwszym razem to do mnie nie dotarło. W pewnym sensie spadł mi kamień z serca. Dobrze, że sama na to wpadła.
Może takie myślenie nie jest zbyt dobre, ale nie potrafię inaczej.
~ ~ Mia ~ ~
W drodze do domu ponownie zawibrował mój telefon.
Numer zastrzeżony.
-Halo?
-Dzień Dobry, komisarz policji Anderson, rozmawiam z Mią Sheckler?
-Tak, przy telefonie.
-Alex Evans wycofała oskarżenie. To jednoznaczne z tym, że twoje prace społeczne i grzywna są zawieszone.
-Rozumiem.
-Do widzenia.
-Do widzenia.
Czyżby suka się wystraszyła? Potrząsnęłam głową i weszłam do domu.
W kuchni zastałam Lauren i Ryan.
-I jak? - zapytał mój brat
-Wycofała oskarżenie.
-To dobrze. - Lauren posłała mi ciepły uśmiech - zjesz coś?
-Nie, nie jestem głodna.
Udałam się do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i po chwili zasnęłam.
-Mia! Kolacja! - usłyszałam głos taty dochodzący z dołu.
Przeciągnęłam się i ociągając się zeszłam na dół.Usiadłam przy stole i bez słowa zaczęłam jeść kolację. Nie miałam na nią ochoty, ale musiałam sprawiać pozory. Po tym, jak znów wylądowałam po próbie samobójczej w szpitalu rodzice stali się nadopiekuńczy. Po co mi psycholog, jak mogę mieć psychologia i psychiatrę? Leki i każda jedna rzecz o którą poproszę jest na moje zawołanie. Niektórym by się to podobało, ale mi nie. Rozumiem, że chcą dla mnie jak najlepiej, ale bez przesady. Nie zabiję się przecież, bo nie kupią mi nowej pary butów. Ugh..
Zjadłam kolację i wróciłam do swojego pokoju. Postanowiłam dokończyć piosenkę, którą pisałam.
Wzięłam gitarę, nuty i tekst piosenki i wyszłam na ogród. Zobaczyłam Chrisa, który stał na tarasie rozmawiając przez telefon. Pomachał mi po czym wrócił do rozmowy. odpowiedziałam mu skinieniem głowy i usiadłam przy drzewie.
Dostrzegłam dziurę w płocie, którą zrobiłam kiedyś z Chrisem i naszym rodzeństwem żebyśmy mogli do siebie przychodzić "na skróty". Mieliśmy wtedy może po 9-10 lat. To były fajne czasy, teraz wszystko się pokomplikowało. Dopóki Caitlin (siostra Christiana) nie wyjechała na studia to zdarzało nam się dość często używać tego przejścia.
No cóż.. Czasy się zmieniają.
Grałam chwilę próbując stworzyć jakąś melodię pasująca do piosenki. Gdy udało mi się to zrobić, zamknęłam oczy i zaczęłam grać cały utwór, a później dołączyłam wokal.
(KLIK)
Stay with me when the season goes away. / Zostań ze mną gdy sezon odejdzie.
We must find some better place to share. / Musimy znaleźć jakieś lepsze miejsce do akcji.
Hold me tight the colors fade. / Trzymaj mnie mocno, kolory zanikają.
Share with me 'cause no one else can see. / Poleć ze mną, ponieważ nikt inny nie może zobaczyć.
Love don't chase me 'cause / Miłość nie ściga mnie,
I think of you everyday. / Ponieważ myślę o Tobie każdego dnia.
Love release me in the morning. / Miłość opuszcza mnie o poranku.
Stay with me on the other side of the Road. / Zostań ze mną po drugiej stronie drzwi.
Long gone day so better than you thought. / Długi, stracony dzień, lepiej niż się spodziewałaś.
Hold me tight memories fade. / Trzymaj mnie mocno, wspomnienia zanikają.
Share with me 'cause no one else can see. / Poleć ze mną, ponieważ nikt inny nie może zobaczyć.
Love don't chase me 'cause / Miłość nie ściga mnie,
I think of you everyday. / Ponieważ myślę o Tobie każdego dnia.
Love release me in the morning. / Miłość opuszcza mnie o poranku.
Gdy skończyłam grać delikatnie otworzyłam oczy i aż podskoczyłam na widok Justina siedzącego naprzeciwko mnie.
-Co Ty tu robisz? - zapytałam przełykając głośno ślinę
-Byłem u Christiana i tak jakoś wyszło..
Byłam w szoku, nie wiedziałam co powinnam zrobić. tak bardzo za nim tęskniłam, a z drugiej strony byłam zła.
-Posłuchaj.. - zaczął widząc, że nic nie powiem - jestem w kompletnej rozsypce. Z jednej strony jestem na Ciebie cholernie wściekły, a z drugiej nie potrafię bez Ciebie żyć. Nie jest mi łatwo. Minęło sporo czasu. Jesteśmy ludźmi, popełniamy błędy. Może nam się jeszcze uda? Nie mówię, że od razu. Dajmy sobie czas. Poznajmy się na nowo. - mówił łamiącym się głosem
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Tak bardzo miałam ochotę wstać i po prostu go przytulić. Tak bez słowa.
Przygryzłam wargę.
-To dobry pomysł. Nie było dnia żebym o Tobie nie myślała, Justin. Mimo, że to ja popełniłam błąd starałam się obwinić tym Ciebie, by sobie jakoś wybaczyć, ale nie potrafię. Zepsułam coś tak pięknego.
-Ja też nie jestem bez winy. Uciekłem jak ostatni tchórz. I nie jestem zadowolony z tego co robiłam.
Westchnął oblizując usta.
-Co takiego robiłeś? - zapytałam przyglądając mu się uważnie
-Nie wiem czy chcesz wiedzieć.
-Mieliśmy się poznać od nowa tak? - nagle przysunęłam się do Justina tak by móc wyciągnąć do niego rękę.
-Cześć. Jestem Mia, opowiem Ci co robiłam przez ostatnie trzy miesiące. - zaśmiałam się cicho
Justin przez chwilę patrzył na mnie jak na wariatkę, ale po chwili zrozumiał o co mi chodzi.
-Cześć, ja jestem Justin i też Ci opowiem co robiłem przez ostatnie trzy miesiące.
-No to zacznę.. - zadrżałam, bo nie wiedziałam jak zareaguje na to co powiem - byłam kiedyś z takim chłopakiem, ale przez moją głupotę mnie zostawił - Justin chciał się wtrącić, ale przyłożyłam palec do ust dając mu znak, by siedział cicho. - wpadłam w histerię, jak zwykle zresztą po takich akcjach. Wylądowałam w szpitalu, musiałam mieś rekonstruowaną żyłę w przedramieniu w trzech miejscach, rodzice zapisali mnie do psychiatry i psychologa, dostałam leki i wszyscy znajomi i rodzina obchodzą się ze mną jak z jajkiem. Mam tego dość. Przez te trzy miesiące walczyłam z samą sobą, by zacząć kontrolować swoje uczucia. Napisałam piosenkę, może słyszałeś jej fragment. Nigdy o nim nie zaponę. No i ostatnio ten chłopak wrócił, ale z nową dziewczyną. jestem cholernie o nią zazdrosna.
Justin patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Twoja kolej. - zachęciłam go ciepłym uśmiechem
-No to.. Miałem kiedyś dziewczynę. Była najlepszą dziewczyną na świecie, była najlepszym co mogło mnie w życiu spotkać. No i mnie zdradziła. Zareagowałem zbyt gwałtownie i uciekłem. Pojechałem do baru się napić, gdzie zgarnęła mnie jakaś prostytutka. Spędziłem z nią dwa dni po czym wyjechałem jeszcze dalej. Jeździłem po różnych miastach, rozkochiwałem w sobie dziewczyny i je zostawiałem. Dopiero Alex, która dzisiaj mnie zostawiła była "na dłużej". To ona sprawiła, że na sekundę zapomniałem o mojej miłości. Trwało to zaledwie ułamek sekundy, bo za bardzo ją kocham by o niej zapomnieć. Niestety zacząłem też niszczyć siebie w sposób w który niszczyła się osoba której mi tak cholernie zależało.. No i ostatnio znów ją spotkałem. I uświadomiłem sobie, że pomimo wszystko to ją darzę największym z możliwych uczuć.
Słuchałam słów Justina z lekkim niedowierzaniem. Nie miałam pojęcia, że przeze mnie może zacząć się okaleczać. Czułam się temu winna. PRZECIEŻ BYŁAM WINNA!
Schowałam twarz w dłoniach. Po chwili poczułam jak Justin mnie przytula. Odwzajemniłam uścisk jeszcze bardziej się w niego wtulając.
-Brakowało mi tego.
-Mi też tego brakowało. - wyszeptał w moje włosy po czym lekko pocałował mnie w czubek głowy.
Siedzieliśmy tak w milczeniu wtuleni w siebie co najmniej pół godziny.Zaczęło się robić chłodno.
-Pójdę już - szepnął Justin
-Zobaczymy się jutro prawda? - zapytałam błagalnym głosem
-Jutro, pojutrze, codziennie. Jeżeli będziesz tylko chciała.
-Oczywiście, że będę chciała.
Justin wstał i powoli zaczął kierować się w stronę bramy wyjściowej.
Teraz albo nigdy. Szepnęłam do siebie i pobiegłam za nim. Złapałam go za nadgarstek i obróciłam go tak by spojrzał na mnie. Nasze usta dzieliły milimetry. Czułam jego oddech na swojej twarzy. Był przyśpieszony i nierówny. Tak samo jak mój. Patrzyłam to w jego oczy, to na jego usta. Po chwili nie wytrzymałam i wpiłam się w jego drżące wargi. Na chwilę znieruchomiał jakby nie dowierzał co właśnie się wydarzyło. Nie trwało to jednak długo. Objął moją twarz dłońmi i delikatnie rozchylił usta. Zaraz po tym nasze języki toczyły ze sobą zawziętą walkę o dominację. Wplotłam palce w jego włosy, by przyciągnąć go mocniej do siebie.
Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie z trudem łapiąc oddech.
-Do jutra. - wyszeptał
-Co jutra. - odpowiedziałam bezgłośnie nie mogąc wydobyć z siebie ani słowa.
Wróciłam do domu i rzuciłam się na łóżko.
-Kocham Cię, Justin.. - szepnęłam do siebie z lekkim uśmiechem na ustach.
*********************************************
Na początek przepraszam, że tak długo nie dodawałam.
Ale miałam problemy rodzinne i nie byłam w stanie napisać nic sensownego.
Rozdział nie jest zbyt długi, ale mam nadzieję, że interesujący.
Chciałabym by każdy kto czyta to opowiadanie skomentował ten rozdział.
Chciałabym zobaczyć ile was jest. ;)
Ogólnie to czujecie to?! ZA DWA DNI ZOBACZYMY NASZEGO MĘŻA!
Wgl jak chcecie się ze mną zobaczyć pod areną to piszcie na TT @Shempi_x3
Będę miała na sobie tę koszulkę, więc raczej mnie rozpoznacie ^^
A i jeszcze.. Czytacie tłumaczenie Signed Anonymous? (http://www.tlumaczenie-signed-anonymous.blogspot.com/)
Jeżeli nie to polecam, a jeżeli tak to followujcie polskie konta bohaterów.
Justin. Sutton. Alex. Hollie.
niedziela, 17 lutego 2013
Rozdział 14 - "Zignorowałam to."
Poczułam szturchnięcie i potrząsnęłam lekko głową. Poczułam okropny ból głowy. Przetarłam oczy i zobaczyłam Lauren siedząca na brzegu łóżka. Spojrzałam na nią pytająco.
-Dziś poniedziałek. Za godzinę zaczynasz lekcje.
-Nigdzie nie idę.
Mruknęłam i zakryłam twarz kołdrą.
-Co się stało? - zapytała zmartwionym głosem.
-Nic._
Mój głos nie wyrażał żadnych uczuć.
-Wiesz, że mi możesz powiedzieć.
-Ale nie chcę.
-Ugh..
Poczułam jak wstaje z łóżka, kroki i dźwięk zamykanych drzwi, który przez chwilę pulsował w mojej głowie.
Westchnęłam i sięgnęłam po telefon.
Miałam nadzieję na jakąś wiadomość od Justina, jakieś nieodebrane połączenie. Jednak nic takiego nie ujrzałam. Zobaczyłam jedynie nasze zdjęcie, które było ustawione jako tapeta.
Do moich oczu napłynęły łzy.
Co ja najlepszego zrobiłam? Co sprawiło, że tak postąpiłam? Przecież go kocham. Tak, do Xaviera też coś kiedyś poczułam, ale to był naprawdę krótki okres czasu. To z pewnością nie była też miłość. Co we mnie wstąpiło? Potrząsnęłam głową i podniosłam się do pozycji siedzącej. Nadal byłam w szlafroku. Westchnęłam spoglądając na lewe przedramię. Całe pokryte było krwawymi jeszcze bliznami. Zacisnęłam mocniej zęby czując nieodpartą ochotę, by zrobić to znów. Oddech mi przyśpieszył i stał się nierówny. Ręce zaczęły drżeć i już wiedziałam co chcę zrobić. Mała część mnie mówiła “nie rób tego“, ale większa część tłumiła tę prośbę. Na chwiejnych nogach weszłam do łazienki i osunęłam się po ścianie na podłogę. Z szafki znajdującej się koło mnie wyciągnęłam opakowanie żyletek. Obróciłam je kilkukrotnie w dłoniach. Wysypałam wszystkie na kafelki koło mnie i chwyciłam jedną z nich. Ostrzem przeciągnęłam po lewym przedramieniu. Nie było na nim miejsca. Na zbielałych już starych bliznach były wczorajsze, a ja jeszcze robiłam kolejne. Zamknęłam oczy robiąc 3 szybkie cięcia przebiegające w połowie długości przedramienia. Otworzyłam oczy spoglądając na rany, które przed chwilą sobie zadałam. Głębokość ran przeszła moje oczekiwania. Rozeszły się na dobre 1,5 centymetra, a ich głębokość też była podobna. Po kilku sekundach zaczęła lać się z nich krew. Chwyciłam za ręcznik chcąc zatamować krwawienie. To nic nie dawało. Krew dalej lała się z ran. Serce podeszło mi do gardła. Nie chciałam się przecież zabić. W sumie jakaś część mnie tego chciała, ale większa kochała Justina i pragnęła go odzyskać. Po policzkach spływały mi łzy. Docisnęłam mocniej ręcznik do ran lecz to nic nie dawało. Na nogach jak z waty podniosłam się z podłogi i wyszłam z łazienki, przechodząc przez swój pokój cały czas opierałam się o ścianę wyszłam na przedpokój i nadal opierając się o ścianę zeszłam na dół. W kuchni siedział Ryan. Gdy mnie zobaczył od razu do mnie podbiegł.
-Nie chciałam tego..
Wyszeptałam i przed oczami pojawiły mi się mroczki. Poczułam jak jego ramiona zaciskają się na mojej talii i w tym momencie nogi się pode mną ugięły.
~ ~ Justin ~ ~
Wszedłem do szkoły i od razu pokierowałem się do swojej szafki. Nie wiedziałem co chcę zrobić. Nie wiedziałem jak wytrzymam ten dzień. Mam z nią wszystkie lekcje, dzielę z nią jedną ławkę, a w tym momencie nie mam najmniejszej ochoty na nią patrzeć. Po prostu tego nie zniosę. Mam do niej ogromny żal. Zdrada to coś najgorszego co może się przytrafić w związku. Nie spodziewałem się tego po niej. Po wszystkich, ale nie po niej. Nie po tym co przeszła. Nie mogę w to uwierzyć. To tak cholernie boli.
Podszedł do mnie Chris.
-Jak tam wyjazd z Mią?
Wypowiadając jej imię poruszał zabawnie brwiami. Normalnie bym się zaśmiał, ale kompletnie nie było mi do śmiechu. Zatrzasnąłem z hukiem swoją szafkę i nawet nie spoglądając na przyjaciela odszedłem. Skierowałem się w stronę wyjścia ze szkoły. W drzwiach minąłem Kate, Jeydona i Lauren. Odwróciłem głowę w przeciwną stronę i wyszedłem ze szkoły. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem przed siebie. Jechałem nie wiedząc dokąd chcę dotrzeć. Po 20 minutach zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Mia. Odrzuciłem połączenie i wyłączyłem telefon. Po godzinie wylądowałem na obrzeżach miasta. Zatrzymałem się przy jakimś barze. Wyszedłem z auta kierując się do wejścia baru.
Przy stolikach siedziało kilka osób popijając drinki i paląc papierosy. Podszedłem do baru.
-Whisky z lodem.
Barman kiwnął głową.
-Macie papierosy?
-Tak.
-Marlboro czerwone, poproszę.
Takie paliła Mia. Westchnąłem.
Barman podał mi moje zamówienie. Zapłaciłem i podszedłem do jednego z wolnych stolików w rogu pomieszczenia.
Upiłem kilka łyków alkoholu po czym wyciągnąłem papierosa z paczki. Na środku stolika leżała popielniczka i zapalniczka. Włożyłem papierosa w usta odpaliłem go. Zaciągnąłem się co spowodowało, że zakaszlałem. Paliłem tylko kilka razy. Przy kolejnych zaciągnięciach było znacznie lepiej. Aż w końcu mogłem palić bez obawy duszenia się.
Na siłę starałem się wyrzucić Mię z mojej głowy, ale nie dawałem rady.
Tylko ją obdarzyłem takim uczuciem. Tylko ją tak pokochałem. Od zawsze mi się podobała. Ciągnęło mnie do niej to, że nie była taka jak wszystkie dziewczyny. Nie chodziła na co dzień w spódniczkach ledwie przykrywających jej tyłek z tapetą na twarzy. Ubierała się inaczej niż inni, wyróżniała się z tłumu i przede wszystkim nie leciała na mnie. To ostatnie mnie wręcz irytowało jak i sprawiało, że mnie do siebie przyciągała. Pewnego razu ktoś przylepił nam łatkę “wrogów“ i tak utrzymywało się to przez dobre dwa lata. I nagle coś zaiskrzyło.
Na policzku poczułem pojedynczą łzę. Szybko ją starłem i duszkiem dokończyłem trunek. Zamówiłem kolejny.
Potem kolejny i kolejny.
Podeszła do mnie jakaś dziewczyna.
-Chyba nie wrócisz w tym stanie do domu.
Powiedziała nachylając się nade mną.
Patrzyła na mnie jak na ciastko.
-Na górze są pokoje, możesz się tam zatrzymać.
Odwróciła się zarzucając przy tym włosami. Podążyłem za nią wzrokiem. Na drugim końcu pomieszczenia znajdowały się schody.
Chwyciłem ze stolika paczkę papierosów i schowałem ją do tylnej kieszeni spodni. Skierowałem się ku miejscu w którym zniknęła dziewczyna. Wszedłem po schodach. Moim oczom ukazało się mini lobby.
-Witam
Dobiegł mnie głos dziewczyny stojącej na “recepcji“.
-W czym pomóc? Życzy sobie Pan pokój czy może Pan do kogoś.
-Pokój poproszę.
Odpowiedziałem lekko zdezorientowany.
-Bardzo proszę.
Blondynka z uśmiechem na twarzy podała mi klucz z breloczkiem na którym widniał numer 16.
-Na prawo, ostatni pokój.
Uśmiechnąłem się przelotnie do dziewczyny i udałem się w wyznaczonym kierunku. Po korytarzu plątało się kilka dziewczyn w dość skąpych strojach. Przy drzwiach do mojego tymczasowego pokoju stała ta sama dziewczyna, która podeszła do mnie na dole.
Dopiero teraz mnie oświeciło. To jest burdel. Niezauważalnie wzruszyłem ramionami. Gdy przekluczałem zamek w drzwiach owa dziewczyna oparła się o nie i przyłożyła dłoń do mojej twarzy. Przesunęła kciukiem po mojej dolnej wardze. Podeszła do mnie.bliżej, a ja otworzyłem drzwi. Niewiele myśląc pchnąłem dziewczynę tak by znalazła się w pokoju. Zamknąłem za nami drzwi.
Będę tego żałował, ale jeśli pomoże mi to zapomnieć o Mii chociaż na chwilę to zrobię to.
~ ~ Narracja trzecioosobowa ~ ~
Po tamtym wieczorze Justin wyjechał. Wynajął mieszkanie poza miastem. Nie dawał znaku życia. Poznał tam Alex, która pozwalała mu zapomnieć o jego miłości. Lecz ból i miłość nie zniknęła. Z dnia na dzień oba uczucia rosły jednak nie dawał tego po sobie poznać.
Pewnego dnia gdy nie dawał już rady zrobił to co Mia robiła gdy ból przerastał wszystko. Sięgnął po żyletkę. Jego uda były pokryte przez miesiąc ranami, które nie chciały się goić. Za każdym razem gdy patrzył na blizny czół ból, który jeszcze bardziej przypominał mu o jego jedynej prawdziwej miłości.
Tak minęły trzy miesiące. Trzy miesiące cholernego poczucia winy nie wiadomo skąd. Przecież to nie on powinien je mieć. Nie wiedział co u Mii, cholernie chciał wiedzieć, ale ignorował tą potrzebę.
Po trzech miesiącach zdecydował się wrócić. Razem z Alex.
Lekarze zszyli rany Mii i poddali ją opiece psychiatry i psychologa. Pierwszy miesiąc był najgorszy. Zniknięcie Justina dodatkowo wszystko skumulowało. Mia zamknęła się w sobie. Przestała się odzywać do znajomych, jedyna osoba przed którą potrafiła jako tako się otworzyć to Maya, którą poznała przez internet. Tak, internet i ludzie po drugiej stronie monitora pomogli jej bardziej niż cały szereg psychologów, który postawili na jej drodze rodzice. Przyjmowała leki psychotropowe dla polepszenia samopoczucia, by odciągnąć ją od chęci krzywdzenia siebie.
Miłość jaką obdarzyła Justina nie wygasła. Wręcz przeciwnie.
Mia przysięgła sobie, że nigdy już nie zniszczy swojego ciała przez faceta, więc chcąc odreagować inaczej niż cięcie się zaczęła stopniowo przyozdabiać swoje ciało. Przekuła sobie wargę, pępek i kilkakrotnie uszy. Zrobiła także kilka tatuaży. Do jej tatuażu wykonanego rok wcześniej tudzież “Swag“ na wewnętrznej stronie dolnej wargi dołączyły: nad kostkami u stóp zawadniały dwa słowa “Stay Strong“. Jeden wyraz nad jedną kostką, drugi nad drugą. Na prawym nadgarstku inicjały Michaela Jacksona. Na łopatce fragment tekstu piosenki Suicide Silence - You only live one.
"You only live once so just go fucking nuts.
Live life hard.
You only get one shot.
So shed every breath you take, you’re dying.
With every step we take we’re falling apart.
We only had one chance.
We'd breathe.
Let’s take this chance right now, and scream.
You only live one life.
For a very short time.
So make every second divine."
Mówią, że pierwsza prawdziwa miłość trwa wiecznie, przetrwa każda rozterkę i wybaczy nawet zdradę, ale czy będzie tak i w tym przypadku? Czy miłość Justina i Mii jest zdolna wybaczyć zdradę? Czy jest na tyle silna, by zapomnieć o krzywdzie wyrządzonej sobie nawzajem?
~ ~ Mia ~ ~
-Może w końcu wyjdziesz z domu?
Zapytała mama przy śniadaniu.
-Przecież wychodzę. - odparłam odgryzając kawałek tosta.
-Tylko do szkoły.
-To wystarczy.
-Ale tak nie można.
-Mogę robić co mi się podoba.
-To, że masz 18 lat nie świadczy, że możesz izolować się od otoczenia.
-Wcale się nie izoluje! - krzyknęłam
-Wystarczy, że znoszę twoje dziwactwa odnośnie kolczyków i tatuaży.
-To moje ciało! Będę robiła z nim co mi się żywnie podoba!
Wstałam od stołu, chwyciłam torbę i wyszłam z domu. Skierowałam się do parku. Nie miałam najmniejszej ochoty być dzisiaj w szkole.
Usiadłam na jednej z ławek i odpalając papierosa. Rozejrzałam się dookoła. Moim oczom ukazała się mi znajoma postać.
To był Justin. Nie był sam.
Ta suka trzyma go za rękę. CO?! Czy ona właśnie go pocałowała?!
Wściekłość we mnie buzowała. Zerwałam się na równe nogi. Chwyciłam torbę torbę i ruszyłam w ich stronę. Stanęłam przed nimi. Na twarzy Justina dostrzegłam ból wymieszany z żalem. Zignorowałam to. Zaciągnęłam się ostatni raz papierosem i wyrzuciłam niedopałek.
-Cześć skarbie. - powiedziałam przesłodzonym głosem patrząc na Biebera po czym z pogardą w oczach wypuściłam dym z ust wprost na twarz tej dziwki.
Wszystkie mięśnie mi się napięły. Zacisnęłam dłonie w pięści i nie kontrolując swoich emocji sprzedałam soczystą bombę tej blond laluni prosto w nos. Rozległo się chrupnięcie.
Zachichotałam odwracając się na pięcie i odchodząc z miejsca zdarzenia.
-Złamała mi nos! - usłyszałam jej wrzask za plecami.
Machnęłam teatralnie ręką i obejrzałam się za siebie “cmokając“ w powietrze.
Wróciłam do domu. Trzasnęłam drzwiami i udałam się od razu do swojego pokoju.
Zaraz za mną weszła Lauren z Ryanem.
-Co się stało? - zapytała zatroskana Lauren
-Ten kretyn wrócił. Jest z jakąś blond lalą, która teraz z pewnością jest w szpitalu.
-Jak to w szpitalu? - Ryan dokładnie mi się przyglądał
-Hmm.. trochę nad niej odreagowałam. - zaśmiałam się kpiąco - złamałam jej no. Wcale tam mocno jej nie uderzyłam.
-Taaaa, mam ci przypomnieć jak dwa lata temu biłaś się z ta dziwką Miriam? Na twoje "tylko trochę ją poszarpałam" okazało się, że ma połamane żebra.
-O jezu, bo wtedy dostała z glana. teraz glanów nie miałam.
Zaśmialiśmy się równo.
-Porozmawiasz z nim? - zapytała Lauren a z mojej twarzy zniknął uśmiech.
-Nie wiem.
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Mia! - usłyszałam wrzask mamy.
Zeszłam na dół, a w drzwiach zauważyłam policjanta.
-Mia Sheckler? - zapytał mierząc mnie wzrokiem
-Tak.
-Musimy jechać na komendę w sprawie pobicia Alex Evans.
-Ohh, to tak się ta dziwka nazywa. - prychnęłam
-Jakie pobicie?! - wrzasnęła mama
-Ja jej tylko jedną bombę sprzedałam. - wywróciłam oczami.
-Co nie zmienia faktu, że musimy to wyjaśnić. Pojedziesz z nami.
Wyszłam z domu omijając policjanta.
Kurwa mać.
*********************************
Nie skomentuje chujowości tego rozdziału.
Amen.
UWAGA!
Pytanie za 100 punktów.
Chcecie abym kontynuowała dalej to opowiadanie czy je zakończyła i zabrała się za nowe?
Każdy kto czyta niech wyrazi na ten temat swoje zdanie ;)
+ Rozdział dla Oli Kawickiej (OHH TY FEJMIE <3) hahahahahahahhaha ♥